Rumunia na rowerze
artykuł czytany
2716
razy
Po zjeździe w dół przyszedł czas na upragniony posiłek, ognisko i sen pod gołym niebem. Kolejne dni to kolejne kilometry pokonywane w ekstremalnie trudnych warunkach. Kiedy media informowały o kolejnych śmiertelnych ofiarach upałów i rekordach temperatur my pokonywaliśmy kolejne górskie trasy. O tym, że nie było łatwo może świadczyć chociażby dzień 16 naszej wyprawy, kiedy to przez cały dzień jazdy, ponad 7 godzin pedałowania pokonaliśmy niecałe 80 km! Udało się jednak pokonać kolejne przełęcze położone ponad 1500 m. n.p.m.
Zaczęliśmy kierować się bardziej na północ w stronę gór Apuseni. Podczas podjazdu na pierwszą przełęcz prowadzącą w te góry doszło do nietypowego spotkania. Poznaliśmy bowiem dwójkę Polaków - Pawła z Kielc i Sebastiana z Poznania, którzy odtąd nam towarzyszyli.
20 dnia wyprawy przyszło nam rozstać się z Rumunią. Jechaliśmy dalej. Kolejnym przystankiem były znowu Węgry. W Debreczynie na wschodzie Węgier rozstaliśmy się z Pawłem i Sebastianem i przez odludne tereny Puszty, czyli węgierskiego stepu ruszyliśmy na zachód, a potem na północ kierując się w stronę Słowacji.
Słowacja powitała nas deszczem i chłodem. Po pewnym czasie jazdy w tych warunkach, Rafał zauważył stojącą na poboczu ciężarówkę. Polski. Zaproponował abyśmy ruszyli dalej właśnie tym środkiem lokomocji. Po chwili byliśmy już na pokładzie piętnasto - tonowej maszyny. W ten sposób dotarliśmy do granicy słowacko - czeskiej. Choć pogoda nie poprawiła się do końca, postanowiliśmy ruszyć dalej na rowerach. Kilkanaście kilometrów dalej, dołączył do nas kolega, który wyjechał specjalnie 2 dni wcześniej, tylko po to żeby się z nami spotkać i nam potowarzyszyć. W ten sposób już w 3 - osobowym składzie wjechaliśmy do Polski i przemierzając Opolszczyzną dotarliśmy do Kluczborka, gdzie szczęśliwi zakończyliśmy naszą wyprawę.
naszym głównym celem. Choć nie wszystko w nim jest tak jak powinno być, chociażby to iż jest to kraj bardzo zanieczyszczony, a ludzie nie są nauczeni aby dbać o środowisko, czy też irytujący kierowcy używający nieustannie klaksonów oraz dziurawe drogi, na których o dziwo nie połamaliśmy naszych kół to jednak atuty tego kraju takie jak przyroda, żywa tradycja i kultura, oraz historia którą niemalże wyczuwa się w takich miejscach jak chociażby miasteczko Mosna, sprawiają że Rumunia jest krajem wartym poznania.
Rumunia zaskoczyła nas pod wieloma względami. Byliśmy mile zaskoczeni gościnnością Rumunów. Kilkakrotnie pytaliśmy się o możliwość rozbicia namiotu w ogrodzie, sadzie. Nigdy nie było żadnych problemów, co więcej gospodarze zapraszali nas do domu, abyśmy tam spali, mimo dużych barier, m.in. językowych. Zaskoczyła nas również trasa. Trudna od warunków atmosferycznych, które zastaliśmy - czasami deszcz, a czasami prażące słońce i 35 - stopniowe upały, trudna od stanu nawierzchni po której się poruszaliśmy, trudna od nieustannych wspinaczek na górskie przełęcze. Jednak dla takich chwil jak zachód słońca na przełęczy Prislop, czy doznanie magii saskich wiosek warto ponieść ogromny trud.
To co widzieliśmy to jedno. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze ogromna satysfakcja z każdej zdobytej przełęczy, góry, z tego że wyprawa zakończyła się sukcesem. br
Za przyczynienie się do tego sukcesu, szczególne podziękowania dla Urzędu Miasta w Kluczborku
www.kluczbork.pl za wsparcie wyprawy.
Oficjalna strona wyprawy do Rumunii:
www.narowerze.info Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż