Sri Lanka - 26.04-11.05.2003
artykuł czytany
5602
razy
Pierwszym zaskoczeniem było to, że w nie ma przewodnika po Sri Lance w języku polskim - jak widać kierunek jeszcze nie odkryty przez rodaków. Nabyliśmy więc Lonely Planet po angielsku, który jak się potem okazało był rewelacyjny.
Naszym "starym", chytrym sposobem załatwiliśmy sobie wylot do Colombo z Berlina (lotnisko Tegel). Ponieważ parking na Teglu jest niesamowicie drogi (a do Berlina pojechaliśmy samochodem) zostawiliśmy autko na lotnisku - Schenefeld. (1/3 ceny z Tegla - ok. 60 EUR/14dni).
Lecąc na Sri Lankę nie trzeba się na nic specjalnie szczepić. Jesteśmy, w o tyle lepszej sytuacji, że jadąc rok wcześniej do Afryki zaszczepiliśmy się na kilka nieprzewidzianych ewentualności - "lepiej dmuchać na zimne" zwłaszcza w odległych rejonach świata.
Bezpośredni lot do Colombo liniami Thomas'a Cook'a trwał 9,5 godziny, a różnica czasu w stosunku do GMT wynosi +6 godzin. Wiza turystyczna jest bezpłatna i wstęplowywana na lotnisku.
Obowiązującymi językami są syngaleski, tamilski oraz angielski. I o dziwo, choć Anglicy byli tu ostatnimi kolonizatorami srilankijczycy nie bardzo sobie radzą z angielskim. Z niemieckim idzie im znacznie lepiej - cóż niemieccy turyści są wszędzie, a "rynek" dostosowuje się do potrzeb.
Walutą obiegową jest Rupia Srilankijaska (1$ = ok. 97 RSL), ale płacić można w dowolnej wymienialnej walucie. Karty płatnicze są akceptowane praktycznie wszędzie .
WAIKKAL
Na miejsce pobytu wybraliśmy wybrzeże Waikkal kilka kilometrów od Negombo i około 40 km od Colombo. Zakwaterowaliśmy się w hotelu "Clubhotel Dolphin" (grupa Hoteli Serendib Leisure). Był to hotel 3* typu All INC. z największym na wyspie basenem (300 m łącznej długości).
Przeczytaj podobne artykuły