Joanna i Artur Morawcowie
Birma (2002)
artykuł czytany
20385
razy
Sądzimy, że faktycznie lepiej dać zarobić żyjącym w biedzie Birmanczykom, (płacąc w prywatnych knajpach, hotelach, sklepach, autobusach etc) a jeśli tylko się uda ominąć obowiązek zapłaty opłaty dla rządu.
Wymiana pieniędzy
Wszyscy obcokrajowcy przybywający do Birmy są zobowiązani do wymiany 200 USD na tzw. FEC czyli Birmańskie bony. Kurs wymiany wynosi 1 USD na 1 FEC. Wysokość tej wymiany jest niezależna od czasu pobytu w Birmie. Można za łapówkę (panie w kasie chętnie je przyjmują, nierzadko same proponują) zmniejszyć wysokość tej przymusowej wymiany. My za 10 USD wytargowaliśmy wymianę nie 400, a 200 USD za 2 osoby. (Pani początkowo chciała 20 USD za te przysługę) Nie warto z wysokością łapówek przesadzać. Kurs FEC na czarnym rynku jest około 10% niższy niż kurs USD (w grudniu 2002 za 1 USD można było dostać około 1000 k (kiatów), a za 1 FAC ? 900 k. Za duże nominały ma się trochę więcej, banknot 100 dolarowy wymieniliśmy po kursie 1030 kiatow za dolara. Warto dodać, ze kurs państwowy wynosi 7 kiatow za 1 USD. Tak więc łapówka większa niż 10 % kwoty zwolnionej z wymiany jest nieopłacalna. Po drugie trochę FAC i tak jest konieczne. W Birmie za noclegi, wstępy do muzeów oraz podróże koleją i lokalnymi liniami lotniczymi trzeba płacić albo w USD, albo w FEC. Warto obliczyć sobie więc w przybliżeniu, ile FEC będzie nam potrzebne na zwiedzanie i noclegi i nie tracić niepotrzebnie pieniędzy na łapówki. Ponieważ czarnorynkowy kurs FEC jest niższy od USD, opłaca się nawet gdy zabraknie nam już FEC sprzedać na czarnym rynku dolary i dokupić trochę FEC ? po odliczeniu prowizji handlarzy powinniśmy zarobić na tym około 5 %. Gdy po odprawie dojedziemy już z lotniska do miasta trzeba wymienić dolary na lokalna walutę. Kurs bankowy jest śmieszny, dlatego należy wymiany dokonać na czarnym rynku. Prawdopodobnie zaproponują wymianę już w hotelu, warto jednak wiedzieć, ze handlem walutą trudnią się prawie wszystkie sklepy jubilerskie oraz wiele biur podróży. Przy wymianie warto się targować, można podbić trochę cenę. W Rangunie najłatwiej wymienić pieniądze w okolicach Targu Bogyoke Aung San.
Ceny
W Birmie turyści płacą za niektóre dobra i usługi w lokalnej walucie, a za niektóre w USD lub FEC. Opłaty, za które trzeba płacić w ?twardej walucie? są, jak na warunki Azji Pd-W, dość wysokie. Dolarami lub FEC należy płacić za hotele, mimo że są one prywatne. Właściciele muszą ewidencjować turystów zagranicznych i odprowadzać od nich spory podatek. Jednak można czasami wytargować dobre ceny. Należy zawsze trochę poszukać. Ceny w hotelach kształtowały się 6 $-10$ za pokój dwuosobowy z łazienką. Dość dużo w Birmie trzeba wydać na wstępy do muzeów i pagód. Ceny narzucone przez rząd wynoszą od 3 do 10 USD za obiekt, a biorąc pod uwagę ich mnogość zwiedzanie sporo kosztuje. Drogie są również przejazdy koleją (pociąg Rangun ? Mandalay od 30 USD). Za to ceny w lokalnej walucie są bardzo niskie. Tanie są miejskie i dalekobieżne autobusy, bardzo tania żywność, tanie restauracje oraz ubrania i rozliczne pamiątki.
Oto przykładowe ceny:
ciasteczka z kokosem 20 K, 1kg banany 100K, obiad ( plus napój i czasami deser) ok 1000K-4000K, star cola 100K, woda mineralna 100K,kokos ?pyszny napój 100-200K, piwo 500-750k.
Podróżowanie po Birmie
Najtańszym środkiem transportu jest autobus. Jest on naprawdę tani. Za ponad 600 kilometrowy przejazd pomiędzy dwoma głównymi miastami Birmy (Rangunem i Mandalay) płaciliśmy 2500 k, czyli około 2,5 USD. Autobusy z klimatyzacją są niewątpliwie w lepszym stanie niż te bez, ale na klimatyzacje nie należy liczyć - zwykle nie działa lub działa tak słabo, że prawie jej nie czuć. W autobusach dalekobieżnych podróżni otrzymują po butelce wody mineralnej.
Przejazd pociągiem jest dla krajowców zbliżony cenowo do przejazdu autobusem. Niestety, zagraniczni turyści zobowiązani są do kupowania biletów kolejowych za USD lub FEC, po niezbyt korzystnym z kiatów przeliczniku. Powoduje to, ze kolej jest dla turysty kilkakrotnie droższa niż autobus i dlatego prawie żaden z turystów z niej nie korzysta.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż