Koptowie - w poszukiwaniu wciąż żywej historii
Geozeta nr 11
artykuł czytany
13044
razy
Gdy mówimy o Egipcie pojawia się przed nami obraz piramid, sfinksa, Nilu, pustyni, wielkich faraońskich świątyń i... meczetów. Istnieje tu jednak wciąż żywa historia „mieszcząca się” pomiędzy odejściem faraonów a przybyciem arabskich zwycięzców - to historia Koptów.
Kraj nad Nilem miał wiele etapów w swoich długich dziejach. Nie zawsze, gdy zaczynał się nowy, stary kończył się bezpowrotnie. Dla kilku milionów Egipcjan nigdy nie zakończył się etap chrześcijański - Koptowie stanowią obecnie około 7% ludności egipskiej. Byli tu od tysiącleci. Orali ziemię, siali zboża, zbierali plony i budowali piramidy. Przetrwali czasy panowania Persów, Greków, Rzymian i Turków. Dziś podkreślają z dumą, że są potomkami faraonów.
Początkowo, gdy Arabowie opanowali Egipt w 641roku, słowem Qipt (greckie Aeigyptos) określali wszystkich jego mieszkańców, którzy poza nielicznymi wyjątkami (na przykład Żydami) byli chrześcijanami. Termin Kopt pozostał więc do dzisiaj synonimem egipskiego chrześcijanina. Na pierwszy rzut oka nie różnią się niczym od pozostałej ludności. Patrząc jednak uważnie można dostrzec elementy wyróżniające: mały krzyżyk wytatuowany na nadgarstku lub przegubie dłoni, odsłonięte włosy u kobiet, czasem biżuterię ze specyficznymi symbolami religijnymi. Charakterystyczne jest również imię, odwołujące się wprost do świętego patrona - neutralne, staroegipskie czy cudzoziemskie, nigdy o wyraźnych muzułmańskich konotacjach. Pojawiają się także różnice dotyczące małżeństwa i rodziny. Jak w całym egipskim społeczeństwie pary są zwykle kojarzone przez rodzinę, koniecznie w ramach tego samego wyznania, a małżonkowie są często krewnymi. Koptów obowiązuje monogamia. Uzyskanie rozwodu jest praktycznie niemożliwe. Muzułmanin, przynajmniej teoretycznie, może się rozwieść z żoną bez podania powodu wypowiadając trzykrotnie formułę rozwodową, Kopt dopiero, gdy dowiedzie żonie zdradę, a i wtedy istnieją trudności. Ostatnio kobiety islamskie uzyskały prawa do rozwodu, koptyjskie temu prawu nie podlegają. Jednym z „rozwiązań” staje się zmiana religii. Można by oczywiście podać wiele dalszych wyróżników w stosunku do ludności muzułmańskiej, pozostaje jednak pytanie: Co ich odróżnia od innych wyznań chrześcijańskich?
Za założyciela swojego kościoła Koptowie uważają św. Marka, który miał przybyć do Egiptu około roku 40. Jednak faktyczny rozdział z resztą chrześcijaństwa nastąpił w 451roku, po soborze w Chalcedonie, kiedy to Koptów uznano za monofizytów, czyli wyznawców jednej, bosko-ludzkiej natury Chrystusa. Oficjalnie potępiono tę naukę jako heretycką, a jako obowiązujący dogmat przyjęto naukę dyofizycką, zgodnie z którą Jezus ma dwie oddzielne natury - boską i ludzką. W rzeczywistości sprawa dotyczyła bardziej polityki niż religii. Nienawidzący swych bizantyńskich panów mieszkańcy Egiptu, przynajmniej w ten sposób, chcieli wykazać się duchem buntu. Dziś, ten kościół o obrządku wschodnim jest najbliższy cerkwi prawosławnej. Posiada swego niezależnego patriarchę, bogatą obrzędowość będącą rezultatem częściowej izolacji i własny język liturgii - arabski i częściowo koptyjski.
Poszukiwanie różnic teologicznych, czy doktrynalnych nie było jednak moim celem. Z racji wcześniejszego wykształcenia zajęłam się tropieniem materialnych pozostałości kultury i ich znaczeniem dla dzisiejszej społeczności. Pragnę podzielić się spostrzeżeniami z podróży do miejsc szczególnie ważnych historycznie. Stary Kair, Wadi an-Natrun, Suhag, Naqlun – to tylko niektóre miejsca koptyjskiego Egiptu. Jest ich dużo więcej, od Aleksandrii aż po Asuan, gdzie wciąż jeszcze można zwiedzić imponujące ruiny opuszczonego klasztoru św. Symeona przypominające fortecę. Nad Morzem Czerwonym istnieją dwa monastery św. Pawła i św. Antoniego sięgające samych początków ruchu monastycznego.
Stary Kair
Spotkanie z przeszłością zaczynam od Starego Kairu. Tutaj dwa tysiące lat temu stała rzymska twierdza, a obok niej funkcjonowało nieduże miasto Babilon. Wędrujemy schodami kilka metrów w dół. Wąskie przejście i jesteśmy w dzielnicy koptyjskiej. Uliczki są niewielkie, wybrukowane, przeznaczone tylko dla pieszych. Mijam sklep z biżuterią i tandetnymi wyrobami dla turystów, kobiety handlujące dewocjonaliami i wszelkimi różnościami. Przy skrzyżowaniu pod murem siedzi stary człowiek z psem. Sprzedaje plastikowe krzyżyki za jednego funta. Można go zobaczyć zawsze w tym samym miejscu - jest niczym stały, niezmienny element dzielnicy.
Kościoły z zewnątrz nie sprawiają zbyt imponującego wrażenia. Wejścia do nich znajdują się poniżej poziomu obecnej ulicy. Wnętrza mogą rozczarować osoby przywykłe do naszego bogatego zdobnictwa obiektów sakralnych, mają jednak własną niepowtarzalną atmosferę. Budowle zdają się mówić wiele o ludziach, którzy je wznosili, na przykład o ich światopoglądzie; mroczne wnętrza, małe powierzchnie, niezwykła prostota dekoracji, stare ikony o schematycznych rysunkach, drewniane inkrustowane ikonostasy. Nic tu nie przytłacza. Człowiek zyskuje właściwe proporcje w stosunku do budowli, nie jest jak w naszej kulturze „małą mrówką przygniecioną przez potęgę kamienia”. Jest gościem, który może tu bezpiecznie odpocząć, a raczej mógłby odpocząć, gdyby nie trwające w Egipcie nieustanne renowacje zabytkowych obiektów. Najpierw gruntownie się je burzy, a później ktoś próbuje wszystko poskładać. Przed Muzeum Koptyjskim, w kościołach i meczetach stoją przez wiele miesięcy rusztowania. Postęp w pracach jest niemal niewidoczny. Dziwne, że nikt nie wpadł jeszcze na pomysł przebudowania piramidy Cheopsa... Od zakłócania wewnętrznej harmonii miejsca są jeszcze zastępy turystów „oświecanych” przez usłużnych, egipskich przewodników. Tłumaczą im głośno, dlaczego kolumna ma kształt kolumny, krzyż krzyża i inne tym podobne mądrości, zupełnie jakby oprowadzali wycieczki Marsjan. Swój wkład w dzieło psucia oryginalnego stylu mają też sami właściciele, czy raczej, jak można by ich określić, zarządzający. W miejsce starych pociemniałych ikon umieszcza się coraz częściej nowe, których kiczowatość i ostre barwy „biją po oczach”. Jednak Koptom, przynajmniej raz w tygodniu (w niedzielę), wydają się nie przeszkadzać drobne niedogodności.
naczna część społeczeństwa Koptów należy do elity intelektualnej: są nauczycielami, pisarzami, urzędnikami, administratorami, politykami. Inni posiadają własne małe sklepiki i warsztaty. Część ludności uprawia od pokoleń ziemię. W Kairze istnieje też dzielnica biedoty utrzymującej się ze zbierania i sortowania śmieci. Żyją właściwie na wielkim śmietniku, gdzie już małe dzieci przyuczają się do „zawodu” śmieciarza. Wszystkich jednak „łączy” niedziela... nie jest tylko kolejnym, świątecznym dniem (oficjalnie wolny od pracy jest piątek, w urzędach także sobota). Półmrok, zapach kadzidła i podniosłe śpiewy częściowo w starym, zapomnianym już języku wypełniają Koptom niedzielny poranek. Liturgia trwa zwykle od 2 do 3 godzin. Później następują spotkania rodzin i znajomych, rozmowy z duchownymi, pouczenia i wspólne posiłki. Ludzie gromadzą się często niedaleko kościoła, jak w Starym Kairze, lub w specjalnie wyznaczonej sali w klasztorze. Patrzyłam na ludzi siedzących byle gdzie - na murku, na ziemi - pijących herbatę i odwijających przygotowane wcześniej kanapki. Przed nabożeństwem nie mogą nic jeść, wobec tego pierwszy posiłek dnia wypada dopiero koło południa. Bardzo często się pości, nie tylko na Boże Narodzenie i Wielkanoc, ale wszystkie większe święta są poprzedzane okresami postu. Nie spożywa się mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego takich jak jajka, mleko, czy ser. W sumie ilość dni postnych w roku wynosi około 200. Ważny jest jednak nie tylko sam posiłek, ale także czas spędzony z bliskimi i przyjaciółmi. Iluż znajomych można obgadać, ile wad im wytknąć; swoiste forum dyskusyjne i wymiana poglądów w społeczeństwie, do którego nie dotarła jeszcze moda na anonimowość i obojętność. Wyraźnie widać, że tworzą jakby fragment większej całości i chyba właśnie to poczucie pewnej wspólnoty umacnia ich w niełatwych przecież czasach.
Przeczytaj podobne artykuły