podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Afryka » Siedem dni w Egipcie
reklama
Ireneusz Gębski
zmień font:
Siedem dni w Egipcie
artykuł czytany 3553 razy
Wieczorem wzięliśmy udział w części artystycznej, którą poprzedziło wspólne palenie fajki wodnej. Potem rozpoczęły się tańce brzucha. Tutejsze tancerki prezentowały znacznie wyższy poziom niż te wspomniane z okazji pobytu w Oazis. Również wirujący derwisze wzbudzali powszechny zachwyt. Gwoździem programu były chyba jednak pokazy w wykonaniu fakira. Połykanie mieczy, rozwalanie głazów na głowie, leżenie pod deską po której przejeżdża jeep – to tylko niektóre z jego numerów.
Na koniec zaserwowano nam kolację z pieczonym baranem jako daniem głównym. Oczywiście było oprócz tego dużo innych potraw, w tym owoce i napoje. Po posiłku pooglądaliśmy jeszcze trochę gwiazdy przez teleskop i w nocy wróciliśmy do hotelu.
Kolejnego dnia pobudka była już o godzinie 2.15. Czekała nas bowiem pięćsetkilometrowa podróż do Kairu. Do rogatek stolicy Egiptu dojechaliśmy o dziewiątej, ale dojazd do muzeum kairskiego zajął nam kolejna godzinę. Na zwiedzanie mieliśmy czas tylko do dwunastej. Nic dziwnego więc, że niewiele zapamiętałem z tego maratonu po salach i eksponatach z dawnej historii Egiptu. Może tylko wspomniane już wcześniej skarby z grobowca Tutanhamona nieco mocniej wryły się w moją pamięć. Pewnie dlatego, że właśnie tam jakiś Rosjanin nadepnął mi w tłoku boleśnie na piętę…
Być w Egipcie i nie zobaczyć piramid, to jakby iść na pielgrzymkę do Częstochowy i nie wejść do klasztoru na Jasnej Górze. Jasne więc jest, że prosto z muzeum pojechaliśmy do Gizy, by podziwiać ogromną piramidę Cheopsa i jej nieco mniejsze siostry: Chefrena i Mekenosa. Niestety, widać wyraźnie, że ząb czasu mocno nadwerężył te tajemnicze budowle. Sfinks też smutno wygląda z odłupanym nosem, ale i tak jest godny podziwu.
Po obiedzie pojechaliśmy do miejscowej perfumerii, w której chyba każdy rezydent ma jakiś procent od obrotów, bo mocno zachęca do zakupów. Podobno te perfumy są rewelacyjne i dorównują znanym zachodnim markom, ale jakoś się nie skusiłem…
Przez bazar Khan Kalili przelecieliśmy z prędkością meteoru, bo mieliśmy tylko 45 minut czasu. A trzeba wiedzieć, że sklepów jest tam znacznie więcej niż 45, więc o czym tu mówić? Do hotelu wróciliśmy grubo po północy, toteż zamiast kolacji zjedliśmy wczesne śniadanie.
Piątek był ostatnim dniem pobytu w Hurghadzie i w ogóle w Egipcie. O dwunastej pojechaliśmy na lotnisko, gdzie skończyła się ta krótka przygoda. Siedem dni to stanowczo za mało na Egipt!
Strona:  « poprzednia  1  2  3  4  [5] 

górapowrót
kursy walutkursy walut
[Źródło: aktualny kurs NBP]