Samochodem dookoła Północnej Europy
artykuł czytany
6414
razy
24.07.2009 r.
Jedziemy do Rovaniemi. Jest bardzo ciepło. Mikołaj ogląda bajkę "Bob Budowniczy" po raz setny, a jest nią tak zainteresowany jakby ją widział po raz pierwszy. W Rovaniemi znajdujemy tani kemping za 12 euro (Napapiirin Saarituvat). Namiot rozkładamy blisko kuchni, robimy zakupy na mieście, gotujemy, pierzemy. Do Św. Mikołaja ze względu na późną porę nie udaje się nam dostać. Robimy zdjęcia przy namalowanym pasie oznaczającym koło podbiegunowe. W drodze powrotnej odkrywamy darmowe miejskie kąpielisko z placem zabaw. Jest tak gorąco, że postanawiamy spędzić tu trochę czasu. Kto by pomyślał, że będziemy mieli tu tak rewelacyjną pogodę?
25.07.2009 r.
Jedziemy na spotkanie ze Św. Mikołajem. Taka wizyta jest bezpłatna. Na początku rejestrujemy się i Miko dostaje na szyję plakietkę. Idziemy przyciemnionym korytarzem słysząc odgłosy, które mogą być stresujące dla małych dzieci. Ma to pewnie symbolizować pewną tajemniczość i tworzyć odpowiedni nastrój. Małe dzieci mogą się taką scenerią wystraszyć. Miko cały czas jest na rękach. Gdy docieramy do celu musimy chwilę stać w kolejce. Jest sporo Polaków. Okazuje się, że jako nacja jesteśmy w czołówce odwiedzających. Każda rodzina ma chwilkę sam na sam ze Św. Mikołajem. Zamieniamy po angielsku kilka zdań ze Św. Mikołajem i ustawiamy się do zdjęcia. Nie można robić zdjęć samodzielnie. Św. Mikołaj może dać dziecku prezenty, ale tylko takie, które są kupione w ich sklepie (trzeba dopytać w informacji). My przynieśliśmy swoje prezenty i dajemy Mikiemu dopiero przy wyjściu od Św. Mikołaja. Tam też ustala się wielkość zdjęcia ze Św. Mikołajem. Zdjęcie w ładnej, składanej, tekturowej oprawie kosztuje nas 25 euro. Z prezentami nie trafiamy. Gitara na struny idzie w odstawkę. Podoba się jedynie samochodzik. Przy wyjściu można wypisać adresy, na które chcemy dostać pocztówki od Św. Mikołaja. Znowu jedziemy na miejskie kąpielisko, gdzie spędzamy kilka godzin. Wokół kąpieliska zrobione są drewniane kładki. Jedną z nich idąc przez las docieramy do kolejnego placu zabaw. Fajnie jest to wszystko urządzone. Zaraz po wejściu do samochodu Mikołaj zasypia. Wyjeżdżamy z Rovaniemi i jedziemy do kopalni ametystów. Po dotarciu na miejsce okazuje się, że jest już zamknięta. Jedziemy dalej. Nocleg na trasie. Walczymy z plagą komarów.
26.07.2009 r.
Na trasie mijamy tablicę z napisem "Murmańsk 300 km". Żałujemy, że nie ma między naszymi krajami ruchu bezwizowego. Przypomnienie trudności i kosztów związanych z wizami rosyjskimi skutecznie nas odstraszyło od ponownego ich załatwiania jeszcze w kraju. Cały czas mamy piękną słoneczną pogodę. Drzewa stają się coraz mniejsze, a roślinność uboższa. Przekraczamy granicę i docieramy do Karasjok w Norwegii, gdzie oglądamy z zewnątrz budynek parlamentu Saamów. Następnie wzdłuż fiordu kierujemy się na wyspę Mageroi, na której znajduje się Przylądek Północny (Nordkapp). Choć rzeczywisty kraniec kontynentalnej Europy stanowi przylądek Nordkyn położony kilkadziesiąt km dalej to Nordkapp stał się celem turystycznych pielgrzymek. Na wyspę dostajemy się tunelem (samochód - 145 koron, osoba dorosła - 47 koron, dziecko - 24 korony). Opłata pobierana jest kilkaset metrów za wylotem tunelu. Widzimy kilka samochodów zaparkowanych na dziko między bramkami, a tunelem. Prawdopodobnie chodzi o uniknięcie opłaty. Tunel jest płatny również w drodze powrotnej. Po kilkudziesięciu km docieramy do Nordkappu. I tutaj kolejna niespodzianka. Za wjazd na parking pobierana jest kolejna opłata (około 20 euro). Mając ograniczone środki postanawiamy zaparkować w innym miejscu i dojść tam na piechotę. Kilkaset metrów przed wjazdem na Nordkapp w dolince znajdujemy miejsce na jeden samochód. Wokół gęsta mgła i widoczność jest ograniczona do kilku metrów. Nie wiemy czy piesze wejście jest darmowe i na wszelki wypadek omijamy bramki. Strasznie wieje. Ubieramy na siebie wszystko, co mamy pod ręką. Gdy dochodzimy do celu nagle mgła się rozwiewa i świeci słońce. Trwa to kilkanaście minut, wystarczająco, żeby zrobić zdjęcia. Następnie odwiedzamy dwie wioski i miasteczko Honningsvag, gdzie Mikołaj zalicza kolejny plac zabaw (w Norwegii są kiepskiej jakości). Wieczorem na placu zabaw kręci się dzieciak ubrany w krótkie spodenki i koszulkę, podczas gdy my mamy polary i windstopery. W końcu to jego letnie wakacje. Postanawiamy znaleźć ładną zatokę oddalając się kilkadziesiąt km od wyspy. Taka odległość wystarcza żeby było kilka stopni więcej i nie było silnego wiatru. Można powiedzieć, że znowu jest ciepło. Rozbijamy namiot około 2 w nocy. Oczywiście jest jasno, bo łapiemy się na końcówkę białych nocy. Mikołaj ma mały kryzys, jest zmęczony i płacze, że boli go noga. Po godzinie udaje się go uspokoić.
27.07.2009 r.
Wstajemy dopiero o 11 godz. Przez kilka godzin bawimy się z Mikołajem na pięknej, piaszczystej plaży, zbierając muszle i kamienie. Mikołaj biega na bosaka i trochę boimy się czy się nie przeziębi. Woda w morzu lodowata. Górskie strumienie, które wpadają do morza są o wiele cieplejsze. Mikołaj rozbraja nas stwierdzeniem: "mamusiu, kocham cię za te muszelki". Wyjeżdżamy stamtąd o godz. 15. Wieczorem docieramy do muzeum w Alcie, które jest otwarte w godz. 8-20. Niestety jest już zamknięte. Wejście kosztuje około 8 euro od osoby. Zaraz za nami przyjeżdżają Holendrzy, którzy postanawiają samodzielnie zwiedzać ryty skalne. Przyłączam się do nich. Edyta pilnuje śpiącego Mikołaja. Stojąc na parkingu twarzą do muzeum trzeba skręcić ścieżką w lewo i kierując się strzałkami po kilku minutach dochodzi się do rytów skalnych. Po obejrzeniu kilku stanowisk wracam z powrotem do samochodu. Tam spotykam młodych Polaków, którzy skończyli zwiedzanie. Dowiaduję się od nich, że nikt nie pilnuje stanowisk. Edyta idzie zobaczyć wszystko. Po jej powrocie idę również ja. Nocleg na trasie.
28.07.2009 r.
Mikołaj wstaje o 8.30. Jego pierwsze słowa to: "Mamo, w jakim kraju jesteśmy". Tego dnia staramy się przejechać jak najwięcej km. Oczywiście robimy przerwy na zabawę i zbieranie muszli. Pogoda bajeczna. Słońce i bardzo ciepło. Nie spodziewaliśmy się temperatury ponad 20 stopniowej. Jedziemy do 2 w nocy. Nocleg na trasie.
29.07.2009 r.
Miko wstaje o godz. 8 i od razu jak zwykle trzeba przynieść mu grysik. Jest zimno i wieje porywisty wiatr. Spacerujemy trochę po plaży zbierając muszle, których mamy już 3 worki. Około godz. 10 wyruszamy w dalszą drogę. Jedziemy na wyspę Vesteralen do miejscowości Sto. Będąc już na wyspie zmieniamy plany i cofamy się do miejscowości Sortland, gdzie robimy zakupy (straszne ceny). W informacji turystycznej dowiadujemy się, że od wielu lat można już dojechać na Lofoty drogą i nie trzeba przeprawiać się promem. O godzinie 16 docieramy na upragniony kemping (150 koron + 10 koron każdorazowo za skorzystanie z prysznica). Okupujemy kuchnie przez całe popołudnie. Wreszcie robimy też pranie.
30.07.2009 r.
O godz. 14 wyjeżdżamy z kempingu. Jedziemy do wioski Stamsund (nic ciekawego). Kolejną wioską jest Nusfjord (wejście do wioski 50 koron). Nie wchodzimy. Robimy zdjęcia z górnego parkingu i oglądamy domy na obrzeżu. Zatrzymujemy się na pięknej piaszczystej plaży w Kilan, gdzie postanawiamy zostać na noc. Obok nas rozbiła się parka ze Szwecji. Miko zasnął dopiero po 24.
Przeczytaj podobne artykuły » |
Alandy - wyspy szczęśliwe
|
» |
Pierwszy maja w Berlinie
|
» |
Niemcy - Arbeit stereotyp
|
» |
Droga na Nordkapp
|
» |
Norwegia - rozważania o podróżach
|
» |
Norwegia autostopem
|
» |
Światów ile nie odkrytych wokół?
|
» |
Jostedalsbreen – największy lodowiec stałego lądu Europy
|
» |
365 dni na 77°N - korespondencja ze Spitsbergenu
|
» |
Model zwany niedźwiedziem
|
» |
Park Grutas
|
» |
Małe jest piękne
|
» |
Literackie miniatury globtrotera czyli: Smaki Świata. Kolory miedzi i kwaszony śledź.
|
» |
Literackie miniatury globtrotera czyli Smaki Świata. Jak się je sieję
|
» |
Majestat surowej przyrody Północy
|
» |
Największy bubel - Wasa jak Titanic
|
» |
Via Baltica - pomysł na udaną wyprawę motocyklem
|
» |
Kto jeździ latem do Laponii?
|
» |
Magia tej wyjątkowej nocy
|
» |
Połąga, czyli uroki litewskiego wybrzeża
|
» |
Rowerem przez Alpy
|
» |
Finlandia
|
» |
Kretynga
|
» |
Marsz, marsz, czyli płyń, płyń Polonia
|
» |
Szwecja - podróże kulinarne
|
» |
Troki - perełka w koronie Litwy
|
» |
14 dni dookoła Skandynawii
|
» |
Morska wycieczka kajakowa po okolicach Karlskrony
|
» |
Litwa
|
» |
Mierzeja Kurońska - wyjątkowy zakątek Litwy
|
» |
Oslo. Skandynawskie metropolie
|
» |
Wielkie święto na Północy
|
» |
Wileńskie impresje
|
» |
Śladami Trolli
|
» |
Trzy oblicza Norwegii - Fiordy, Lofoty, Nordkapp
|
» |
Spotkania z Kownem
|
» |
Park Narodowy Gauja
|
» |
Boże Narodzenie na Północy
|
» |
Uroki Rygi
|
» |
Góra Krzyży - fenomen kulturowy Europy
|
» |
Spitsbergen - dzika kraina ostrych gór, wody i lodu
|
» |
Deutsches Eck, miejsce niemieckiej dumy
|
» |
Przylądek próżności
|
» |
Estońskie klimaty
|
» |
W poszukiwaniu zimy
|
» |
Dolomity – pzez Czechy, Słowenię, Austrie do Włoch!
|
» |
Pomiędzy siłą wewnętrzną a zewnętrzną
|
» |
O tym jak Jakub Fugger w Augsburgu dzielnicę zbudował
|
» |
Bawaria - baśniowa kraina
|
» |
Skandynawia 2008
|
» |
Trzynaście czterotysięczników
|
» |
Kopenhaskie wspomnienia
|
» |
Midsommar w Sofiero
|
» |
Czekoladowy kawałek Norwegii
|
» |
Najwyższa kulminacja Gór Skandynawskich – Galdhøpiggen ( 2469 m n.p.m.)
|
» |
Najwyższe szczyty Litwy, Łotwy i Estonii - Kolejny Etap projektu „Rzeszów na Koronie Europy”
|
fotoreportaż