Namaste Gvaliyar!
artykuł czytany
4486
razy
Podczas zwiedzania fortu zwróciłam uwagę na muzykę, która dochodziła do nas z wysokiej, białej świątyni. Była to Gurudwara Data Bandhi Chhod - świątynia Sikhów, zbudowana ku czci guru Har Gobind Sahiba, szóstego sikhijskiego guru, który był tutaj przez ponad dwa lata więziony przez władcę Jehangira. Przed wejściem do świątyni nakryliśmy głowy - moja koleżanka i ja naszymi indyjskimi szalami (duppattami) a Vishal pomarańczową chustką. Takie pomarańczowe chustki naszykowane są w tym celu przy wejściu do świątyni. Znajduje się tam też przechowalnia butów - do świątyni sikhijskiej, tak samo jak do świątyni hinduistycznej czy do meczetu - należy wchodzić boso. Tuż przed schodami prowadzącymi do świątyni znajduje się mini basen przez który trzeba przejść aby opłukać nogi. Schody wyłożone są zielonymi plastikowymi matami - prawdopodobnie po to aby mając mokre stopy nie poślizgnąć się na marmurowych schodach. Każda świątynia sikhijska nazywa się Gurudwara a kapłan w tej świątyni to Paathi. "Paath" w języku hindi oznacza "lekcję" czyli w wolnym tłumaczeniu "Paathi" to ktoś kto naucza (guru). Natomiast w świątyni hinduistycznej kapłan to "Pujari". "Puja" oznacza "modlitwę" dlatego Pujari to osoba która modli się, prowadzi modlitwę. Paathi w Gurudwara Data Bandhi Chhod - bardzo miły, starszy pan, o ciepłym i dobrotliwym spojrzeniu - gdy tylko nas zobaczył bardzo ucieszył się i spytał "Do you speak English?". A gdy odpowiedziałam, że tak - zaproponował, że nas oprowadzi. Opowiedział nam w skrócie o filozofii Sikhów sformułowanej przez guru Nanaka, żyjącego na przełomie XV i XVI w., a następnie sprecyzowanej przez dziewięciu kolejnych guru i ostatecznie sformalizowanej w 1699 r. przez dziesiątego guru Gobind Singha. Podkreślił, że Sikhowie wierzą w jednego Boga, który jest "sat" czyli prawdą ale również wierzą w reinkarnację. Zaproponował abyśmy spróbowały świętego jedzenia - było to coś podobnego do dania z kaszy manny, bardzo słodkie. Paathi zgodził się nawet zrobić sobie z nami na pamiątkę zdjęcia - tłumaczył Vishalowi jak ma stanąć aby zrobił ładne zdjęcie naszej trójki na tle białej Gurudwary. Na koniec powiedział - "Zapraszam wszystkich na herbatę" - ale ponieważ byliśmy już spóźnieni na obiad do Vishala mamy dlatego z żalem musieliśmy odmówić. Paathi powiedział - "To może następnym razem?" i dodał - "Jeżeli tylko będziecie mieli ochotę mnie odwiedzić to pamiętajcie, że zawsze jesteście tu mile widzianymi gośćmi.". Utwierdziło mnie to kolejny raz w przekonaniu, że gościnność to taka wspaniała specjalność wszystkich Hindusów - bez względu na wyznanie i region Indii w którym mieszkają.
Podczas naszego tygodniowego pobytu w Gwalior Kamal (przyjaciel Vishala) zawiózł nas do zbudowanej z czerwonego kamienia Świątyni Słońca, gdzie spotkaliśmy Hemanta - kolegę Vishala - z żoną, który też pracuje w Stanach Zjednoczonych a do Gwalior przyjechał na urlop. Bóg słońca - Surya (Sooraj) - jest czczony w tej świątyni a sama świątynia wzorowana jest na słynnej Świątyni Słońca w Konark (w stanie Orissa), chociaż jest mniejsza od niej. Ufundowana została przez rodzinę Birla i znajduje się w Morar - wschodniej części Gwalior. Przed wejściem Kamal zaproponował, że przypilnuje nam butów a Vishal nas oprowadzi. Powiedziałam - "Kamal, nie wygłupiaj się tylko chodź z nami". A on odpowiedział żartobliwie, że - Skoro przez kilka godzin wybierałyście stroje to jak teraz ktoś ukradnie wam buty to kolejne kilka godzin spędzimy na kupowaniu butów dla was a już robi się późno i zaraz zamykają sklepy.". Kamal ma bardzo duże poczucie humoru ale zawsze razem z Vishalem byli bardzo zdziwieni jak robiłyśmy z moją koleżanką zakupy - spędzając wiele godzin na wybieraniu sari, salwar-kameez i innych strojów. Po prostu nie rozumieją, że "zakupy to ulubiony sport kobiet".
Podczas naszego pobytu w Gwalior zwiedziłyśmy też Pałac Jai Vilas (1872-1874), należący do rodziny Scindia. Zawiózł nas tam nasz bardzo miły pan kierowca Mahesh, którego usługi na cały czas naszego pobytu w Gwalior wynajął nam Vishal (a Akhil i Archana pożyczyli nam auto, które otrzymali w prezencie ślubnym.). Pan kierowca zawsze rano czekał na nas pod hotelem i zawoził na uroczystości zaręczynowe i weselne, zwiedzanie zabytków, zakupy, w odwiedziny do członków rodziny itd. Podczas jednego popołudnia zawiózł nas do Pałacu Jai Vilas, uważanego po forcie za najsłynniejszy zabytek Gwalior. W części tego pałacu znajduje się muzeum - Jivaji Rao Scindia Museum - ale w drugiej wciąż mieszka rodzina królewska. Maharadża Jiyaji Rao Scindia upoważnił brytyjskiego architekta - pułkownika Michaela Filose'a - do zaprojektowania pałacu w ten sposób aby zrobić wrażenie na księciu Walii (późniejszym Edwardzie VII), który odwiedził pałac w 1875 r. W pałacu znajdują się meble z Wersalu, nabyte w okresie kiedy majątek Ludwika XVI był sprzedany po rewolucji francuskiej, wiele zdobionych luster i ozdób wykonanych w słynnych pracowniach szkła dmuchanego w Murano (Wenecja), perskie dywany i inne wspaniałe rzeczy. Uwagę zwraca srebrny miniaturowy pociąg ze szklanymi wagonami, który jeździ wokół stołu w jadalni, szklana kołyska z Murano w którym co rok podczas święta Janamashtam kołysana jest figurka Krishny oraz miecze niegdyś używane przez cesarzy Mogołów - Shah Jahana i Aurangzeba. Gdy już wychodziłyśmy z pałacu spotkałyśmy dwóch Rosjan, których poprosiłyśmy o zrobienie zdjęć. Byli mili i starali się nawet powiedzieć do nas coś po polsku ale gdy odeszłyśmy i wsiadałyśmy już do auta usłyszałam jak ze zdziwieniem powiedzieli - "Poliaczki naniali maszynu".
Po zwiedzeniu pałacu Jai Vilas pan kierowca zawiózł nas do uroczego miejsca znajdującego się gdzieś na peryferiach Gwalior. Miejsce wydawało się być magiczne - kilka małych świątyń zagubionych wśród drzew, gdzieś wśród ruin skaczące wiewiórki i fruwające zielone papugi oraz pole uprawne a na nim pracujące kobiety ubrane w różnokolorowe sari. Pan kierowca porosił te panie aby stanęły z nami do zdjęcia. Bez wahania zgodziły się a na pożegnanie pomachały nam. To miejsce zrobiło na mnie o wiele większe wrażenie niż pałac Jai Vilas, który wcześniej zwiedziłyśmy. Znajduje się tam też memoriał poświęcony ostatniemu królowi Gwalior - Madhav Rao Scindia - który po śmierci właśnie tutaj został spalony. Pałac Jai Vilas należał do jego dziadka. Zgodnie z tradycją tej rodziny wnuk otrzymuje takie samo imię jak dziadek, do imienia dodaje się czasami jedynie liczbę porządkową I, II itd.
W Gwalior znajduje się również grób Tansena z XVII wieku - ojca klasycznej indyjskiej muzyki Hindustani. Tansen był jednym z największych indyjskich muzyków i mówiono o nim, że jest jednym z dziewięciu klejnotów dworu Akbara. Legenda mówi, że ten kto będzie żuł liście tamaryndowca w pobliżu grobu Tansena będzie miał tak słodki głos jak on sam. Co roku w okresie listopada i grudnia odbywa się w Gwalior festiwal indyjskiej muzyki klasycznej upamiętniający Tansena.
W pobliżu grobu Tansena znajduje się mauzoleum afgańskiego świętego Muhammada Ghausa, który pomógł przywódcy Mogołów Baburowi (potomkowi Mitura i Chingis Khana) zdobyć fort Gwalior w XVI w.
Gwalior jest również centrum edukacji, z kilkoma wiodącymi szkołami takimi jak Miss Hill School, A M I Shishu Mandir, Carmel Convent School, DAV School oraz Padma Vidayalay. Znajdują się tu również dwie bardzo prestiżowe szkoły z internatami - The Scindia School (dla chłopców), założona w 1897 oraz Scindia kanya Vidyalaya (dla dziewcząt), założona w 1956 r. Dodatkowo ciekawostką może być informacja, że pierwsze inskrypcje pokazujące użycie zera pochodzą z Gwalior i datowane są na 876 n.e.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż