podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Azja » Kaukaz oczami wspinacza
reklama
Michał Kasprowicz
zmień font:
Kaukaz oczami wspinacza
artykuł czytany 2443 razy

Tak się zaczęło

Pomysł wyjazdu zrodził się zimową porą gdzieś na wydziale Geografii Uniwersytetu Warszawskiego. Kilku napalonych studentów postanowiło wybrać się w góry, najlepiej dzikie, wysokie i niedrogie. I tak podsycani opowieściami kolegów, wiadomościami o niespokojnej sytuacji politycznej,- myśląc przynajmniej coś się dzieje - wybrali Kaukaz.
Ja za Kaukazem zatęskniłem przeglądając zdjęcia sprzed trzech lat, kiedy to walczyłem z Mikołajem na Elbrusie, Gestole i Piku Warszawa. Był to mój pierwszy kontakt z górami lodowcowymi, pamiętam jak przed wyjazdem wyobrażałem sobie szczeliny pożerające ludzi, lawiny seraków i skomplikowane akcje ratunkowe. Jak się później okazało "nie taki diabeł straszny jak go malują"; z Kaukazu wracaliśmy z wypiekami na policzkach, zafascynowani górami, ludźmi i wszystkim co kojarzyło nam się z tym miejscem. Już wtedy wiedziałem, że na pewno kiedyś tu wrócę. Tak więc, gdy tylko nadarzyła się okazja, spakowałem plecak i w 22 osobowej grupie ruszyłem na wschód. Większość wyprawy stanowili studenci Uniwersytetu Warszawskiego, celem głównym znamienitej większości było zdobycie Elbrusa, (pisząc dyplomatycznie) najwyższej góry Rosji.

Trzeba się zaaklimatyzować

Na Kaukaz dotarliśmy 7 lipca po 56 godzinach spędzonych w pociągu relacji Brześć - Mineralne Wody. Z naszej licznej grupy w ciągu tygodnia na Elbrus weszło 12 osób, i jak to czasem bywa nie obeszło się bez przygód.
Bazę pod Elbrusem założyliśmy nieopodal schroniska Prijut 11 na wysokości 4200 m n.p.m. Sukcesywnie dzień po dniu aklimatyzowaliśmy się, jedni wchodzili na szczyt, inni wracali nieco zasmuceni porażką. Warunki pogodowe były bardzo zmienne.
Piątego dnia pobytu w Rosji, ok. trzeciej nad ranem kilkoro zapaleńców z naszej grupy wyszło w kierunku szczytu. Ja zrezygnowałem siedząc jeszcze w namiocie, wystarczyło, że wyjrzałem na zewnątrz i zobaczyłem! - właściwie to nic nie widziałem, wiał silny wiatr i padał gęsty śnieg. Przed południem wichura ucichła, wyszło słońce i zrobiło się przyjemnie ciepło. Dowiedzieliśmy się, że kilka godzin wcześniej podczas zawieruchy zginął młody Rosjanin - najprawdopodobniej zgubił drogę i schodząc pośliznął się na stromym stoku, ciało znaleziono w szczelinie niedaleko od naszej bazy. Wszyscy byliśmy przygnębieni tym zdarzeniem, bardzo też niepokoiliśmy się o naszych kolegów, którzy rano poszli na szczyt. Wczesnym popołudniem wrócili pogromcy Elbrusa, okazało się, że nie wszyscy - u góry walczył jeszcze Paweł. Z każdą godziną atmosfera stawała się bardziej nerwowa. Przypadkowo spotkani Czesi oświadczyli że nasz kolega Paweł jest skrajnie wyczerpany gdzieś w okolicach "skał Pastuchowa" (4700 m n.p.m.); z przerażeniem w oczach wyobrażając sobie najgorsze scenariusze, zmontowaliśmy małą ekipę ratunkową (zaleta dużej grupy). Do Pawła udało nam się dotrzeć przed zapadnięciem zmroku, znajdował się on pod opieką jednego z Czechów, miał poparzoną słońcem twarz, był u kresu sił, mocno zmaltretowany chorobą wysokościową. W rozmowie dało się wyczuć niedotlenienie mózgu, opowiadał nam o samolotach lądujących na stokach Elbrusa, o tym że Czesi ciągnęli go za nogi przez bazary i wysypiska śmieci. Dziewczęta zorganizowały ze schroniska małe saneczki do zwożenia pechowców, dzięki czemu Paweł mógł się wygodnie rozłożyć i tylko czekać aż znajdzie się na dole. Obsługa schroniska przyjęła Pawła z nieukrywaną radością, oferując mu darmowy nocleg. Pełni szczęścia, że wszyscy jesteśmy w komplecie, oddaliśmy się w objęcia Morfeusza.
Po blisko tygodniowym pobycie na stokach Elbrusa, postanowiliśmy zobaczyć jak wygląda prawdziwy, dziki Kaukaz. Pobyt pod najwyższą górą Rosji sprawił iż zatęskniliśmy za ciszą i spokojem, mieliśmy dosyć śmieci, ratraków i wszędobylskich turystów.
Część grupy udała się na Krym, a my uciekając przed cywilizacją dotarliśmy do doliny Adyr-Su. Tutaj naszym celem był Ullu-Tał, szczyt może nie wysoki, bo "tylko" 4207 m n.p.m., ale jak się później okazało wcale nie łatwy. W trójkowym zespole Paweł, Wojtek i ja wyruszyliśmy na podbój naszego Ullu. Podczas wspinaczki drogą 4A Paweł, wspinający się na końcu liny, odpadł na trawersie.
Strona:  [1]  2  3  następna »

górapowrót
podobne artykułyPrzeczytaj podobne artykuły
»  Mała Antarktyda o tysiącu nazwach
»  Bliżej niż myślisz... Kaukaz - najwyższe góry Europy
»  Moskwa
»  Samochodem po bezdrożach Rosji
»  TIR-em do domu, cz. I
»  TIR-em do domu, cz. II
»  Kuryle - Jak daleko na koniec świata
»  Sankt Petersburg
»  Rosja - Mongolia
»  Ural Polarny
»  Elbrus 2004 - studencka wyprawa turystyczno-naukowa
»  Gdzie Słońce nie zachodzi...
»  Za górami, za lasami...
»  Oczami "turistów-alpinistów"
»  Syberia
»  Koleją Transsyberyjską na wschód
»  Lądem z Rzeszowa do Bangkoku
»  Cinquecento do Kazachstanu przez Ukrainę i Rosję 2004
»  Chibiny - przez kopalnię na szczyt
»  Bal w Carskim Siole - współczesna rekonstrucja i słów kilka o Bursztynowej Komnacie
»  Pociągiem z Polski do Chin przez Rosję i Mongolię
»  Z wizytą u tuwińskiej szamanki
»  Wyprawa do Korei Południowej
»  Expedycja III Sey Kraków-Pekin
»  Rosja Polarna 2008
»  Rosja – Daleki Wschód i Kamczatka
»  Wyprawa Silk Road'2009
»  Ekspedycja Elbrus 2010
»  W dzikie serce Azji - AŁTAJ 2010
fotoreportażfotoreportaż
» Expedycja Morze Czarne 2004 - Tomasz Kempa
wyróżniona galeria
górapowrót
kursy walutkursy walut
Rosja (rubel) 1 RUB =  5 groszy
[Źródło: aktualny kurs NBP]