podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Azja » Śladami Krzyżowców, czyli dzieje wyprawy "Ostatnią Krucjatą" nazwanej
reklama
Grzegorz Japoł
zmień font:
Śladami Krzyżowców, czyli dzieje wyprawy "Ostatnią Krucjatą" nazwanej
artykuł czytany 17278 razy
Skoro pozwolenie mamy, kolejny dzień przeznaczamy na wzgórza znane nam od dziecka z wiadomości TV. Ilość "check-pointów" (wojskowych punktów kontrolnych) robi wrażenie, ale życie toczy się tu całkiem normalnie. Dopiero po wyjechaniu na drogę prowadzącą do Quinetry spotykamy już tylko wojsko. Miasteczko Quinetra, a raczej to, co z niego zostało to żywe muzeum... Po ruinach miasta zniszczonego przez izraelską armię oprowadza nas oficer "polityczny". Zniszczony kościół, ostrzelany meczet, ruiny domów... idziemy na granicę. Pola minowe, izraelska stacja radarowa, baza wojsk ONZ i wzgórza.... "W ogródku mam większe" żartuje Sebastian, przełamując poważny nastrój miejsca. I tu miła niespodzianka... w bazie ONZ służą Polacy! Podobno w forcie są dziewczyny, niestety my trafiamy na męski patrol... no cóż nie można mieć wszystkiego - chwila rozmowy "po naszemu" to jednak dobra rzecz. Wracamy w znacznie lepszych humorach.
Pobyt w Damaszku miał być odpoczynkiem w naszej bardzo intensywnej podróży, więc ze zwiedzaniem nie spieszymy się. Podczas studiowania mapy starego miasta w poszukiwaniu jednego z dworców pomaga nam przypadkowo napotkany mężczyzna - chwila rozmowy i zaprasza nas na wesele - oczywista sprawa, że idziemy! Niestety impreza nie jest, aż tak zabawna jak się spodziewaliśmy. Kobiety odseparowane od mężczyzn, kapela śpiewa Koran, a jakiś ważny gość przez pół godziny wygłasza nauki Mahometa o życiu w małżeństwie - dostajemy lody i po weselu... Panny młodej nawet nie widzieliśmy - tak czy inaczej gwiazdami wesela zostajemy my. Nowy znajomy jest świetny, jego kolega był 20 lat temu w Polsce na wakacjach i bardzo pozytywnie je wspomina. Zaprasza nas na dłużej, ale my mamy już bilety do Ammanu... Następnego dnia rano standardowy punkt programu, pakujemy się w autobus - kolejny kraj - tym razem Jordania.
Autobus, bus, autostop - przesiadka za przesiadką i dojeżdżamy do Góry Nebo. To na niej stanął Mojżesz, gdy ujrzał ziemię obiecaną - na niej najprawdopodobniej także został pochowany. Od tego miejsca w całej Jordanii trafiamy na miejsca związane z Mojżeszem, a może by zmienić hasło wyprawy na "śladami Mojżesza" :-). Podczas obchodów "millenium" był tu papież. Nas najbardziej cieszy fakt, że w tym miejscu woda jest za darmo! (normalnie za butelkę mineralnej trzeba zapłacić 1 JD = ok. 5,8 zł)
Z góry faktycznie piękny widok na Morze Martwe, a jak jest ładna pogoda podobno widać Jerozolimę... Tak blisko... a jeszcze tyle drogi przed nami. Widok widokiem, ale spać tu nie będziemy. Trzeba dostać się nad Morze i tu się zaczynamy najdłuższy w historii ostatniej krucjaty autostop... Prawie 2 godziny w 40 stopniowym upale - Sebastian zdążył się wyspać. Pływając w Morzu Martwym (fajna woda - naprawdę można się na niej położyć!) oglądamy zachód słońca, chowającego się górami po izraelskiej stronie. Niebo z błękitnego staje się różowe, pomarańczowe by w prawie w bordowym odcieniu przejść w granat nocy. Chwilę potem przeciwległy brzeg "morza" rozbłyska tysiącami świateł wyglądając jakby gwiazdy osunęły się na ziemię.
Nocujemy na plaży. Następny dzień to niedziela - normalny dzień pracy, więc szybko łapiemy ciężarówkę jadącą kilkadziesiąt kilometrów brzegiem morza. Drugą ciężarówką jadącą z szybkością dobrego walca wyjeżdżamy nad poziom morza i wysiadamy pod zamkiem w Keraku - ostatniej wielkiej twierdzy w planie naszej podróży.
Krak de Moab zasłynął dzięki swemu panu - Renaldowi Chatillon seniorowi Transjordanii. Był on okrutny, bezwzględny i nieposłuszny rozkazom króla. Królestwo Jerozolimskie miało z nim same kłopoty. To on wyprawił się na Mekkę podczas zawieszenia broni. Podobno miał także zwyczaj zrzucać swych wrogów z 400 metrowego muru swojej twierdzy, którym zamykał głowy w drewnianą skrzynkę, by do uderzenia w ziemię pozostawali przytomni. Nam jednak skakanie nie w głowie, choć stajemy na murach w tym właśnie miejscu. Największe wrażenie robią na nas podziemia. Dobrze zachowane korytarze, gdzie bez latarki czasem ciężko się znaleźć - świetne miejsce do zabawy w chowanego. Miejscami w zasypanych komnatach na stropie widać pęknięcia po trzęsieniu ziemi, podłoga zasypana gruzem, a wszystko wygląda jakby za chwilę miało runąć... strach wchodzić - wchodzimy! Gdyby nie to, że jest częściowo zrujnowany, byłby prawie taki jak Krack des Chevaliers w Syrii.
Jest coraz cieplej. Pół dnia w Keraku i... w drogę. Do Petry. Autostradą Królewską przez środek pustyni jedziemy do starożytnej, wykutej w skale stolicy Nabatejczyków. Po drodze mijamy dzikie wielbłądy, co po części wynagradza nam niewykorzystane wycieczki z Syrii. Tu nocujemy, w hotelu obok źródła Mojżesza. Wcześnie rano idziemy zwiedzać. Po przejściu prawie półtorakilometrowego wąwozu naszym oczom ukazuje się przepiękny widok - poranne słońce oświetla wejście do "skarbca". Najpiękniejsza "budowla" w Petrze, znana z Indiany Jonesa - a to dopiero początek. Nasz zapał trochę opada po wejściu do środka - pomieszczenie jest niewielkie i całkiem puste - ładnie to wszystko wygląda tylko z zewnątrz. Bajecznie kolorowe skały, a w nich wykute świątynie, grobowce, a nawet amfiteatr... gdyby tylko nie ten niesamowity upał... Znów cały dzień oglądamy "kamienie". Przepiękne góry wokół Petry dodają niezwykłości temu miejscu, choć niezwykłe musiało być ono kiedyś.
Strona:  « poprzednia  1  2  3  4  [5]  6  7  następna »

górapowrót
podobne artykułyPrzeczytaj podobne artykuły
»  Futbol i muezini - chaotyczne notatki o Syrii i Libanie
»  Nowy Jork Wschodu
»  Ach ten Tarkan! Czyli kilka wspomnień z Turcji
»  Izrael widziany inaczej
»  Morze Martwe
»  Święte miasto - Jerozolima
»  Syria - gościnny kraj
»  Aleppo
»  Fantastyczna Kapadocja
»  Turcja - Propozycja na dwa tygodnie
»  Bliski Wschód'2002
»  Bułgaria + Istambuł bez ubarwiania. Wrzesień 2002 r.
»  Stambuł - dawniej i dziś
»  W pace na Ben Gurionie
»  Ekspedycja Morze Czarne
»  Petra – różowe miasto
»  Cinquecento do Pakistanu i Kaszmiru 2005
»  Rowerowa podróż do Istambułu - Istambuł 2007
»  Ahmad się żeni
»  Welocypedem przez piachy Bliskiego Wschodu
»  Hor, czyli góra milczących strumieni
»  Erec Israel, czyli zimowa wędrówka śladami Jezusa
fotoreportażfotoreportaż
» Syria - Piotr Kotkowski
» Turcja - Piotr Kotkowski
» Jordania: Petra i Wadi Rum - Piotr Kotkowski
» Jordania - Katarzyna Zegan
górapowrót
kursy walutkursy walut
Turcja (lira) 1 TRY =  50 groszy
[Źródło: aktualny kurs NBP]
ZDJĘCIA