Iran'2006
artykuł czytany
3094
razy
Co do berberysu, to polecam, jeśli tylko będziecie mieli okazję, spróbować kurczaka z berberysem - już nie suszonym (też pod hasłem zereszk). Raczej nie dostanie się tego w fast-foodzie, ale w irańskich domach to chyba częsta potrawa. Dla mnie bomba! Podobnie używane jest "albalu", coś co przypominało trochę mirabelki.
Sambuse to pieróg z warzywami i bardzo suchym ciastem.
Abguszt to potrawa - legenda. Można to opisać jako bulion z baraniną, fasolą i ciecierzycą, ale to nie odda klimatu tej potrawy. Już samo oprzyrządowanie wzbudza szacunek - oprócz bulionu dostaje się puste talerze, lawasz, miętę oraz... obcęgi i tłuczek. Rozwiązanie zagadki jest następujące - obcęgami chwytamy naczynie z abgusztem, odlewamy "wodę" do talerza. "Wodę" jemy jak zupę, krusząc wcześniej do niej kawałki lawasza, natomiast resztę ugniatamy tłuczkiem i jemy w lawaszu, jak kebab. Kiedy strączkowe zmiksują sie z baranim mięsem i tłuszczem wychodzi coś naprawdę wspaniałego. W Kurdystanie abguszt nazywany jest także "dizi".
W Esfahanie lub Teheranie łatwo dostać zupę "asz", która w smaku przypominała mi trochę zupę z proszku i ogólnie nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Jedna ze specjalności kaszkajskich jest natomiast zupa "asz-mast", która w smaku przypomina z kolei naszą koperkową.
Falude - deser, mówią na to "lody", choć nie zawiera w sobie mleka. Zawiera za to skrobiowe "makarony" w owocowych zalewach. Całkiem, całkiem. Mnie smakowało zwłaszcza w zalewie cytrynowej.
Gaz - rodzaj ciągutek z pistacjami, bardzo popularny łakoć w Iranie, na początku nie bardzo mi smakował, po jakimś czasie sie przekonałem. Gaz to czołowy produkt Esfahanu.
Nabat to żółty cukier. Nie wiem, czy się specjalnie różni w smaku od normalnego. Ja nie zauważyłem, ale jest uznawany za irańską specjalność.
Irańczycy mają talent do produkowania napojów. Nie dość, ze "Zam-zam" nie jest wcale gorszy od "Coca-Coli" i innych tym podobnych, za to znacznie tańszy, to wszędzie możemy zakupić również dość tanie owocowe soki "Rani". Porządne soki, z kawałkami owoców, bez żadnych oszustw. W rożnego rodzaju lodziarniach możemy też kupić soki robione z owoców na poczekaniu - np. z marchwi, melona. Całkiem niedrogie. W takich przybytkach można też dostać figi w zalewie oraz coś ze śliwek, co jest słodkie a je się z solą. Niekiedy można dostać "Mecca Cola". 10% "for Palestinian childhood".
Pełno w Iranie orzechów i nasion. Można jeść świeże pistacje, orzechy włoskie w rożnych wariantach oraz dużo takich, o których nie mam pojęcia czym były, np. szadane (rodzaj prosa (?)), tochme (coś w stylu pestek z dyni). Świeże daktyle nazywają się kharaki i nie są tak dobre, jak te "nieświeże".
W niektórych miejscach na śniadanie można zjeść jajko rozgniecione z ziemniakiem w mundurku i zawinięte, wraz z garścią zieleniny, w lawasz.
Poza tym tak jak pisałem, każde miejsce ma swoje specjalności - w Bandar Abbas albo nad górskim potokiem zjemy np. dobra rybkę, w Sanandadz w Kurdystanie można zjeść jako kebab jakaś dziwna i chyba intymna cześć ciała krowy o interesującym, choć lekko mdłym smaku (podobno w reszcie Iranu nie jest się tego (czymkolwiek TO jest), bo wszyscy oprócz Kurdów się tego brzydzą).
Poza tym, w każdym mieście są lokalne delicje w postaci wyrobów cukierniczych.
Przeczytaj podobne artykuły