Kulturowa mozaika
Geozeta nr 5
artykuł czytany
4125
razy
Pierwszym jest Sąd Ostateczny i paruzja w Voroneţ. Tu anioły zwijają niebo - nadchodzi więc koniec świata, z grobów wstają zmarli, zastępy zbawionych czekają na wejście do nieba, a pod Chrystusem stoi waga sprawiedliwości, z której do rzeki piekielnej strącani są niesprawiedliwi. Drugim jest drabina cnót w Suceviţa, gdzie każdy szczebelek drabiny, po której do nieba pną się ludzie, jest jedną z wielu cnót. Aby dojść do bram niebios trzeba zdobyć wszystkie cnoty. W tej wędrówce pomagają ludziom zastępy aniołków podtrzymujące ich pod ramiona. Droga nie jest jednak łatwa i nie wszyscy osiągną krainę wiecznej szczęśliwości. Część bowiem zostanie przez okrutne diabełki brutalnie ściągnięta z trudnej drogi cnót w ogień piekielny.
Przy odrobinie szczęścia i cierpliwości można podejrzeć klasztorne życie i pracę lub przenocować w klasztornym hotelu. Klasztory są samowystarczalne. Prowadzą własne gospodarstwa rolne, a widok sióstr koszących łąkę, przygotowujących ogórki do kiszenia lub obierających ziemniaki na klasztornym dziedzińcu nie należy do rzadkości. Aż dziw bierze, że te wspaniałe zabytki, wpisane zresztą na Światową Listę Dziedzictwa Kultury UNESCO, przetrwały tyle wojennych zawieruch, trzęsień ziemi i, jak się chwalą Bukowińczycy, samego Ceaucescu. Większość malowideł pokrywających klasztory jest obecnie odrestaurowywana i przyciąga autokary pełne turystów z Niemiec, Hiszpanii i Włoch. Dlatego warto przyjść wcześnie rano lub poczekać do wieczora, gdy świątynia opustoszeje, a zabudowania klasztorne zaczną żyć swoim własnym, odwiecznym rytmem. Wtedy w spokoju można podziwiać wspaniałe malowidła. One też są świadectwem wydarzeń, jakie miały tu miejsce. Nie bez przyczyny siejący zniszczenie jeźdźcy apokalipsy są tu przedstawieni jako Turcy.
Idąc przez dzikie wciąż góry, w których nie ma oznaczonych szlaków, a na turystę z plecakiem nie sposób się natknąć, nie można nie zauważyć śladów niszczącej działalności ludzkiej. Lasy są intensywnie eksploatowane. "... Las jest bukowy przeciągiem dwóch mil rozwlekły, Bukowiną od drzewa bukowego rzeczony..." jak pisał Kromer w 1555 r. Niestety niewiele tych buków zostało. Większość bukowych puszcz została wycięta, a w górach rozpowszechnił się wszędobylski świerk. I jemu jednak trudno przetrwać. Mieszkający tu górale nie należą do ludzi bogatych i prowadzą, w większości nielegalny, wyrąb drzew.
W tych górach nie warto się izolować i zawsze rozbijać namiot w leśnej głuszy. Raz, że możemy zostać odwiedzeni przez złaknione naszego prowiantu niedźwiedzie, dwa - warto poznać Bukowińczyków. Nie mają oni nic wspólnego ze znanymi nam "Rumunami", czyli Cyganami, którzy okupują targowiska i ulice polskich miast. Są to "normalni" Rumuni, Ukraińcy lub Polacy. W okolicach monastyrów znajduje się kilka wsi zamieszkanych przez Polaków. Oni w pierwszej kolejności, ale podobnie do innych mieszkańców, wychodzą na drogę, aby zaprosić do domu polskich turystów. Taka wizyta to prawdziwie wzruszający moment. Odżywają ich wspomnienia sprzed lat i tęsknota za ojczyzną, do której już nie wrócą. To także okazja, aby spróbować lokalnych przysmaków, takich jak mamałyga czy bryndza. Wręcz powszedni jest widok ludzi idących na prawosławną mszę w strojach ludowych. Ci, którym się poszczęści, mogą zostać zaproszeni na pogrzeb lub stypę i uczestniczyć w tej niezwykle barwnej uroczystości.
Nikogo tu nie dziwi obcokrajowiec. Bez problemu można porozumieć się w kilku językach, ponieważ niemal każdy mówi po rumuńsku, francusku, polsku lub niemiecku. Wieś Pojana Mikului jest zamieszkana w połowie przez katolickich Rumunów i w połowie przez Polaków, którzy chodzą do wspólnego kościoła, znajdującego się pośrodku wsi. Msze odbywają się na zmianę - w jedną niedzielę po polsku, a w drugą po rumuńsku. W większości wsi znajdują się co najmniej trzy świątynie: prawosławna, katolicka i grekokatolicka. W prawdziwym tego słowa znaczeniu na Bukowinie "być innym" nie znaczy "być gorszym". I widać to na każdym kroku. To tłumaczy dlaczego ziemie te nie stały się drugą Jugosławią.
Prawdziwym majstersztykiem miejscowej sztuki ludowej są tradycyjne chałupy ludowe, malowane w regionalne wzory, a bardzo ciekawe wyroby rękodzielnicze, jak hafty i instrumenty muzyczne, można obejrzeć w kilku muzeach etnograficznych.
Póki więc bukowińskie góry nie są jeszcze zadeptane, a kraina ta przyciąga swoją historią, zabytkami i gościnnością mieszkańców, warto ją odwiedzić.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż