Iran'2006
artykuł czytany
3091
razy
* Czam - wioska zoroastrian. Miejsce z atmosfera. Warto tam jednak jechać w czasie któregoś ze świat zoroastrian. My zastaliśmy tam pustki i dwoje staruszków, którzy zupełnie (nomen omen) nie palili się do zapraszania. można nocować na zewnątrz, warto jednak zaopatrzyć się w prowiant, bo w pobliżu nie ma sklepu, a na drzewach tylko figi i granaty.
* Esfahan - jeśli ktoś lubi zwiedzać zabytki, będzie to dla niego żelazny punkt programu. Mnie Esfahan znudził już po paru godzinach. Tam niewiele osób zagaduje, nie słychać "hello, mister" rozbrzmiewającego bezustannie w większości innych miejsc. Główna ulica dobiła mnie całkowicie - jedno wielkie centrum handlowe. Drożej niż w reszcie kraju, a na dodatek miasto jest dość religijne. To m.in. Esfahan głosował w ostatnich wyborach na Ahmadenidżana. Ciekawostką jest rzeka i most. Można się poczuć jak w Europie. Tylko czy po to się jeździ do Iranu? :)
Hotel "Amir Kabir" na głównej ulicy. Standardowe gniazdo turystów z Europy.
* Sanandadz - nieturystyczne, niewielkie i pełne uroku miasto. To Kurdystan, a Kurdowie to chyba najbardziej gościnny naród świata. Łatwo o zaproszenie do domu, samozwańczych przewodników (i przewodniczki), itp. Ciekawy bazar, interesujące muzeum etnograficzne (tak, jak nie znoszę muzeów, to jest naprawdę warte odwiedzenia). Można się też wybrać na gore Arbadar, na piknik.
Hotel "Kacz". Dobra cena i położenie. Całkiem wygodny.
* Palangan - wioska kurdyjska, niedaleko granicy z Irakiem. Nie napisze nic, bo to czysta poezja.
* Zahedan - pisze o Zahedan, choć tam nie byłem, ponieważ wydaje się, że jest to miejsce szczególnie warte odwiedzenia. Wiele osób mówiło nam, ze jechać tam jest niebezpiecznie (ostatnio grasuje tam niejaki Abdul Malek Rigi). Potem jednak spotkaliśmy wielu Beludzów i wszyscy okazywali się być niesłychanie gościnni i kontaktowi. Nie sadze, żeby turystom coś groziło na drodze do Zahedan ani tym bardziej w samym Zahedan. Jakby co można powołać się na Mohammada Rigi :)
Przeczytaj podobne artykuły