Rosja Polarna 2008
artykuł czytany
1288
razy
Workuta i okolice.
W 1931 roku z Uchty wyruszyła kilkunastoosobowa grupa, która miała za zadanie rozpocząć eksploatację złóż węgla, odkrytych wcześniej w okolicach rzeki Workuty, setki kilometrów za kręgiem polarnym. Ekspedycja składająca się z więźniów i geologów dostała się tam płynąc rzekami republiki Komi. Na miejscu zbudowali obóz w którym przetrwali zimę. Po kilku miesiącach założyli pierwszą kopalnię, która dała początek jednemu z największych i najcięższych obozów pracy w całym ZSRR. Niespełna 6 lat później w kopalniach Workuty pracowało już ponad 15 tysięcy więźniów, a w roku 1951 ponad 70 tysięcy, wśród nich wielu Polaków. Tak powstało jedno z największych zagłębi węglowych w Rosji.
Pierwszy spacer po mieście, które jest naszą bazą wypadową na Ural Polarny, powoduje, że dla nas czas się cofa i dodatkowo wywołuje przedziwne uczucia. Bo jak ich nie mieć kiedy na każdym kroku, na co drugim budynku, możemy zobaczyć ogromne hasła typu: „Zdobywcom obszarów podbiegunowych – chwała!” Prawie nikt tu nie pamięta kto ‘zdobywał’ te obszary płacąc za to najwyższą cenę. Ściana dalej: „Workuta – perła Północy!”, „Pokój!”, „Chwała narodowi sowieckiemu – narodowi pracy!”, „50 lat ruchu stachanowskiego!”, „Pokój Światu!”. Sowieckie symbole znajdują się dosłownie wszędzie, na latarniach, na bramach, na ogrodzeniach. Współczesne hasła i bilbordy to głównie te związane z górnictwem: „Bohaterów swoich Workuta nie zapomni!”, „Mocne ręce górników trzymają ciebie Workuto!”, „Workuty nie zawiedziemy!”. Chodząc po ulicach miasta trudno sobie wyobrazić, że większość monumentalnych budynków, ozdobionych rzeźbami, kolumnadami, była wybudowana przez więźniów. Główna ulica miasta nosi imię wodza rewolucji Włodzimierza Ilicza Lenina. Nad linią kolejową, prowadzącą w rejon gdzie kiedyś znajdowały się pierwsze obozy, wisi napis: „Szczęśliwej drogi!”. Nic tylko jesteśmy w sowieckim skansenie! W promieniu kilkunastu kilometrów wokół miasta porozrzucane są ogromne kopalnie, które powstawały dzięki pracy zeków, którzy w latach 30 i 40 wydobywali węgiel łopatami, kilofami i wywozili drewnianymi taczkami w warunkach jakie trudno nam sobie wyobrazić. Z kilkunastu kopalń działających w czasach ZSRR, dzisiaj są czynne tylko cztery. Władze chcą je połączyć, a wszystkich ludzi z mniejszych osad górniczych przesiedlić do Workuty. Wachtowy sposób pracy jest bardziej opłacalny. Po kilku dniach spędzonych w tym dziwnym i strasznym mieście podjęliśmy jednoznaczną decyzję: jutro wyruszamy w góry! Poczyniliśmy niezbędne zakupy, łącznie z pontonem i wędką, i następnego dnia byliśmy już w pociągu relacji Workuta- Labytnangi, który miał nas zawieść do miejscowości z której planowaliśmy rozpocząć nas marsz. Większość pasażerów to pracownicy Gazpromu, pracujący w systemie wachtowym. Po kilku godzinach jazdy byliśmy na miejscu. Brak peronu, brak wchodzących osób, dwie osoby wychodzące: my. Pierwsze co poczuliśmy, to chmary komarów wokół nas. W opuszczonej, a jakże, miejscowości spotkaliśmy jednego człowieka, który zajmuje się transportem grup turystów w głąb gór. My poszliśmy pieszo, ciesząc się, że kierujemy się do miejsc dla nas nieznanych, tajemniczych, wymarzonych. To co nas tam ciągnęło to przede wszystkim przestrzeń, ale też brak zasięgu w naszych telefonach, brak tłumów turystów, czyste strumienie, przepyszne jagody, surowa przyroda i tundra, która rzeczywiście ma w sobie jakaś magię, coś niesamowitego, co powoduje, że chce się tutaj wracać pomimo tego, że cała ta kraina napiętnowana jest straszną przeszłością…
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż