10 Dni w Uzbekistanie
artykuł czytany
6169
razy
Sama droga wiedzie przez pustynię. My wyruszyliśmy dobrze po południu, a więc ominęliśmy największy żar, ale przed oczyma stanęła nam grupa Polaków napotkana jeszcze w Bucharze, która pokonała tę trasę na rowerach!
Do Chiwy docieramy późno w nocy, zmuszeni więc jesteśmy zanocować w hotelu, do którego dowiózł nas kierowca - hotel "Islambek". Za pokoje z klimatyzacją oraz śniadanie zapłaciliśmy po 8 dolarów. Cóż luksus kosztuje! Polecamy jednak "Private Hotel", w którym spędziliśmy drugą noc. Położony jest poza murami starego miasta, i jak sama nazwa wskazuje w prywatnym domu (gospodarze wystawiają jednak rejestrację). Do dyspozycji gości jest niemal połowa domu, telewizor a nawet wieża. Ten luksus kosztuje jedyne 5 $.
Chiwa podobnie jak Samarkanda i Buchara oferuje mnóstwo zabytków dla zwiedzających. Jednakże najbardziej urzekające nie są poszczególne budynki, lecz całość starych zabudowań otoczona grubym warownym murem. Najlepiej przejść się licznymi uliczkami i napawać się klimatem miasta. Każdemu spacerowi po Chiwie dodatkowo towarzyszą radosne okrzyki dzieci: "Bombon, Bombon"! Warto również wspiąć się na jeden z dwóch otwartych minaretów ( Juma bądź Kaltar Minor minaret), aby móc podziwiać piękną zwartą zabudowę miasta, bądź spojrzeć na pustynię.
Chiwę opuszczamy wcześnie rano trolejbusem do oddalonego o 35 km Urgench (podróż zajmuje jedyne półtorej godziny), aby tam wynająć samochody do Kungradu, skąd busem pojedziemy do Mujniaku /Moynoqu/. (* Jeszcze w 1918 roku zapadła w ZSSR decyzja, że w Uzbekistanie i Turkeministanie będzie uprawiana bawełna. Jednakże pustynne tereny obydwu krain nie nadawały się pod uprawę "białego złota" , dlatego postanowiono stworzyć system irygacyjny odprowadzający wodę od rzek Amu-daria oraz Syr-daria. Rzeki jednak utraciły na sile, w skutek czego morze, do którego uchodziły zaczęło wysychać. Według licznych badań Morze Aralskie pomniejszyło się o 2/3 swojej pierwotnej objętości. Niektórzy ekolodzy porównują tę katastrofę Czarnobyla.)
Mujniak - dawny port morski oraz ważny ośrodek wypoczynkowy dziś straszy porzuconymi budynkami. Jednym z nich jest dawna chluba - kombinat przetwórstwa rybnego. Po cofnięciu się morza większość mieszkańców opuściła miasto, które nie było w stanie zapewnić im jakiejkolwiek pracy.
My zatrzymujemy się w jedynej gostinicy "Oybek" (cena ok. 3$). Podobnie jak większość miasta, również ten budynek jest zaopatrywany w wodę przez godzinę dziennie, co poskutkowało pomysłowymi rozwiązaniami sanitarnymi np.: prysznicem umieszczonym na zewnątrz budynku w metalowej szopie ze zbiornikiem na dachu.
Mujnak miał być naszą bazą wypadową do wycieczki nad obecny brzeg Morza Aralskiego. Niestety jak się okazało zorganizowanie transportu do naszego wymarzonego celu nie było łatwym zadaniem. Nikt poza pewnym Rosjaninem nazwiskiem Pilajew nie woził turystów nad Morze Aralskie. Zastanawialiśmy się czy wszystkie przedsiębiorcze osoby już uciekły z tego miasta czy rzeczywiście ludom Azji Środkowej tak trudno przychodzi robienie jakichkolwiek interesów, bo przecież nie tylko my byliśmy chętni do wyprawy - w hotelu mieszkali również żądni przygody Francuzi.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż