Czekoladowa fiesta w Londynie
artykuł czytany
990
razy
Jennifer prowadzi nas uliczkami i pasażami Mayfair zatrzymując się od czasu do czasu. Od Oxford Circus przeszliśmy zaledwie czterysta metrów a o czekoladzie dowiedzieliśmy się więcej, niż przez całe dotychczasowe życie. Drzewa kakaowe uprawiano w Meksyku, Hondurasie i innych regionach Ameryki Łacińskiej już ponad 3000 lat temu. Mieszkające tam plemiona od zarania dziejów doceniały właściwości energetyczne i psychoaktywne działanie kakao. Aztekowie pijąc pierwszą czekoladę w płynie zwali ją gorzką wodą – xocolātl. Współcześnie najpopularniejsza jest czekolada w tabliczkach ale tam, gdzie powstała, nadal spożywa się ją najczęściej jako napój. Zmieszana z wodą, mlekiem lub sokami, dosłodzona, wzbogacona bakaliami oraz przyprawami, stanowi ważny składnik diety wielu narodów. Do dziś jednym z kultowych napojów jest znana na całym świecie aztecka Chilli Hot Chocolate. Jesienią i zimą wzrasta apetyt na czekoladowe co nieco.
Co kilkaset metrów wstępujemy do kolejnego sklepiku z czekoladowymi delicjami. W kameralnym Melange kosztujemy praliny o smaku czarnej bazylii i kardamonu. Montezuma’s wita nas ponętnymi truflami wypełnionymi mieszanką chili i marmite. Gorącą czekoladę z domieszką syropu klonowego, soku z granatów i olejku różanego pijemy w Cocomaya. Tu też jemy po jednym tzw. ciasteczku weselnym, w którym oprócz czekolady i miodu wyczuwam konfiturę z pigwy, cynamon oraz... lubczyk. Po chwili wkraczamy w kakaowy świat Williama Curleya, najlepszego cukiernika – czekoladziarza kilku ostatnich lat na Wyspach Brytyjskich. Wraz z żoną Suzue, także czekoladziarka, prowadzą dwa lokale w Londynie. Preferują rodzime czekoladowe tradycje ale sporo eksperymentują. Między innymi z rabarbarowym dżemem, żurawiną, czarnym octem japońskim i innymi azjatyckimi przyprawami. Wykształceni we Francji, praktykujący w renomowanych hotelowych sieciach, biorą często udział w czekoladowych sympozjach, akademiach, festiwalach i targach. Edukują młodych, publikują, propagują zalety wyrobów czekoladowych. Degustację brownie z wasabi u Williama Curleya w Belgravii, smakowanie pełnych miodu muffinek w Rococo Chocolate Jannifer przeplata kolejnymi ciekawostkami. Słuchamy opowieści o zasługach Szwajcarów w czekoladowej branży, o paryskich targach czekoladowych, o muzeum czekolady w Kolonii i nowych trendach u belgijskich cukierników i lodziarzy. Dowiadujemy się, że kakaowe wyroby są ulubionym deserem brytyjskiej królowej i na każde urodziny cukiernicy pieką jej czekoladowe ciasta. Przez kilka minut zajmuje nas historia brownies, czekoladowych ciastek wymyślonych przed 120. laty w Chicago. Wynalazek hotelowego cukiernika triumfalnie krąży po świecie wzbogacając się wciąż nowymi formami i smakami. W hotelu, gdzie powstały ciastka, nadal jednak piecze się je według oryginalnej receptury. Polewę robi się na bazie moreli a masa pełna jest włoskich orzechów. Dalej Jennifer porównuje znane z rycin azteckie metody zbioru kakao i współczesne kakaowe żniwa na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Potem przewodniczka wręcza wszystkim własnego autorstwa recepturę na łatwe w pieczeniu czekoladowe ciasteczka. Wśród składników oprócz tortowej mąki, masła, cukru, jaj i dwóch gatunków czekolady widzę sodę oczyszczoną i waniliową esencję. Pieczenie trwa zaledwie 12 minut. Chocolate Chip Cake Cookies wyglądają wspaniale a smakują jeszcze lepiej.
Kiedy kilka lat temu Jennifer Earl przybyła do Londynu od razu zajęła się promocją prawdziwej czekolady. Jako czekoholiczka od urodzenia nie może patrzeć na zalewające rynek czekoladopodobne batoniki zyskujące popularność jedynie dzięki niskiej cenie i reklamom bogatych koncernów. Krążąc przez tydzień zakamarkami londyńskiego City znalazła kilkanaście miejsc, gdzie można posmakować naturalnych wyrobów z kakao. Postanowiła pokazać je światu choć do tej pory nawet sami londyńczycy nie potrafili ich docenić. Tak zrodził się pomysł Chocolate Extasy Tours – krótszych lub dłuższych tras dla amatorów czekoladowej rozpusty. Już za 30 funtów można dołączyć do grupy łasuchów podążających szlakiem sklepików, cukierenek i innych lokali serwujących całe zestawy wyrobów z czekoladą w roli głównej. Najkrótsze trasy liczą 2 – 3 kilometry i trwają około 3. godzin. Oprócz dużej dawki czekoladowych informacji, degustacji i biesiadnej atmosfery w cenę wliczono gadżety, drobne gifty i zniżkę na zakup wybranych produktów. Dłuższe wędrówki z przerwą na lunch lub kończące się kolacją przy winie kosztują nieco drożej. Ceny za prywatnie proponowane trasy, rodzinne wycieczki czekoladowe, wieczory panieńskie, okazjonalne eventy i inne czekoladowe imprezy można negocjować. Z Jennifer współpracuje kilkoro zaprzyjaźnionych przewodników bo liczba zgłoszeń na słodkie przechadzki rośnie. W mojej grupie wycieczkowej były dwie studiujące w Londynie Rosjanki, para cukierników z Barcelony, japońskie małżeństwo w podróży poślubnej i kilkoro londyńczyków. Programowo wycieczki odbywają się w każdą sobotę. Start o godzinie 10.00 a miejsce spotkania każdorazowo ustala organizatorka. Grupa liczy minimum 5 osób. Rezerwacji dokonuje się na stronie internetowej. Tam też znajdziemy wszystkie potrzebne informacje o ofercie, receptury nowych deserów i link do bloga czekoholików. Na stronie można zamówić Chocolate Extasy Newsletter, gratisowe receptury oraz zarezerwować miejsce na czekoladową imprezę (14. października) związaną z Londyńskim Tygodniem Czekolady. (
www.chocolateecstasytours.com/index.htm)
Czując jeszcze na ustach smak dziesiątków czekoladowych specjałów już mamy ochotę zafundować komuś bliskiemu takie doświadczenie. Nie ma z tym problemu bo u Jennifer można wykupić wycieczkę jako prezent. Pełni wiedzy o historii kakao i czekoladowych produktach sami też możemy wcielić się w rolę czekoladowego cicerone.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż