Azja Centralna
artykuł czytany
9999
razy
O północy autobus zatrzymał się na smażoną rybkę z Amu-Darii. Podejrzane żuki biegały przez zajazdem, na moje oko były to skorpiony, ale nikt nie poparł tego stanowiska. Potem zobaczyłam spadającą gwiazdę i pomyślałam sobie życzenie.
Po całonocnej jeździe Samarkanda powitała nas gwarem klaksonów, głośniej, niż kiedy byliśmy tu po raz pierwszy, 3 tygodnie temu. Tamerlańska perełka, podobnie jak Buhara, jest chętnie odwiedzane przez Tadżyków, którzy uważają te miasta za swoje. Bolszoj brat w ramach zabiegu kosmetycznego pewne ziemie odebrał Uzbekom a dał Tadżykom i vice versa, a to dlatego, żeby zneutralizować islamskie wpływy w regionie.
Zostawiliśmy plecaki w gastinicy, rojącej się od młodych Japończyków i udaliśmy się zobaczyć grobowiec Timura, przykryty największym na świecie kawałkiem jadeitu oraz 18-metrowy grób proroka Daniela. Woda ze świętego źródełka ww. proroka, poszukiwanie pamiątek, których nie znaleźliśmy, przymierzanie miejscowych sukienek (tylko ja), szlajanie się po bazarze, na którym odkryliśmy, że nastąpiło przemeblowanie i dział z arbuzami został przeniesiony z parteru na pięterko, koło ciastek i tortów, wieczorem ostatnie pielmieny z kwaśnym mlekiem, a w nocy jeden z poważniejszych problemów żołądkowych w moim życiu.
Nazajutrz, o świcie ruszyliśmy marszrutką w naszą ostatnią w Azji Środkowej 5-godzinną trasę do Taszkientu, skąd o 4.30 w nocy samolot Aeroflotu miał nas zabrać przez Moskwę do Warszawy...
Podsumowanie
Kamil:
Nie wiem dlaczego, ale po każdej podróży ciężko się zabrać za jej podsumowanie. Najpierw trzeba dać sobie trochę luzu, by odpocząć po podróży, później zdjęcia, powrót do rzeczywistości i pędu życia. A w wolnym czasie zamiast przelewać na klawiaturę nasze wspomnienia (co by na przyszłość w bujanym fotelu miło się je czytało), no więc zamiast pisać, biorę do rąk atlas i już podróżuję po miejscach, gdzie mnie jeszcze nie było.
Wracając do Azji Centralnej. Spędziliśmy tam 25 pełnych dni i śmiało mogę powiedzieć, że poczuliśmy klimat i specyfikę tego regionu. Wiem, niektórzy, ba pewnie większość z Was, postuka się palcem w głowę i pomyśli, że to bez sensu podróżować w takim tempie. Na pewno nie możemy poczuć tego klimatu, poznać ludzi, kultury itd. Z całą dalszą litanią poznawania. Takich rozmów już mieliśmy sporo z innymi podróżnikami na trasie. Na przykład z Norwegiem, który podróżuje już piąty rok i 25 dni spędził w samym tylko Biszkeku.
Ale jesteśmy syci. Dwa pełne dni w Bucharze, które przeznaczyliśmy na „zwolnienie tempa” sprawiły, że pod koniec drugiego dnia zaczynaliśmy się nudzić spacerami po tych samych zaułkach. Tadżykistan przejechaliśmy prawie cały, w Uzbekistanie zaliczyliśmy cztery najbardziej interesujące dla turystów miasta, Kazachstanu liznęliśmy tyle ile chcieliśmy na trzydniowej wizie, a i tak zdążyliśmy się napatrzyć na bezkresne stepy. Zabrakło nam trochę czasu w Kirgizji. Trochę mało zielonych pastwisk pełnych koni i ostrych szczytów ponad nimi. Zabrakło nam trochę czasu na jezioro Songkul, na trochę Kirgizji off the beaten track.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż