10 Dni w Uzbekistanie
artykuł czytany
6169
razy
Jakoś udaje się przetrwać noc by dotrzeć do Kagan skąd już bierzemy marszrutę bezpośrednio do Buchary. Linia kolejowa nie dochodzi niestety do miasta, gdyż jeden z władców - Emir Abdallahad postrzegał kolej jako wpływ złych mocy. A my uszanowawszy jego wolę marszrutą podjeżdżamy pod najtańszy hotel w mieście- hotel "Zarafshan" . Cena - 5000 sum z pewnością kilkakrotnie przewyższała standardy. W pokojach po podłodze pociągnięte są rury, a przed wejściem do łazienki należy nabrać dużą ilość powietrza. Najgorsze były jednak komary, które i tu nam doskwierały. W "Zarafszanie" przyszło nam spać tylko jedną noc, gdyż kolejnego dnia zaaranżowaliśmy już nocleg w prywatnym domu za 2 $ od osoby.
Buchara poprzecinana jest licznymi kanałami, które miały przynieść trochę wilgoci nagrzanemu miastu. Kiedyś nie będąc zbyt często oczyszczane były przyczyną licznych chorób mieszkańców miasta. Jednak Sowieci doprowadzili je do porządku i dziś nadają miastu charakterystyczny wyraz. Jednym z najsłynniejszych kanałów, a raczej basenów, jest Labi Hauz usytuowany w samym sercu starej Buchary. Dookoła niego można pokuszać na licznych "łożach". My, ze względów oszczędnościowych, polecamy jednak knajpki trochę bardziej oddalone od centrum, gdzie każdy innostraniec zostanie mile podjęty blinami - naleśniki z mięsem, pilawem - specjalny rodzaj ryżu gotowany na wywarze podawany z kawałkami mięsa i papryką (ulubiona potrawa jednego z uczestników wyprawy, który potrafił na raz wciągnąć dwie porcje) oraz lagmanem - twardy makaron z mięsem w zalewie.
Odwiedzając Bucharę nie można przeoczyć minaretu Kalon, który mierzy 47 metrów wysokości. Obecnie jest on niestety zamknięty dla zwiedzających, jak się dowiedzieliśmy od jednego z mieszkańców, w obawie przed atakami ekstremistów islamskich. Tuż obok minaretu znajdują się Kalan Meczet oraz Miri-i-Arab Medresa. Ta ostatnia jest wciąż czynna, a nauki pobierają w niej sami chłopcy. Wprawdzie obecnie medresy funkcjonują osobno dla chłopców i osobno dla dziewcząt, ale jest to i tak postęp, gdyż jeszcze do niedawna kobiety nie miały w ogóle prawa do kształcenia.
A my dalej kierujemy się w stronę Arki - najstarszej budowli Buchary, miasta w mieście, na zwiedzanie której poświecić należy około dwóch godzin. Natomiast wieczorem oddajemy się przyjemnościom - udajemy się do łaźni (cena około 3000 sum za półtorej godziny), gdzie spożywamy arbuza z wódką, a jeden z kolegów zażywa masażu z imbirem. (* Owoce w Uzbekistanie są przeraźliwie tanie. W szczególności arbuzy - za kilkukilogramową sztukę płaci się złotówkę. Należy go spożywać w odpowiedni sposób- siedząc z rozszerzonymi nogami, tak aby ogromne ilości soku mogły spokojnie kapać na ziemię. Podobnie winogrona i melony zaskakują swą słodyczą.)
Kolejnego dnia odwiedzamy oddalone o 12 km Bakhautdin Naqshband Mauzoleum, które dla wyznawców Islamu stanowi święte miejsce. W islamie sunnickim muzułmanin ma pięć obowiązków: wyznanie wiary, modlitwa, post, jałmużna oraz pielgrzymkę do mekki, którą jednak nie wszyscy są w stanie odbyć. Piąty obowiązek można wypełnić jednak przybywając trzy raz w ciągu życia właśnie do Bakhautdin Naqshband Mauzoleum.
Z Buchary z pewnością nie należy wyjechać nie kupiwszy pamiątek w licznych kramikach, które oferują ceny niższe niż w Samarkandzie i większy wybór niż w maleńkiej Chiwie. W Nadir Divanbegi Medresssa, usytuowanej na wschód od Labi Huuz, można się przyjrzeć jak liczni rzemieślnicy wykonują swoje wyroby. Spostrzegawczemu oku nie umknie szwaczka wyszywająca obrus czy "jubiler" wykonujący kolczyki i bransolety. My również zaopatrzyliśmy się w liczne rękodzieła: komplety herbaciane - dzbanki z czarkami, tjubetejki, a jeden z uczestników wyprawy skusił się nawet na zakup jedwabiu.
Obładowani prezentami dla wszystkich znajomych zapakowujemy się do busa, który ma nas zawieźć do Chiwy (cena 9000 sum od osoby). Sama przejażdżka była dość ciekawa. Do jednego busa wcisnęliśmy się jak zwykle w 9 osób z plecakami. Ci którzy siedzieli z tyłu musieli wychodzić przez okno, inni trzymali nogi na plecakach. Jednakże na jednej ze stacji benzynowych nasz kierowca stwierdził, że jeszcze jedna osoba z pewnością się z mieści. Musieliśmy zastosować ostry sprzeciw. Na szczęście poskutkowało.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż