podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Afryka » Atlas Wysoki - Jebel Toubkal 4167 m n.p.m.
reklama
Marzena i Adam Kutny
zmień font:
Atlas Wysoki - Jebel Toubkal 4167 m n.p.m.
artykuł czytany 13311 razy
Aby wybrać się w Wysoki Atlas nie sposób ominąć Marakeszu - także i my pierwszy dzień podróży rozpoczęliśmy właśnie tam. Zaraz po znalezieniu hotelu - oczywiście w medinie - poszliśmy zwiedzać miasto, a przede wszystkim słynne "suki" czyli olbrzymi targ w okolicy placu Dżemaa el-Fna. Kupić tam można wszystko od owoców, wyrobów rękodzielniczych i turystycznych pamiątek, po dywany i złoto, a nie mówiąc już o odciętym łbie barana. Odwiedziliśmy także Medresę Ali ben Jusuf - budynek szkoły teologicznej wybudowany w 1565 roku urzekający pięknymi sztukateriami i płytkami zellij, Pałac el-Badi niegdyś wspaniały obecnie niestety w większości zrujnowany oraz Pałac de la Bahia, gdzie odpoczywaliśmy w cieniu pięknych ogrodów, podziwialiśmy także 70 metrowy minaret Meczetu Kutubia, zaś na targ postanowiliśmy powrócić wieczorem, gdy ożywa on ze zdwojoną siłą. Po zmroku pojawiają się tam zaklinacze węży, akrobaci, bajarze snujący opowieści, można zobaczyć skorpiony i małpy, zjeść specjały miejscowej kuchni - ale nie tylko, czy napić się wyśmienitego soku ze świeżych pomarańczy (polecamy stoisko nr 60 - rabat plus dolewka gratis). Przespacerowaliśmy się jeszcze wąskimi uliczkami "suków" i już pakowaliśmy się w hotelu na jutrzejszy wyjazd w góry.
Rankiem okazało się, że nasz transport się nie pojawił, a że w Maroku czas płynie inaczej było to tylko spóźnienie i z dwugodzinnym poślizgiem wyjechaliśmy z Marakeszu. Do wioski Asni prowadziła droga asfaltowa, która kończyła się praktycznie tuż za wioską - dalej jechaliśmy wyboistą trasą wzdłuż koryta rzeki - jeszcze dzisiaj widać tu ślady powodzi z 1995 roku spowodowanej olbrzymimi opadami deszczu - podmyte budynki i droga. Popołuniu docieramy do Imlil - to niewielka wioska na wysokości około 1700 m będąca bazą wypadową na Toubkal - wyładowaliśmy się w centralnym miejscu przy małej knajpce, gdzie można napić się miętowej herbaty czy coli. Nieopodal znajdowały się sklepy z berberyjskim rękodzielnictwem, a dodatkowo zostaliśmy otoczeni przez chmarę handlarzy podsuwających nam a to naszyjnik, a to nóż, a to minerały. Napiliśmy się, a niektórzy po ostrych targach dokonali zakupów, resztę pozostawiając na zejście z gór.
Na noc zatrzymaliśmy się w Hotelu el Aine w pokojach na tyłach małego, zacisznego ogródka. Wieczorem po krótkiej wycieczce na mułach do odrestaurowanej kazby na pobliskie wzgórze zjedliśmy kolację w hotelu, nieco zniecierpliwieni oczekiwaniem na zwolnienie jadalni przez grupę francuską, która zdawała się nie rozumieć o co nam chodzi... Właściciel zrozumiał, przyniósł dodatkowy stół i w jako takich warunkach podał nam nieśmiertelny kuskus i tajine. Po kolacji zaś dodatkowo zaserwował nam "berber whisky" - niestety z alkoholem miało to niewiele wspólnego (byliśmy niepocieszeni) i była to oczywiście słodka "miętówka" parzona ze świeżej mięty (po powrocie do kraju ochrzczona jako "berberucha"). Pakujemy plecaki i jutro ruszamy.
Rankiem pojawiają się jak zwykle problemy transportowe - uzgodniona cena mułów wzrosła w ciągu nocy o 20 Dh - liczyliśmy się z taką możliwością, jednak mamy obawy, czy dalsza inflacja nie nastąpi wraz ze wzrostem wysokości nad poziomem morza - w końcu rejestrujemy transakcję na video i za mułami obciążonymi naszymi plecakami ruszamy w górę. Widoki jak i pogoda są wspaniałe, wioski na zboczach gór, zielone doliny i ośnieżone szczyty w oddali.
Pniemy się powoli w górę mijając wioski, a potem już tylko pojedynczych sprzedawców napojów, minerałów (prawie każdy z nas posiada stamtąd wspaniały ametyst), po drodze można było kupić nawet dywan. Najpierw dostrzegamy liczne rozbite namioty , a na końcu ukazał nam się kamienny budynek - nasz dzisiejszy cel: schronisko Toubkal na wysokości 3207 m. Nasze plecaki już tam są - berberowie znowu okazali się solidni.
Zajmujemy w schronisku jedną z sal z piętrowymi łóżkami i przygotowujemy posiłek w schroniskowej kuchni. U nikogo nie widać objawów choroby wysokościowej i następnego dnia część ekipy zamierza wejść na Toubkal, druga część zaś na któryś z okolicznych szczytów. Pierwsza ekipa wstała o szóstej rano, następna przed godziną ósmą. Przy śniadaniu dowiedzieliśmy się o zbliżającej się zmianie pogody i zapadła decyzja - też idziemy dzisiaj. Szybko zebraliśmy się i wyszliśmy w górę, początkowy odcinek to stromy obsuwający się piarg, od razu dały znać o sobie moje kolana, które ostatni raz strajkowały na Gran Paradiso, wyżej jest nieco lepiej - teren nieco się wypłaszcza, potem niewielka skalna kulminacja przed granią i potem bardzo łagodne zygzaki w górę kończące się kolejnym wypłaszczeniem pod szczytem, po drodze spotkaliśmy schodzącą pierwszą część ekipy. Wierzchołek przez cały czas wspinaczki był praktycznie niewidoczny, dopiero na końcu wynurzył się zza zasłaniającego go skalnego grzebienia. Pogoda faktycznie trochę się popsuła, niebo zasnuło się chmurami, ale było ciepło.
Na Jebel Toubkal na wysokości 4167 m nie było ani grama śniegu! 24.04.2001 szczyt osiągnęli wszyscy uczestnicy wyprawy (a liczyła ona 19 osób) - kilka pamiątkowych fotek oraz kamieni i w dół, zejście ze względu na piargi nie należało do najprzyjemniejszych i trochę dało w kość - wejście i powrót do schroniska zajęło około siedmiu godzin. Kolejnego dnia wróciliśmy do Imlil, po drodze znowu kupując i targując berberyjskie towary. W wiosce chwila odpoczynku w oczekiwaniu na zejście całości ekipy, a potem powrót do Marakeszu z krótkim postojem w Asni - tutaj żegnamy się z górami, teraz będziemy je podziwiać zza szyb samochodu - przed nami droga przez Atlas Wysoki do wąwozu Dades oraz piaszczystych saharyjskich wydm w Merzouga... Wyprawa była przygotowana i prowadzona przez Agencję Trekingową Annapurna.

górapowrót
podobne artykułyPrzeczytaj podobne artykuły
»  Berberowie - Lud owiany tajemnicą
»  Historyjki z Maroka
»  W stronę pustyni... czyli zapiski z wyprawy do Maroka
»  Brama Afryki - Dona nobis pacem cordium
»  Maroko 2006
»  W medinie Fezu
»  Cinquecento z Krakowa do Dakaru
»  Wyprawa dookoła Sahary. Część I - Przejazd przez Europę i Maroko
»  Wyprawa dookoła Sahary. Część II - Mauretania
»  Wyprawa dookoła Sahary. Część III - Mali
»  Wyprawa dookoła Sahary. Część IV - Burkina Faso i Mali
»  Wyprawa dookoła Sahary. Część V - Senegal, Gambia i Senegal
»  Wyprawa dookoła Sahary. Część VI - Maroko i powrót
»  Expedycja Mahrab 2006
fotoreportażfotoreportaż
» Historyjki z Maroka - Anna Pacholak
» Ekspedycja Mahrab - ludzie - Tomasz Kempa
wyróżniona galeria
górapowrót
kursy walutkursy walut
[Źródło: aktualny kurs NBP]