Agata Kostrzewska, Kamil Poraziński
Droga na Nordkapp
Geozeta nr 2
artykuł czytany
15512
razy
Nasyceni atmosferą miasta, po kilku dniach udaliśmy się w dalszą podróż. Nasz pierwszy przystanek to Uppsala, dawna stolica Szwecji, z katedrą i uniwersytetem. Do najsławniejszych spośród absolwentów uczelni należą Karol Linneusz i Anders Celcjusz.
Kolejny etap podróży na Nordkapp to miasta wschodniego wybrzeża - Gavle, Umea, Vannas, Boden - pachnące celulozą. Są to ośrodki przemysłu drzewno-papierniczego, który odgrywa istotną rolę w gospodarce Szwecji.
Wreszcie kierujemy się na płn-zach do Kiruny. Z okna pociągu widać tablicę, która znajduje się na linii koła podbiegunowego. Spotyka nas rozczarowanie, pociąg nie zatrzymał się zgodnie z informacjami, które wcześniej uzyskaliśmy.
W Kirunie wyraźny kontrast z otaczającą dziką przyrodą stanowią wyrobiska, hałdy żużlu i huty żelaza, a kopalnie dominujące nad miastem nie dodają mu uroku. Są jednak wielką atrakcją tutystyczną. Udaliśmy się na wycieczkę do kopalni żelaza zorganizowaną przez biuro turystyczne. Trasa prowadziła przez podziemną sieć dróg, aż do głębokości 400 m p.p.m. Tu byliśmy świadkami pracy maszyn górniczych. Zwiedziliśmy również muzeum górnicze. Był to dzień, który dostarczył nam ogromnych wrażeń.
Pierwszym miastem, które ujrzeliśmy w Norwegii był Narwik - założony niecały wiek temu jako niezamarzający port przeładunku rudy żelaza, sprowadzanej pociągiem z północnej Szwecji.
Serce miasta stanowią doki przeładunkowe. Maszyneria koloru rdzy, pokrywająca całe nabrzeże, taśmociągi, dźwigi, kominy, pasy napędowe nie pozwalają zapomnieć o funkcji Narwiku w gospodarce. Historię wojenną miasta przedstawia Muzeum Krigsminne, pozostające pod opieką Czerwonego Krzyża. Jest to wstrząsające muzeum, w którym m in. znajduje się sala poświęcona pamięci polskich żołnierzy.
Z Narwiku udaliśmy się na płn. do Tromso - "Paryża Północy", położonego w prowincjach Norwegii Troms i Finmark, w którym żyją Lapończycy. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat zmieniło się wiele w życiu Saame - jak nazywają siebie Lapończycy. Ci z nich, którzy zamieszkują nadal G. Skandynawskie, tradycyjnie zajmują się hodowlą reniferów. Przestali jednak być koczownikami. Prymitywne szałasy z brzozowych żerdzi i reniferowych skór pozostały już tylko atrakcją tutystyczną. Lapończycy stawiają je na "rozstajnych drogach" i przebrani w tradycyjne stroje sprzedają własnoręcznie wykonane pamiątki turystom spragnionym lapońskiego folkloru.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż