Iran'2006
artykuł czytany
3094
razy
Poniżej parę porad nt. Iranu. Bylem tam miesiąc w lecie 2006 (od polowy sierpnia do polowy września). Trasa Teheran > Sziraz / wioska luryjska w Zagroz > Bandar Abbas / Hormoz > Kerman > Jazd / Czam > Esfahan > Teheran > Sanandadz / Palangan - wioska kurdyjska > Orumieh.
Najpierw uwaga ogólna. W prawie każdym aspekcie znajdzie się kraj, przy którym Iran wypadnie gorzej - gościnność nie taka jak w Kurdystanie, przyroda nie tak piękna jak w Kirgizji, rozrywek mniej niż w Gruzji itp. Jednak wszystkie te aspekty tworzą razem w jakiś magiczny sposób wspaniałą mieszankę i po miesięcznym pobycie nie dziwię się wytrawnym podróżnikom, którzy opisywali Iran jako swoje ulubione miejsce.
PRZED WYJAZDEM
W ramach przygotowań mentalnych polecam lekturę "Ślepej sowy" Sadegha Hedajata oraz zbioru opowiadań irańskich "Kolacja cyprysu i ognia". Można tez probować poezje Hafeza czy Sadiego, choć to już cięższa lektura. Obowiązkowo należy też obejrzeć niektóre filmy Kiarostamiego, Makmalbafa, Panahiego i in. (np. "Uniesie nas wiatr", "Gabbeh", "Smak czereśni").
DOJAZD
Ja wybrałem wariant: samolot do Stambułu (300 euro w obie strony, biuro podroży Panek) oraz autobus do Teheranu (30 dolców, biura podroży koło stacji metra Laleli w Stambule). W drugą stronę jechałem z Orumieh do Wan a dalej stopem (nic się nie zmienia: nie ma nic przyjemniejszego niż autostop w Turcji). Jeśli kupować bilet odpowiednio wcześnie, można za 400 euro lub mniej lecieć wprost do Teheranu lub Sziraz. Autobus Stambuł -> Teheran jedzie 40 godzin. Da się wytrzymać, jest klimatyzacja i przystanki.
W lecie na granicy zmieniamy czas o 0,5 godziny a nie o 1,5 jak dotychczas. Pomysł Ahmadenidżana, który uznał, że nie warto zmieniać czasu na letni, żeby nie komplikować terminów modlitw.
RELIGIJNOŚĆ
W Europie panuje stereotyp Iranu jako kraju fundamentalistów, w którym łatwo o faux pas, za które czeka nas chłosta, amputacja lub długoletnie więzienie. W rzeczywistości Iran nie jest zbyt religijnym krajem. Przepaść między władza a "normalnymi ludźmi" jest tam potężna. Codzienna religijność "zwykłych" ludzi w większości sąsiadów Iranu, w tym wschodniej Turcji jest tak naprawdę większa. Nawet muezzini są w Iranie mniej słyszalni, chyba ze w telewizji. Religijność można raczej zobaczyć wlaśnie w telewizji, na bilbordach (hasła w stylu "Israel must be wiped out from the world", Hezbollah, Basidze, itp.) niż w rozmowie z przeciętnym Irańczykiem.
Oczywiście pewne minimum obowiązuje - jeśli zaśniemy pijani na środku chodnika, narysujemy Mahometa na murze albo rzucimy sie do obcałowywania przechodzącej Iranki, porządne wybatożenie może nas nie minąć. Jeśli nie będziemy szaleć, bojówki ajatollahów raczej się nami nie zainteresują.
Przeczytaj podobne artykuły