Mała Antarktyda o tysiącu nazwach
Geozeta nr 5
artykuł czytany
4423
razy
Jeszcze trochę wysiłku. Wzmożonej pracy wszystkich mięśni i skupienia myśli. Zostało tylko kilkanaście metrów. Już dwa, trzy kroki dzielą mnie od wielkiej radości z dojścia na najwyższy wierzchołek tych gór. Oślepiające słońce ogrzewa powietrze. Granatowe niebo pozbawione jest jakichkolwiek obłoków. Wreszcie szczyt. W dole pozostało wszystko...
Na szczycie
Stoję na zachodnim wierzchołku Elbrusa, który osiąga 5642 m n.p.m. Dookoła morza. Morze szczytów, morze chmur a na horyzoncie majaczy Morze Czarne. Ogrom góry przytłacza wszystkie pozostałe. Daleko w dole wznoszą się trzy i czterotysięczniki. Ponad nimi górują pięciotysięczniki: Dych-tau, Szchara, Dżangi - tau, Kosztan-tau i Kazbek. Na południu widać prawie pół Gruzji, na północy majaczą niziny Przedkaukazia. Bajeczny widok.Dość rozległy wierzchołek przykrywają wieczne śniegi i lody, aż trudno sobie uzmysłowić, że gdzieś pod nimi leży... motocykl. Tak, pod koniec lat sześćdziesiątch postanowiono, że na Elbrus można wjechać na motocyklu. Jeden ze śmiałków uczynił to, a że zjazd wydawał się mało bezpieczny, to motocykl pozostał na wierzchołku po wsze czasy. W roku 1985 wylądowali tu spadochroniarze, po skoku z samolotu z wysokości 6500 m n.p.m.
Tysiąc nazw i odwieczny spór
Starożytne narody poznały Kaukaz dużo wcześniej niż inne wielkie systemy górskie świata. Rzymianie byli przekonani, że góry Kaukazu są najwyższe na naszej planecie, a pisał o tym m.in. Strabon. Jeszcze przed naszą erą znany też był Elbrus, jako najwyższy w tym paśmie i w całym ówczesnym świecie. Nazywany był przez uchodźców z Indii i Iranu - Groukasim - co oznaczało Białośnieżną Górę. Później pojawiły się i inne nazwy - Mingi-tau, Oszchamacho, Alboros, Jalbuz i Elbrus. Oznaczały one Wielką Białą Górę, Wysoką Górę, czy Śniegową Grzywę. Pokryty lodową czapą osiąga wysokość 5642 m n.p.m. (choć niektórzy odejmują mu 9 m). Dwuwierzchołkowy, wygasły stożek wulkaniczny nie ma sobie równych wysokością i rozmiarem w całym łańcuchu Kaukazu - gór - leżących na pograniczu Azji i Europy, na styku wielu kultur, narodów i religii. Do dziś jest kwestią sporną. Czy należy do Azji, czy do Europy? Ten spór o "przynależność" Elbrusa jest ważny dla jego rangi. Oczywiście nic nie zmieni faktu, że jest najwyższy na Kaukazie, ale być szczytem numer jeden na którymkolwiek kontynencie to już splendor. Jeśli będziemy uważać Kaukaz za góry azjatyckie, Elbrus będzie jednym z wielu. A przecież John Hunt - kierownik pierwszej zwycięskiej wyprawy na najwyższy szczyt globu - Mount Everest - nazwał kiedyś Kaukaz małymi Himalajami. Jeśli jednak Kaukaz należy do Europy to Mingi-tau byłby najwyższym szczytem Starego Kontynentu.
O tym, że cały Kaukaz zaliczany jest do Azji zadecydował Kongres Geograficzny, który odbył się pod koniec zeszłego stulecia w Paryżu. Francuzi chcieli mieć u siebie najwyższą górę Europy i postanowiono, że granica pomiędzy dwoma kontynentami przebiegać będzie Obniżeniem Kumsko - Manyckim a więc daleko przed Kaukazem. Choć dzisiaj coraz częściej mówi się o tym, że granica przebiega głównym grzbietem łańcucha i jego północne stoki należą do Europy. Tym samym Elbrus i siedemnaście innych szczytów wznosi się wyżej niż Mont Blanc otwierając listę najwyższych wierzchołków Starego Kontynentu. Alpinistyczną burzę rozpoczął Reinhold Messner, który komentując wybór szczytów do Korony Ziemi przyznał palmę pierwszeństwa kaukaskiemu olbrzymowi. Prawie wszyscy zdobywcy siedmiu czubków kontynentów wybierali Elbrus a nie Mont Blanc. Ale nie jest dokłanie tak jak mówi Reinhold Messner, a przynajmniej nie o to chodzi: ponieważ lodowce spływają z tej góry na stronę europejską, zatem szczyt, choć stoi na granicy z Azją, uznać trzeba za należący do Europy. Bo jeśli granicę wyznacza się na głównym grzbiecie Kaukazu to i tak cały Elbrus jest w Europie (żadna granica kontynentów nie biegnie przez wierzchołek Elbrusa).
Kto był pierwszy?
Do dziś trwa debata o to, kto pierwszy stanął na najwyższym wierzchołku Kaukazu. Rozbieżne są opinie rosyjskie i zachodnioeuropejskie. Rosjanie uważają, że pierwsze wejście na wierzchołek miało miejsce w 1829 roku. Dokonał tego Kabardyjski pasterz - Killar Chaszirow. Zachodnioeuropejscy historycy alpinizmu twierdzą, że jako pierwsi na szczyt weszli: Douglas W. Freshfield, Adolphus W. Moore i Comyns C. Tucker, którzy szli z francuskim przewodnikiem Francoisem Dévouassoudem. Zdobyli oni wierzchołek wschodni w 1868 roku. Zachodni, wyższy wierzchołek poddał się sześć lat później. Dotarli nań: Craufurd F. Grove, Federick Gardinier i Horace Walker, prowadzeni przez szwajcarskiego przewodnika Petera Knubela.
Mała Antarktyda
Gdy w latach 30. naszego stulecia próbowano wejść na Elbrus w okresie zimowym okazało się, że góra broni bardzo surowymi warunkami - wtedy właśnie nadano jej przydomek Mała Antarktyda. Zimą temperatury spadają nawet poniżej -50oC. Huraganowe wiatry przekraczają 100 km/h. Mroźne porywiste podmuchy i kurniawy zrywają tony śniegu przerzucając go z miejsca na miejsce. Równie częste są burze śnieżne. Wielkim utrudnieniem są ogromne powierzchnie lodowców, stu a nawet stupięćdziesięciometrowej głębokości szczeliny i wszędobylska biel. Na stokach Elbrusa wytworzyła się czapa lodowa, która zajmuje powierzchnię 144 km2 a w okalające doliny schodzi około dziesięciu jęzorów lodowcowych. Właśnie na Elbrusie trenowali rosyjscy polarnicy przed wyprawami na Antarktydę. A obecnie nawet będąc w środku lata na kaukaskim gigancie można się przekonać, że przydomek Mała Antarktyda przywarł do góry z wielkim uzasadnieniem.
Nietrudno tam dotrzeć
Głęboka i szeroka dolina Baksanu wprowadza przyjezdnych z przedpola Kaukazu do samego ich serca. Wykorzystano to i zbudowano asfaltową drogę, która dociera pod same stoki Elbrusa. Tam, gdzie się kończy, można przesiąść się do kolejki linowej. W dwóch odcinkach wywozi ona turystów na wysokość 3500 m n.p.m. Wyżej można podjechać wyciągiem krzesełkowym (do 3750 m n.p.m.), lub ratrakiem do wysokości 4200 m, a nawet trochę wyżej (na tych wysokościach śnieg leży przez cały rok). Na stokach wybudowano kilka schronisk, z których najwyżej położony jest słynny "Prijut 11" (schron jedenastu) - 4200 m n.p.m. (niestety w sierpniu 1998 roku schronisko spłonęło). Przez to góra jest rozdeptywana i zaśmiecana niemiłosiernie. Tysiące turystów rocznie docierają na wybrany przez siebie wierzchołek, dziesiątki tysięcy przemierzają jego stoki. Rosjanie wymyślili słynne alpiniady i masowe wejścia na Elbrus (elbrusiady). Podczas 2-3 dniowej imprezy na wierzchołek wchodzi 1000 - 2000 osób! Pozostawiają po sobie tony odpadków, które zazwyczaj zrzucane są do ... szczelin w lodowcach... Chyba nikt nie powinien zdziwić się, gdy za jakiś czas jęzory lodowców będą "pluły" papierami, puszkami a nawet kaloryferami. Styl wchodzenia na Elbrus od wielu dziesięcioleci pozostaje podobny. Jan Długosz będąc na Kaukazie w 1958 roku tak opisuje, jak się wyraził "zabawny obrazek": na wysokości prawie 4000 metrów przy fatalnej pogodzie (wiatr zacina deszczem i gradem) ukazuje się kawalkada turystów. Na przedzie wydekoltowana młoda dziewczyna, za nią starsza pani w kapeluszu z klombem kwiatów i w bucikach na wysokim obcasie, z tyłu dwóch panów około sześćdziesiątki z pokaźnymi brzuszkami, w piżamach (sic!) i z walizeczkami w ręku. Trzęsąc się z zimna w puchowych kurtkach kiwamy z podziwem głowami. [...] nikt nie chce być gorszy - z dołu wciąż dochodzą gromady turystów [...] Prowadzą się po pięciu za ręce, padają w śnieg, by podyszawszy chwilę (wpływ wysokości) zerwać się i zataczając iść dalej. W normalny pogodny dzień cała droga jest wyznaczona "trupami".
Elbrus nie jest uznawany za najwyższy w Europie, i chyba trudno będzie przekonać Europejczyków, że jest inaczej. Na otarcie łez pozostaje kaukaskiemu gigantowi fakt, że od kilku lat jest najwyższą górą największego państwa świata. To też nie byle co. Ale czy i tego może być pewny w następnych latach?
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż