podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Azja » Ballada o przekraczaniu granicy
reklama
Maciej Zych, Sebastian Czech
zmień font:
Ballada o przekraczaniu granicy
Geozeta nr 4
artykuł czytany 5673 razy
Po zebraniu doświadczeń w Indiach i Bangladeszu sporym zaskoczeniem jest odwiedzenie przejścia pomiędzy Pakistanem a Chinami znajdującego się na przełęczy Khunjerab. Po stronie pakistańskiej formalności załatwia się w położonym 80 kilometrów przed granicą Suście. Żeby móc cieszyć się pieczątką z chińskimi znakami trzeba uzbroić się w cierpliwość i pokonać drogę do odpowiedniego urzędu chińskiego stojącego w odległym o 120 kilometrów od granicy Tashkurganie. W sumie między posterunkami granicznymi jest około 200 kilometrów, a ich obsada zbiera się tylko z okazji przyjazdów rejsowych autobusów. Oczekiwanie po stronie chińskiej trwa krótko. Obsługa dobrze wypełnia swoje zadania, a przeszukiwanie bagażu odbywa się sprawnie i szybko. Poza tym pogranicznicy są mili i chętnie zabawiają turystów rozmową.
- Wiecie towarzyszu - zagadnął po rosyjsku zawiany urzędnik w nierówno zapiętym mundurze - to jest taki, ten, no... - Chińczyk walczył o utrzymanie równowagi na krześle gorączkowo szukając w pamięci brakującego słowa - międzynarodowy esperanto -- wymamrotał z ulgą mając na myśli język Puszkina.
Na posterunku po stronie pakistańskiej panuje całkowity luz. Obsada przychodzi tam do pracy jak na towarzyskie spotkanie. Jeden z funkcjonariuszy ma beret, drugi pas z nabojami, a trzeci karabin. Siły nie w pełni zbrojne siedzą na werandzie rządowego budynku zajmując się kontemplowaniem widoku pobliskich szczytów. Pojawienie się turystów sprawia, że po-granicznicy machają z niechęcią rękami dając w ten sposób do zrozumienia, że nie są zainteresowani jakąkolwiek formą kontroli. Wbijają pieczątkę, obowiązkowo wpisują podróżnych do grubej księgi i po wszystkim. Od czasu do czasu zajrzą do podręcznych toreb, pytając o posiadanie broni, narkotyków i alkoholu. Na tym koniec.
Jednak czasami podróżnych może spotkać niemiła niespodzianka w postaci kontroli bagażu na jednym z wojskowych posterunków znajdujących się między Sustem i przełęczą Khunjerab. Dwóch żołnierzy zatrzymuje autobus powracający z Chin, każe wszystkim wysiąść i rozpoczyna przeglądanie pozostawionych w pojeździe rzeczy. Znalezione w bagażu podręcznym dwie butelki wydały się im podejrzane.
- Co to jest? - zapytał jeden z nich pokazując na litrową plastykową butelkę.
- Wódka.
- Co takiego...? - Widać, że żołnierz nie posiada na tyle bogatego zasobu słów by zrozumieć ten wyraz. Czy to rodzaj wody mineralnej? - odkręcenie nakrętki rozwiewa jednak jego wątpliwości. A ta druga butelka to co? - obrońca pakistańskich granic spojrzał na etykietkę - whisky?! Tego nie można wwozić do Pakistanu. Zabieramy obydwie butelki w celu komisyjnego zniszczenia.
I tak miłe pamiątki z Chin oddaliły się wraz z żołnierzami, którzy zdawali się promienieć ze szczęścia na samą myśl o tym, że dane im będzie "komisyjnie" wylać zawartość butelek w gardła swoje i swoich kolegów, lub też dorobić do pensji sprzedając alkohol na bazarze jakiegoś miasteczka za całkiem okrągłą sumkę.
Są jednak granice, na których posterunki można by po prostu zamknąć, a ich obsługa sprawia, że przypominający wczasowiczów pakistańscy mundurowi wydają się nadgorliwi w pełnieniu swych obowiązków. Przykładem są przejścia między Indiami i Nepalem, gdzie turysta często sam musi odnaleźć celników zakamuflowanych w barakach wciśniętych między karłowate sklepiki. Z własnej woli raczej nikt się nim nie zainteresuje, przez co czasem aż żal chwyta za serce na myśl o dolarach wydanych na wizę. Przecież można było przejść za darmo. Poza tym pieniądze te mogłyby zostać przeznaczone na cel prawie charytatywny, taki jak choćby dofinansowanie straży granicznej.
Strona:  « poprzednia  1  [2]  3  następna »

górapowrót
podobne artykułyPrzeczytaj podobne artykuły
»  Biali przegrywają... czyli kilka refleksji z Kalkuty
»  Indyjski Tybet od "A" do "Z"
»  Pakistański męski świat
»  Autobusem przez Pakistan
»  Varanasi - najświętsze miasto Indii
»  Za mapą po Indiach, czyli nieco o indyjskiej kartografii
»  Wygnani z grobowca
»  Gastronomiczne wtajemniczenia
»  Pondicherry - czyli niech żyje odmienność
»  Arunczal Pradesz – Świat kultury plemiennej
»  Słuchając mowy kamieni
»  Islamska Republika Pakistanu
»  Namaste Gvaliyar!
»  Cinquecento do Pakistanu i Kaszmiru 2005
»  Wspinaczka w Karakorum - Polish Trango Tower Expedition
»  Bollywood dance - czyli indyjski taniec filmowy na topie!
»  Miyar Himalaya Expedition 2006
»  Indie i Nepal
»  Wzdłuż świętej rzeki Indus
fotoreportażfotoreportaż
» Indie - Beata Bilińska
» Indie, Nepal - Piotr Kotkowski
» India 2005 - The South - Keral - Maciej Dakowicz
wyróżniona galeria
» Twarze Indii - Katarzyna Leśniak
» Pakistan and its people - 2006 - Maciej Dakowicz
wyróżniona galeria
górapowrót
kursy walutkursy walut
[Źródło: aktualny kurs NBP]