Sri Lanka - 26.04-11.05.2003
artykuł czytany
5602
razy
Mieszkaliśmy w bungalowach - był to jeden z powodów dla którego wybraliśmy taki właśnie hotel. Za "żadne skarby" nie dalibyśmy zamknąć się w 30-o piętrowym "klocku" i jeszcze "nie daj Boże" w mieście.
W standardzie bungalowu była klimatyzacja, taras, łazienka z prysznicem i... parasol. Tropiki rządzą się swoimi prawami, a jak się potem przekonaliśmy parasol bardzo się przydał.
Na terenie hotelu znajdowała się restauracja otoczona roślinnością tropikalną, boisko do piłki siatkowej, koszykówki, squasha. Dodatkowo, bilard, pole do mini golfa, strzelnica (łuk), mały amfiteatr. Płatne były jedynie sejfy w recepcji.
KLIMAT
Koniec kwietnia to początek pory MONSUNOWEJ. Gdy wysiedliśmy z samolotu... szok - po prostu nas zatkało. Wydawało mi się, ze oddycham prze gorący wilgotny i bardzo gruby ręcznik. W Polsce było raczej chłodno - a co więcej 1.5 tygodnia przed naszym wyjazdem spadł ostatni tej "wiosny" śnieg.
Jak się później okazało 32 st. C to stała temperatura dobowa - absolutny constans. Wilgotność w granicach 95% i to nad wybrzeżem. W dżungli było jeszcze większa. Pierwsze dni oblewałem się potem, a picie tylko potęgowało ten stan. Od godziny 8 do 16.30 świeciło bardzo ostre słońce. Przez pierwsze kilka dni punktualnie o godz 17-tej zrywała się tropikalna ulewa (wszyscy wręcz na nią czekali). Wreszcie dowiedzieliśmy się po co w standardzie pokoju są parasole.
Kilka pierwszych dni było absolutnie bezwietrznych i wtedy jedynym ratunkiem było przesiadywanie w oceanie lub w basenie. Nawet TUBYLCY przyznali, że w okresie w którym byliśmy było nadspodziewanie gorąco i parno.
JAK WIDAĆ ZAPOWIADAŁO TO KATAKLIZM JAKI NAWIEDZIŁ WYSPĘ 17 MAJA BR.
Przeczytaj podobne artykuły