Skandynawia 2008
artykuł czytany
1347
razy
W zmniejszonym składzie wybraliśmy się do Bergen, pięknego portu na północnym wybrzeżu Norwegii. Tamtejsza słynna starówka zwana Bryggen, reprezentująca tradycyjną skandynawską architekturę, znajduje się na światowej liście dziedzictwa kulturowego UNESCO. Zwiedziwszy miasto skierowaliśmy się wybrzeżem w kierunku Sognefjord, mierzącego 204km długości i 4km szerokości najdłuższego fiordu w Europie kontynentalnej, i zaraz trzeciego na świecie pod względem długości. Przeprawiwszy się przez niego i wiele kolejnych zatok na pokładach promów wjechaliśmy w najcięższy odcinek Gór Skandynawskich.
Powodem dużej skali trudności były w tym regionie nie same wysokości bezwzględne, które nie sięgały powyżej 1500m n.p.m., co wysokości względne gór, zmuszające nas niejednokrotnie do 10-15-kilometrowego podjazdu po stromiźnie o współczynniku 10% (o czym informowały znaki drogowe). Przykładem może być tu miejscowość Geiranger, z której można wydostać się jedynie tzw. Drogą Orłów, wiodącą od poziomu morza, na którym znajduje się miasto, na wysokość 600m. Trud „wspinaczki” został nam jednak wynagrodzony możliwością podziwiania fiordu Geiranger, rekomendowanego w plebiscycie pisma National Geographic jako jedno z najpiękniejszych miejsc na Ziemi.
Wkrótce potem znaleźliśmy się w pobliżu Jostedalsbreen, największego lodowca w Europie kontynentalnej, którego powierzchnia wynosi 600km2. Nie omieszkaliśmy zatrzymać się w tym miejscu dłużej, by, zostawiwszy rowery na niższej wysokości, zbliżyć się do jęzorów lodowca.
W miejscowości Andalsnes do grupy ponownie dołączył Radek, który po tygodniowej rekonwalescencji odzyskał sprawność w nodze na tyle, by móc kontynuować jazdę, i przybył do nas pociągiem. Jak się jednak okazało podróż koleją pomiędzy dwoma położonymi w odległości 300km miejscowościami może w Norwegii trwać nawet 13 godzin i liczyć 3 przesiadki, a to z powodu gwiaździstej struktury sieci kolejowej, w której większość połączeń przechodzi przez Oslo.
W pełnym już składzie kontynuowaliśmy podróż do Trondheim, norweskiej stolicy skoków narciarskich. Okazało się ono w naszym mniemaniu najładniejszym z odwiedzonych w Norwegii miast. Następnie czekała nas wielodniowa podróż przez niższy odcinek Gór Skandynawskich w kierunku Östersund i granicy szwedzkiej, oraz dalej do wybrzeży Bałtyku. Tereny te charakteryzują się łagodnymi wzniesieniami porośniętymi bezkresem jednolicie wyglądających lasów iglastych i brzozowych, gdzieniegdzie urozmaiconych rozległymi torfowiskami, bagienkami i rzeczkami. Jednocześnie próżno byłoby tu szukać miejscowości składających się z więcej niż 5 gospodarstw. Chociaż we względu na zaawansowaną już jesień krajobraz przedstawiał się niezwykle malowniczo, jego monotonia, brak wyraźnych miejsc docelowych i ciągnące się po horyzont proste drogi budziły w nas znużenie.
Bezkresne przestrzenie Laponii
Po ok. tygodniu jazdy w tym regionie dotarliśmy do szwedzkiego Skallafteå leżącego nad Morze Bałtyckim i kontynuowaliśmy podróż na północ wzdłuż wybrzeży Zatoki Botnickiej. Tym samym wkroczyliśmy w granice Laponii, ogromnej krainy geograficznej obejmującej tereny północnej Norwegii, Szwecji, Finlandii i Rosji. Nie musieliśmy długo czekać na możliwość spotkania oko w oko z najbardziej charakterystycznym dla niej zwierzęciem – reniferem. Stada tych jeleniowatych pasły się niejednokrotnie tuż przy drogach, tamując częstokroć ruch, gdyż samochody nie robiły na nich żadnego wrażenia. My również kilka razy musieliśmy kluczyć pomiędzy stojącymi na drodze reniferami, które nie wykazywały najmniejszej chęci usunięcia się nam z drogi!
W tymże regionie dał się także wyraźnie odczuć dysonans jeżeli chodzi o zamożność pomiędzy Szwecją południową a północną. Rejony Zatoki Botnickiej to miasta tradycyjnie industrialne, z mocno rozwiniętym przemysłem węglowych, hutniczym i energetycznym, a co za tym idzie oszpecone licznymi kominami fabryk i typowo przemysłowym budownictwem. Jedynie Luleå, największy ośrodek północnej Szwecji, dał się poznać jako nieco bardziej zadbane i przyjemne miejsce.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż