podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Europa » Kreta'2006
reklama
Magda Tokarska
zmień font:
Kreta'2006
artykuł czytany 4910 razy
Po 20 minutach spaceru dnem wąwozu docieramy do ledwie widocznej na zachodnim zboczu ścieżki pnącej się zygzakiem na szczyt. O dziwo, jest bardzo stromo i nie idzie się łatwo, kamienie usypują się spod nóg. Ale męcząca wspinaczka kończy się na szczęście już po pół godzinie. Nasza pierwsza nagroda to łyk wody przy ruinach weneckiej twierdzy w górskim siodle i wypełniający nas poczuciem szczęścia widok zatoki Sougia. Stąd jeszcze 10 minut ścieżką pod górę, aby dotrzeć do naszego celu - kościółka Profitis Ilias, obiektu moich dotychczasowych tęsknych spojrzeń.
I w końcu jest... biały, magiczny punkt 400m nad morskim bezmiarem. Cieszymy się jak dzieci. Już wiemy, że warto było tu się wspinać. To czarodziejskie miejsce. Wokół nas najpiękniejsze widoki południowego wybrzeża. W chłodnym, ciemnym wnętrzu wątłe światło wdzierające się przez szczelinę okna oświetla wyblakłe obrazy i mosiężny świecznik. Według mojej angielskiej książeczki Profitis Ilias to "ancient chapel". Jak bardzo antyczna jest moja kapliczka? Oczywiście tego już się nie dowiem. Musi pewnie pochodzić z czasów wczesnych chrześcijan. Ale wiem też, że w pobliskim helleńskim Pikilassos czczono Serapisa - babilońskiego boga ziemi, mórz i mądrości. A przecież święte miejsca trwają przez wieki, są niezrozumiałym źródłem energii, tkwi w nich piękno i tajemnica. Kreteńskie kościółki często budowane na szczytach gór, łączą w mistyczny sposób to co ludzkie i ziemskie z tym co boskie i niebiańskie. Wchodząc na szczyt człowiek oczyszcza swoje myśli , aby na szczycie doświadczyć niczym niezmąconego uczucia szczęścia, otrzymać tkwiącą w przyrodzie energię, zbliżyć się do świętości. Współcześni mieszkańcy Krety zmierzają do tej magicznej przystani 20 sierpnia każdego roku, by złożyć prorokowi Eliaszowi - patronowi tego miejsca ofiarę z jedzenia i wina. Myślę, że pielgrzymi bawią się przy tym w typowo kreteński sposób, o czym świadczą łuski po nabojach, które znajdujemy przy kapliczce
Siadamy na skałach nad dachem kościółka. Na zachód zatoka Sougia, w dali Paleochora, na wschód szerokie, plaże Agia Roumeli i Agios Pavlos, w dole kamienna wstążka wąwozu Tripiti a przed nami biała bryła kapliczki zawieszona w przestrzeni nad rozświetlonym, morskim bezmiarem. Góry w morzu - to właśnie moja Kreta. Jesteśmy w samym środku piękna. Celebrujemy je powoli, dokładnie i w ciszy, jak jakąś świętość. Staramy się nie uronić ani chwili, ani kropelki tego piękna. Ze wzruszenia mam łzy w oczach. Pewnie jestem egzaltowana, ale dla mnie to jedno z pierwotnych uczuć, tak jakbym mogła wytarzać się w szczęściu, przestrzeni i wolności.
Jemy bułeczki z ciasta fyllo z nadzieniem szpinakowym, opóźniając wciąż moment rozpoczęcia dalszej wędrówki w kierunku Sougia. W końcu opuszczamy to urokliwe miejsce dopisując je do naszej toplisty, jasne, że tu jeszcze wrócimy. Schodzimy z powrotem do ruin weneckiego fortu. Stąd ścieżka schodzi łagodnie wzdłuż zbocza, pociętego tarasami helleńskiego miasta Pikilassos. Usypane z kamieni niskie, poziome murki dziś porośnięte przez karłowatą fryganę, w czasach helleńskich ułatwiały uprawę ogrodów na zboczach, zabezpieczając ziemię przed wywianiem i spłukaniem, gromadząc na tarasach cenne składniki gleby i wodę. Ten antyczny sposób uprawy ziemi stosowany jest często po dziś dzień a kamienne murki to nieodłączny element kreteńskiego górskiego krajobrazu. Tylko dlaczego antyczni hellenowie założyli tarasy Pikilassos w tak niedostępnym, odizolowanym miejscu? Dlaczego kilkanaście wieków po nich wenecjanie zbudowali tu swoją fortecę? Czyżby wszyscy obawiali się nadciągającego z południa wroga, a może korsarzy?
Nasza ścieżynka meandruje wśród żywicznych sosen, pachnących oleandrów i ziół. Nisko w dole - przejrzyste, spokojne wody Morza Libijskiego, leniwie marszczące się w słońcu. Przecina je ciemna bruzda - ślad po promie, który zawiózł turystów z Paleochory do Agia Roumeli. Tam zaczną wycieczkę "Samaria - lazy way" - sztandarowy produkt turystyczny Krety . Wiem, że niektórzy z nich będą potem wracać na Kretę, w poszukiwaniu jej ukrytych skarbów. Tak właśnie było z nami...
Woda cicho łaskocze podwodne skały, mają czystą, ciemnozieloną barwę. Po dwóch godzinach wędrówki docieramy do kolejnego, niewielkiego wąwozu, by po 10 minutach spaceru jego dnem, znów wspinać się pod górę starym, kamiennym traktem dla mułów. Cała Kreta pocięta jest pajęczyną starych, weneckich lub tureckich ścieżek mułowych kalderimi, układanych pieczołowicie z płaskich kamieni, często prowadzących zygzakiem wzdłuż górskiego zbocza. Dziś wiele z nich znikło pod asfaltowymi trasami współczesnej Krety. Idziemy szukając wzrokiem kreteńskich oznaczeń szlaku. Najczęściej są to niezwykle pomocne, ustawiane przez wędrowców stożki kamieni, czasem czerwone kropki, niedbale "machnięte" pędzlem na głazach a czasem wbite w ziemię czarno-żółte słupki - oficjalne oznaczenie górskiego, międzynarodowego szlaku E4. Zatrzymujemy się co jakiś czas, żeby zaczerpnąć "energii z kosmosu" i układamy z Mateuszem kamień na kamieniu - nasz ślad. Jeden kamień stuka o drugi, dźwięk ma jasną , czystą barwę. Po godzinie spaceru stajemy na wzgórzu, u którego stóp toczy swe leniwe życie Sougia. Kończymy na plaży Sougia z cudownym uczuciem dobrze spełnionego dnia i z miłym łaskotaniem żołądka na sama myśl o czekającej nas kolacyjce.
W nadmorskiej tawernie Gallini jemy: ja - domates piperi gemista, czyli nadziewane pomidorki i papryka, Marek - papoutsakia, czyli bakłażan nadziewany mięsem i sosem pomidorowym, Mati - bureki. Poza tym przystawki: kalamari, choriatiki, tzatziki, spanakopita i tiropita, dolmades na ciepło. Z odległej skały patrzą na nas hellenowie z tarasów Pikilassos, weneccy strażnicy z górskiej fortecy, pierwsi kreteńscy chrześcijanie z kościółka Profitis Ilias, historia tkwiąca wśród kreteńskich, górskich bezdroży. Gdyby te góry potrafiły mówić... Dziś z nadmorskiej tawerny wprawne oko dostrzeże jedynie białą perełkę na trzeciej skale licząc na wschód od zatoki Sougia.
Strona:  « poprzednia  1  2  3  4  [5]  6  7  następna »

górapowrót
kursy walutkursy walut
Grecja (euro) 1 EUR =  4,61 PLN
[Źródło: aktualny kurs NBP]