podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Europa » Mont Blanc 2006
reklama
Przemek Pajcz
zmień font:
Mont Blanc 2006
artykuł czytany 8417 razy

Przygotowania

W mojej głowie Mont Blanc tkwił już na dobre od ładnych kilku lat. W zasadzie nie miałem wówczas pojęcia, że ludzie z którymi zrealizuję jedno ze swoich marzeń, są mi jeszcze zupełnie obcy, że nie będzie to nikt z kim przemierzałem nasze polskie góry ani nikt z dotychczasowych przyjaciół. Poznaliśmy się raptem rok temu podczas telewizyjnego programu Zdobywcy, a po jego zakończeniu część znajomości i przyjaźni przetrwała, tak zrodziła się Siła Wspólnych Marzeń. Już w listopadzie ustaliliśmy kierunek i cel wyjazdu - Dach Europy - Mont Blanc. Nikt z nas nie miał doświadczenia w tak wysokich górach, nie planowaliśmy też wynajęcia przewodnika zatem czekało nas trochę pracy organizacyjnej. Pół roku przed wyjazdem znany był termin, ustalona była lista potrzebnego sprzętu, miejsce startu i przebieg trasy.
Ekwipunek był istotnym elementem planowania i przygotowań, bo oprócz standardowego wyposażenia turystycznego jak kuchenki, plecaki, czy namioty dochodziło wszystko to co związane jest z poruszniem się w warunkach zwiększonego ryzyka (kaski, uprzęże, liny asekuracyjne, karabinki i taśmy do asekuracji) oraz do bezpiecznego poruszania się po lodowcu (raki, czekany, buty wysokogórskie, odpowiednie okulary przeciwsłoneczne, wysokościomierz, itd.) Listę ekwipunku wypełniały też odpowiednie śpiwory, oraz odzież, latarki czołowe, zapasy zywności itp.)
Z naszej czwórki, bo w tylu ostatecznie zdobywaliśmy górę (w odrębnej ekipie szła kilkuosobowa grupa, która ze względów logistycznych - odrębny samochód, inna trasa oraz czas dojazdu, w rezultacie poruszała się osobno) w zasadzie cała trójka, poza mną, przygotowywała się też kondycyjnie : Bartek urządzał sobie kilka razy w tygodniu długie marszobiegi, Konrad - oprócz, z racji wykonywanego zawodu, codziennego przemierzania lasów dodatkowo biegał, a Bartek był już na tyle rozbiegany, ze wziął nawet udział w maratonie. Miałem więc pewne obawy, co do równowagi sił, gdyż oderwany zostałem prawie wprost zza biurka, miałem tylko nadzieję, że wytrzymałość jako cecha motoryczna kształtowana latami oraz moje obycie i wiele wędrówek w polskich górach, oraz jednak dość aktywne życie pozwolą wyrównanie szans. Nikt jednak nie wiedział jak zadziała na nas wyskość, tego powyżej 4 tys, metrów nie można być pewnym. Choroba wysokościowa dopada wszystkich, albo nie dopada nikogo, albo jednego, albo kilku.I w zasadzie nie można się na nią w żaden sposób przygotować, zapobiec - pozostaje tylko aklimatyzacja do warunków i rozsądek przy podchodzeniu już na miejscu.
Cześć sprzętu i wyposażenia sprawdziłem już pół roku przed wyjazdem - w styczniu wchodząc zimą, w kilkustopniowym mrozie na Stóg Izerski - tam sprawdziłem dopasowanie raków do butów, poczułem jak chodzi się w tak niecodziennym przecież obuwiu, jak spisują się stuptuty - ochraniacze przeciwśniegowe zakładane na buty i nogawki, czy mały plecak wypadowy będzie wystarczającej pojemności. Drugi wyjazd, tym razem w Tatry, ale również weekendowy, miał miejsce miesiąc później i wzięli w nim udział wszyscy uczestnicy wyprawy. Poza oczywiście wycieczką w góry, symulowaliśmy zjazdy po oblodzonym stoku, które mogą się zdarzyć na lodowcu i konieczne wówczas hamowanie czekanem, chłopacy pierwszy raz pochodzili trochę w rakach, związaliśmy się też lina asekuracyjną, która towarzyszyć nam miała już na lodowcu. Był jeszcze jeden wyjazd w Tatry, już w maju, a więc na miesiąc przed, ale niestety bez Bartki i Konrada. Dla Sławka, który co prawda mieszka tuż koło Szczyrku, ale z górami nie miał wiele do czynienia, było to pierwsze zetknięcie z Tatrami Wysokimi. Na Zawrat brnęliśmy w śniegu, drugiego dnia z kolei wybraliśmy się na Kościelec, który przypomina nieco część podejść, które były przed nami w znacznie większej jednak skali, ale doświadczenie z wszech miar wskazane (np. każdy indywidualnie musi zadecydować, w którym momencie zakłada cięższe buty wysokogórskie, czy wygodnie mu w takim obuwiu chodzić po skale)
Mailowo ustalaliśmy ostatnie szczegóły - jaką ilość gazu zabieramy, gdzie się spotykamy, czego nam brakuje, co można ewentualnie wypożyczyć i od kogo, ile aparatów, no i co z... saksofonem
Tak oczekiwaliśmy na dzień wyjazdu. Każdy z nas otrzymał patronaty honorowe od włodarzy miejscowości, gmin czy powiatów, w których mieszkamy. W moim przypadku był to patronat honorowy Starosty Poznańskiego oraz Wójta Gminy Tarnowo Podgórne.

23 czerwca - piątek

Zebraliśmy się już dzień wcześniej w przygranicznej miejscowości i to z dwóch powodów: po pierwsze tam wypoczywał Bartek, a poza tym stamtąd bliżej, zawsze 2-3 godziny w zapasie. Jak się okazało nie wystarczyły - planowaliśmy od razu dojechać do Chamonix czy Les Houches, jednak trasa przez caluśki kraj naszych zachodnich sąsiadów i czekająca nas droga lokalnymi francuskimi drogami okazała się zbyt długa. Nocujemy na zupełnie przypadkowej francuskiej łące. Jak się potem okazało to pierwsze odstępstwo od pierwotnego planu było pierwsze ale nie ostatnie.Można nawet powiedzieć, ze na miejscu wywróciliśmy plan do góry nogami - tylko cel się nie zmienił - Mont Blanc :)
Strona:  [1]  2  3  4  5  następna »

górapowrót
kursy walutkursy walut
Francja (euro) 1 EUR =  4,61 PLN
[Źródło: aktualny kurs NBP]
ZDJĘCIA