Siedem dni w Egipcie
artykuł czytany
3553
razy
Na spóźnioną kolację wróciliśmy już po 23. Wcześniej oczywiście daliśmy bakszysz kierowcy autokaru, do czego gorąco zachęcał nas rezydent (tak będzie przy każdym wyjeździe).
Środa upłynęła nam pod znakiem imprezy zwanej Super Beduin Safari. Wsiedliśmy do ośmioosobowego jeepa i pojechaliśmy w głąb pustyni. Wśród nas były dwie Rosjanki, jedna młoda para z Gdańska, jedna z Kielc, no i my. Naszym przewodnikiem był tym razem Egipcjanin z polskim obywatelstwem (mieszkał w Łodzi od 1978 roku, a teraz znów wrócił do pierwszej ojczyzny).
Zatrzymaliśmy się nieopodal beczki tkwiącej pośród piasków niczym drogowskaz. Obok nas zaparkowało kilkanaście innych jeepów. Jak się okazało – z tego właśnie miejsca można było oglądać fatamorganę. Zjawisko to widziałem pierwszy raz w życiu. Faktycznie, tak jak czytałem w młodości, patrząc na bezkresny piasek wyraźnie „widziało się” lustro wody. Niesamowite złudzenie!
Do wioski beduińskiej, zbudowanej specjalnie dla potrzeb turystów, jechaliśmy około trzydziestu kilometrów. Przez cały czas towarzyszył nam operator, który siedząc na dachu jednego z jeepów dokonywał ekwilibrystycznych łamańców, filmując całą eskapadę. Na miejscu otrzymaliśmy poczęstunek, który z daleka pachniał sklepowymi regałami, a nie beduińskimi rękami, ale co szkodzi poudawać, że to lokalne pożywienie.
Po krótkim odpoczynku rozpoczęły się przejażdżki po pustyni. Najpierw na kładach (całkiem przyjemnie prowadzi się ten czterokołowiec), potem na meleksach (zdecydowanie mniej atrakcyjne), a wreszcie na wielbłądach. Te ostatnie zresztą najbardziej pasowały do okoliczności.
Namiastką prawdziwego życia Beduinów był pokaz pieczenia ich chleba, czyli tzw. pity. Nad ogniskiem z wysuszonego łajna wielbłądziego umieszczono okrągłą blachę, na którą kobiety z zasłoniętymi twarzami wprawnie układały cienkie plastry rozwałkowanego ciasta. Po chwili przewracały je na drugą stronę i chleb był już gotowy. Zaręczam, że smaczny, choć bez drożdży i innych wspomagaczy.
W programie przewidziano też oglądanie występujących na pustyni gadów i płazów, oczywiście nie w naturalnych warunkach, lecz w terrarium. Inaczej liczba turystów mogłaby drastycznie zmaleć, gdyby spotykali na żywo kobry i inne skorpiony…
Przeczytaj podobne artykuły