Boże Narodzenie na Północy
artykuł czytany
11892
razy
Choinka, szwedzki stół i Jul Tomte.
Świąteczne zwyczaje przywędrowały do Skandynawii z Niemiec już kilka wieków temu. Na początku XVIII stulecia Szwedzi zaczęli dekorować choinki wzbogacając asortyment ozdób aż do czasów obecnych. Początkowo na drzewku wieszano figurki wykonane z kory, szmatek, suchych kwiatów i słomy. Z biegiem lat dodawano kolorowy papier, barwione łańcuchy, stearynowe świeczki, łakocie i bombki. Obecnie, wnoszona do domu kilka dni przed Wigilią żywa choinka, nie odbiega wyglądem od tych w Polsce, Kanadzie czy w Austrii. Dzięki podlewaniu drzewko powinno w zdrowej kondycji dotrwać do Dnia Knuta następującego dwadzieścia dni po Bożym Narodzeniu. Od lat każde miasteczko a także osady, osiedla, instytucje i większe zakłady pracy dekorują swoje własne drzewka sytuowane na zewnątrz budynków. Już pierwszy tydzień Adwentu mobilizuje wszystkie lokalne społeczności do tych radosnych działań. Dystyngowani prezesi firm, policjanci i drwale obok nauczycieli, młodzieży i reszty parafian wspinają się na drabiny, stukają młotkami, montują, dopieszczają i deliberują. Rzadko na ogół praktykujący Szwedzi mają wtedy okazję porozmawiać z pastorem, który zazwyczaj towarzyszy parafianom w rytuale przedświątecznych przygotowań.
Tradycja religijna nakazuje by głównym dniem świątecznej celebry była Wigilia 24 grudnia. Dzieci są w trakcie wielodniowych ferii a kto chce, ten powstrzymuje się od pracy. Dawniej, gdy Szwecja pozostawała krajem chłopów i rybaków, w Wigilię pozwalano sobie jedynie na prace związane z karmieniem zwierząt gospodarskich i przygotowywaniem wigilijnego stołu. Około godziny piętnastej można zacząć świąteczną ucztę, która u naszych północnych sąsiadów wcale nie kojarzy się z postem. Smörgasbord - tradycyjny szwedzki bufet, w dniu Wigilii pełen jest treściwego jadła. Usytuowany w pobliżu wigilijnego stołu ugina się pod połciami szynki, talerzami z wieprzową galaretą i wędlinami. Nie może na nim zabraknąć śledzi w paru kulinarnych wariantach, wędzonego łososia, ryżowej owsianki, ługowanego dorsza i cynamonowych ciasteczek oraz pierniczków o rozmaitych kształtach. Dorośli biesiadnicy raczą się piwem, narodową wódką aquavit i, coraz częściej, szlachetnymi winami sprowadzanymi z całego świata. Przy każdej świątecznej okazji powodzeniem u naszych północnych sąsiadów wielkim powodzeniem cieczy się glögg. (Patrz przepis)
W Szwecji rozdawaniem gwiazdkowych prezentów od dziesiątków lat zajmuje się Jul Tomte. Z wyglądu przypomina przyjaznego krasnala z brodą a swoje korzenie ma w środowiskach wiejskich, gdzie zazwyczaj powstawały legendy. Początkowo skrzat ten był ponoć okropnie brzydkim trollem w ogóle nie utożsamianym z Bożym Narodzeniem. Miał wraz z elfami, gnomami i całą plejadą baśniowych stworzeń siedzieć pod podłogami lub w zakamarkach stodół. Według ludowych podań jego rola polegała na tym, że pilnował domowników, inwentarza żywego i dobytku w czasie świąt a w zamian dawano mu jedzenie. Obecny wygląd nadali mu artyści końca XIX wieku malujący karty z życzeniami. Tomte stał się natychmiast symbolem dobrodziejstwa, wyparł Świętego Mikołaja i zdobył serca dzieci. Pojawia się z worem pełnym podarków przy końcu kolacji lub w drugi dzień Bożego Narodzenia. Mniejsze prezenty wkłada do skarpet wieszanych przy kominku, dołączając czasami karteczki z wierszykami - zagadkami.
Szwedzi nie kultywują zwyczaju chodzenia na pasterkę a nieliczni wierni udają się do kościołów w świąteczny poranek. W zeszłych stuleciach urządzano wyścigi sań powracających do domu po mszy. Wierzono wtedy, że zwycięstwo w tej konkurencji zapewni gospodarzowi dobre zbiory w nadchodzącym roku. Podczas całego świątecznego okresu w większości szwedzkich domów czczono ciepło i światło. Szczególnie w prowincjach północnych, gdzie słońce zimą prawie się nie pojawia. Dwuramienne świeczniki w kształcie piramidy ustawiane w oknach do dziś symbolizują ten pradawny zwyczaj.
Wielu rodziców korzystając z przerwy w zajęciach szkolnych wyjeżdża ze swymi pociechami do ciepłych krajów na krótkie pobyty wypoczynkowe. Stać na to nawet mniej zamożnych Szwedów, Norwegów i Finów więc hotele Egiptu, Sri Lanki czy Bali pełne są wtedy skandynawskich gości. Wrodzona dbałość o kondycję fizyczną i zamiłowanie do zimowej aktywności sprawia, że duża część mieszkańców Szwecji nigdy się nie nudzi. Bez względu na wiek oddają się pasji narciarstwa biegowego, łowią spod lodu i polują na pardwy. W wielu regionach kraju odbywają się setki masowych imprez narciarskich, wyścigi psich zaprzęgów i przejażdżki skuterami śnieżnymi. Podobnie, jak w sąsiedniej Finlandii, tysiące amatorów ma Szwecji rytuał korzystania z łaźni parowych, tarzania się w śniegu i kąpieli w przeręblach.
Świąteczne ciekawostki kulinarne
Zazwyczaj dzień przed Wigilią w niektórych szwedzkich rodzinach kultywowany jest pradawny zwyczaj doppa i grytan (maczanie w kociołku). Kawałki żytniego, razowego chleba nasącza się tłustym bulionem i spożywa. Dawniej biedniejsza część społeczeństwa wykorzystywała w ten sposób rosół pozostały po gotowaniu szynki świątecznej. Obecnie to symboliczny rytuał wyrażający dziękczynność za to, że się dobrze darzy. Niektórzy Szwedzi także w ten sposób rozpoczynają samą Wigilię. Do kociołka jednak dodają dużo więcej niż ich przodkowie. W pachnącym wędzonką bulionie pływają więc spore pęta kiełbas, kawałki bekonu i zmiażdżona kolorowa fasolka. Kiedy trzy lata temu spędzałem Boże Narodzenie u zaprzyjaźnionego myśliwego w okręgu Härjedalen, kosztowałem tego specjału w kilku domach. U jednego z farmerów treściwy kociołek usytuowano w pełnym śniegu ogrodzie nad specjalnie przygotowanym paleniskiem. Przed rozpoczęciem wigilijnej fety wstaliśmy od stołu i z sosjerkami wyszliśmy na zewnątrz. Gospodarz rozdzielał zawartość saganka i wszystkim składał świąteczne życzenia. Potem zaprosił sąsiadów, którzy w zamian za poczęstunek doppa i grytan odwzajemnili się zaproszeniem nas wszystkich na lutfisk.
Ta marynowana w ługu, a następnie suszona ryba - tradycyjnie dorsz - jest najpewniej symbolem postu pamiętającym czasy sprzed paru setek lat. W Szwecji przestrzegano wtedy jeszcze religijnego kalendarza ustalanego przez papieży. Lutfisk, znany pod podobną nazwą od Helsinek po Reykjavik, związany jest ze starą metodą konserwacji ryb. Suszące się pod specjalnym zadaszeniem wielkie dorszowe filety to także dziś charakterystyczny obrazek z Lofotów, Bornholmu czy Gotlandii. Obecnie, obok wielu rybnych dań, ługowany dorsz stanowi przysmak wielu mieszkańców Skandynawii. Gotowany i podawany z dziesiątkami wariantów sosów urozmaica menu ważnych bankietów i wzbogaca świąteczne stoły. Serwują go słynne restauracje i nie ma kulinarnych szwedzkich przewodników, w których by go pominięto.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż