Via Baltica - pomysł na udaną wyprawę motocyklem
artykuł czytany
41732
razy
Sama trasa Via Baltica jest mało skomplikowana „technicznie”. Nie ma tam górskich serpentyn czy też gruntowych odcinków. Nasze maszyny to same „600”-tki – Bandit, Fazer i R6.
Wszystkie spisały się bardzo dobrze, przy czym do szaleństw na pustych odcinkach najlepiej nadawała się „szóstka”, a najwygodniejszy był stabilny Bandit ze swą obszerną kanapą i bardzo dobrą ochroną przed wiatrem. Chwile na Bandicie były prawdziwym relaksem w zestawieniu z twardą kanapą Fazera i „kompaktową” pozycją na R6. Dodatkowo R6 można było przejechać nawet wspomniane 800km w ciągu ok 9 godzin, ale pod jednym warunkiem, że prędkość nie spada poniżej 120 km/h. Wtedy kierowca nie jest unoszony już lekko do góry i cały ciężar przenoszony jest na ręcę, a te w takiej sytuacji zaczynają mocno boleć i nie wytrzymywać trudów takiej jazdy po ok 300 km. Dobrym pomysłem dla wszystkich jest wtedy zamienianie się jednośladami dla odpoczynku rąk, a dla kierowców w pozycji prostej, dla odciążenia chwilowo kręgosłupa.
Policja
Drogówka u naszych północnych sąsiadów jest raczej bardziej restrykcyjna niż w Polsce. Przekonać się nam było dane o tym już na początku wyjazdu gdy zostaliśmy zatrzymani na przekroczeniu prędkości o 12 km/h w miejscu gdzie ograniczenie wynosi 90... U nas prawdopodobnie policjant nawet nie zaprzątałby sobie głowy tego typu wykroczeniem, ale tam na tle spokojnie jeżdżących kierowców takie przekroczenie prędkości odbierane jest jako coś poważnego. Z litewską policją negocjuje się dosyć ciężko i tylko dobra znajomość języka rosyjskiego z obu stron pozwalająca na zabawne zestawienie litewskiej rzeczywistości z tą, do której przywykliśmy w Polsce pozwoliła nam odjechać bez mandatu. Tutaj trzeba zaznaczyć, że to nie sama wysokość mandatu (ok. 80 zł) jest problemem, ale fakt, że policjanci upierają się przy uiszczeniu kary na miejscu, co w przypadku braku gotówki oznacza zatrzymanie prawa jazdy do czasu zameldowania się na posterunku z dowodem opłaty mandatu w banku.
Trochę zaskakujący był dla nas fakt, że litewska i estońska drogówka lubi stać z radarem w miejscach gdzie nie ma żadnych ograniczeń, w miejscach, gdzie aż prosi się o odkręcenie. Niektóre z tych miejsc to kilkukilometrowe proste z idealną widocznością i nawierzchnią, gdzie ciężko było się nieraz opanować i nie przetestować choćby przez chwilę prędkości maksymalnych własnego czy kolegi motocykla.
Koszty
Koszty wyjazdu do naszych północnych sąsiadów są zdecydowanie atrakcyjne. Średnia cena paliwa to około 3-3,5 zł i przy tym jest to zdecydowanie lepszej jakości paliwo, mimo że tankowaliśmy teoretycznie średniej jakości (95 a mają także 92 i 98) niż to co u nas sprzedawane jest pod nazwą „benzyna bezołowiowa”.
Wszystkie motocykle zużywały mniej paliwa, niż ma to miejsce w Polsce przy podobnej eksploatacji, więc raczej nie ma tu mowy o przypadku. Rekordzistą był Fazer zużywający nieraz tylko 5,0l/100km, a najwięcej paliła R6 od 5,5l do 6,6l/100km, zależnie od wiatru i prędkości przelotowych.
Jeśli już jesteśmy przy paliwie to warto zaznaczyć, że na wielu stacjach na Litwie wymagane jest uiszczenie opłaty przed tankowaniem. Nie zdając sobie sprawy z tego faktu daliśmy jednej z pań niezłą reprymendę za, w naszym nieświadomym odczuciu, traktowanie nas jak potencjalnych złodziei. Dystrybutor został co prawda włączony, ale dopiero po chwili zobaczyliśmy, że autochtoni najpierw płacą, a dopiero potem tankują...
Przeczytaj podobne artykuły