Chibiny - przez kopalnię na szczyt
artykuł czytany
16081
razy
Nas, geografów, uderzyła niezwykle silna antropopresja, jaka towarzyszy budowie i pracy kopalni odkrywkowej. Znikające góry, olbrzymia dziura wydrążona w ziemi, hałdy, żelazne konstrukcje, rury, przepompownia wody, warczące maszyny nieprzerwanie wywożące z dna otchłani skały... Pełen triumf człowieka nad przyrodą.
Góry płaskie jak stół
Chibiny widzieliśmy wcześniej z Łowoziera, jednego z licznych jezior polodowcowych w Karelii. Z daleka wyglądem przypominały Bieszczady, gdy jednak znaleźliśmy się między grzbietami okazały się być znacznie bardziej płaskie. Są to góry zrębowe, jedne z najstarszych gór w Europie. Zbudowane są głównie ze skaleni i plagioklazów zawierających apatyt oraz minerały rudne, m.in. tytanit i magnetyt.
Góry nie są wysokie, najwyższy szczyt Czasnaczorr ma 1191 m n.p.m. Są jednak niezwykle interesujące dla geologów i geomorfologów. Noszą liczne ślady zlodowaceń. Zbocza Chibin zawalone są rumoszem skalnym, świadczącym o procesach wietrzenia mrozowego. W górach występuje też kilka jezior polodowcowych.
Trwał okres białych nocy, więc mogliśmy wędrować jak długo chcieliśmy. Po kilku godzinach dotarliśmy do uroczego miejsca na morenie dennej, poniżej kotła lodowcowego. Nieopodal doliną płynęła rzeka, przecinająca osady moreny bocznej. Nikogo nie spotkaliśmy przez cały dzień. Chibiny nie są górami często odwiedzanymi przez turystów. Na przejście głównym grzbietem wystarczą 3-4 dni. W górach nie ma szlaków; jest tylko kilka wydeptanych ścieżek. Mapa, a raczej schemat, który kupiliśmy w sklepie turystycznym, miał tyle błędów, że już po godzinie stał się zbędny. Rzeźba gór i dobra widoczność umożliwiały nam włóczęgę, dokąd niosły nas oczy. Szliśmy szerokim spłaszczonym grzbietem, podciętym z obu stron. Strome podcięcia kończyły się w dnie kotła lodowcowego.
Drogi na przełęcze wiodą przez gołoborza. Podejścia są dość strome, jednak grzbiety Chibin są łagodne, a szczyty płaskie. Płaskowyże rozpościerały przed nami swoje rozległe, skaliste wierzchowiny, z których rozpościerał się malowniczy widok. Aż po horyzont mogliśmy podziwiać niezwykły krajobraz. W kierunku wschodnim widać było wyraźne szerokie na kilkanaście km rynny jezior Umboziero i Łowoziero, zaś w kierunku zachodnim rynnę jeziora Wielka Imandra. Widok w stronę południową był zupełnie inny. Zurbanizowany. Tylko między kopalną a spowitym dymem Kirowskiem ciemną plamą rozlało się jezioro Wielki Bubjar.
Strefa tundry
Górna granica lasu w Chibinach przebiega na wysokości ok. 300 - 400 m n.p.m. Powyżej stoki porośnięte są roślinnością tundrową, która jest przystosowana do przetrwania nocy polarnej. Dominuje tu brzoza karłowata oraz tworzące miękkie dywany liczne gatunki mchów. Niskie i niesamowicie skręcone pnie brzóz świadczą o silnych wiatrach, występujących na tym obszarze.
Półwysep Kolski słynie ze zmiennej pogody. W Chibinach ta prawidłowość jest jeszcze bardziej widoczna. Z ciemnych, deszczowych chmur pada intensywny deszcz, a po pół godzinie mocno świeci słońce. Po chwili zrywa się wiatr i znów pada. Podczas naszego pobytu w Karelii, tęcza codziennie pojawiała się na niebie.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż