Jolanta Czupik, Dominik Stokłosa
Cinquecento do Kazachstanu przez Ukrainę i Rosję 2004
artykuł czytany
5187
razy
23 km za Jelcem zostajemy unieruchomieni. Urywa się centralna łapa silnika. Dalsza jazda jest niemożliwa. Na pobliskim poście milicji szukamy pomocy. Milicjanci stwierdzają, że natychmiast musimy przepchnąć samochód pod posterunek, gdyż 20 minut po zmroku już go nie będzie. Jak się okazało jesteśmy w najniebezpieczniejszym rejonie Rosji. Straszna bieda, dużo bandytów, rekietnierzy. Widać to po uzbrojonych po zęby milicjantach (kałasznikow obowiązkowy). Spychamy samochód może z 400m, toczy się lekko, bo mamy z górki. Mija godzina, stoimy w miejscu. Milicjanci się zmieniają. Przyjeżdżają "Panowie", którzy bardziej przypominają opisywanych bandytów niż stróżów prawa. Jola prosi o pomoc. W odpowiedzi widzi znak podrzynanego gardła i wypowiedź: "Polaczki kaput!". Pojawia się pierwszy stres. Jedyna nadzieja w polskich kierowcach TIR-ów. I w tej chwili jakby spod ziemi wyrosły 2 TIR-y, a w nich Krzysiek (Renault Magnum) i Krzysiek (Mercedes Atego).
Chwila rozmowy, szybka decyzja: "holujemy was na chroniony parking w Jelcu, tam coś rano wymyślicie." Po 40 minutach jesteśmy na parkingu. Samochód jest unieruchomiony, ale przynajmniej jest bezpiecznie. Chwila rozmowy z Chłopakami, podziękowania i idziemy spać. Dla mnie osobiście spało się nad wyraz dobrze, ale to chyba było zmęczenie. Dodam tylko, że lina, na której ciągnęliśmy samochód, jak to Jola zauważyła, była cieńsza niż jej nitki dentystyczne. Ale wytrzymała!!!
Godzina 6:00 wita nas upał i wszechobecny kurz na parkingu. W drodze do toalety (?) zagadujemy z Mirkiem, polskim kierowcą. Okazał się bardzo miłym i pomocnym człowiekiem. Szybko dopija kawę i już rozpoznaje sytuację. Ma 1000 pomysłów na minutę. Budzi swoich 2 Kolegów Marka i Jurka. Chłopcy troszkę zaspani, ale szybko biorą się do roboty. Atmosfera jest podbudowywująca i radosna. Zabieramy się za naprawę samochodu.
Po godzinie samochód jest sprawny, tzn. można nim jechać. Robimy pamiątkowe zdjęcia. Jest dobrze. Mirek stwierdził, że Jola gdyby była mężczyzną, mogłaby spokojnie jeździć TIR-em. Nazwali nas Partyzantami. Dlatego, bo jeszcze nie spotkali w swojej karierze tak młodych i odważnych ludzi, którzy by Cinquecento wybrali się do Kazachstanu, przejechali go całego i jeszcze dało im to tyle radości. Mirek powiedział mądre słowa: "Podróż czuje się w tedy, gdy coś się dzieje. Gdyby się nic nie stało, w ogóle nie poczulibyśmy, że jedziemy. Gdy trzeba pokombinować, szukać rozwiązania, aż chce się żyć." Panowie niestety jechali na Litwę, więc po chwili pożegnania, wymianie nr telefonów i sesji zdjęciowej rozjechaliśmy się. PANOWIE DZIĘKUJEMY!!! TO BYŁA PRZYJEMNOŚĆ WAS POZNAĆ!!!
Po Rosji w drodze powrotnej przejechaliśmy 3206 km
Na granicy rosyjsko-ukraińskiej, obie strony bardzo życzliwie nas potraktowały. Rosjanie zapytali tylko, czy czegoś nie wywozimy i czy podobało nam się w Rosji. Zapraszali nas gorąco ponownie. Ukraińscy pogranicznicy z uśmiechem na ustach załatwili za nas wszelkie formalności. Nawet nie musieliśmy wysiadać z samochodu (niespotykane!).
Nad rzeką Diesną spędziliśmy 2 dni, ale nagłe załamanie pogody sprawiło, że ruszyliśmy w drogę. Stan drogi po deszczu wyglądał nieciekawie. Wjechałem w głęboką kałużę. Uderzenie, głośny huk, samochód staje. To znak, że nasza łapa od silnika ponownie ma dość. Zaczyna znowu padać. Rozkładamy narzędzia, podnosimy samochód. Silnik wychylił się w tył, zablokował, nie można było go podnieść. Przejeżdżająca rodzina Ukraińców w białym Fiacie Ducato pyta: czy trzeba nam pomóc. Potwierdzamy, że tak. Z bagażówki wysiada 2 postawnych Panów: Serioża i Boria. Biorą się do roboty. Staram się im wytłumaczyć o co chodzi. Pokazują, że rozumieją i naprawią to. Pada stwierdzenie, że w aucie jest silnik 2 cylindrowy. Troszkę mnie to przeraża, bo dokładnie widać 4 kable do świec i same świece. Pan, który to mówi, w dodatku jest mechanikiem!?
Naprawa posuwa się naprzód w momencie, gdy proponuję odkręcić łapę naprawić usterkę i ponownie ją przykręcić. Startuję delikatnie silnik, sądząc, że zablokowały się półośki gdy zgasiłem go na biegu. Pomaga. Silnik daje się swobodnie podnieść. Przykręcamy łapę. Skończone, można jechać.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż