Agata Kostrzewska, Kamil Poraziński
Droga na Nordkapp
Geozeta nr 2
artykuł czytany
15512
razy
Pod naporem współczesnej cywilizacji giną więc lapońskie tradycje i obyczaje, ale podjęte zostały działania w celu zachowania języka Saame. W wyniku tego na uniwersytetach w Oslo i Tromso wprowadzono lapońskie lektoraty, a w niektórych szkołach podstawowych i średnich uczniowie uczą się lapońskiego na równi z językiem norweskim.
Po dwóch dniach podróży autokarem oraz promami przez fiordy dotarliśmy do Kafiord, skąd można dostać się do Honningsvag na wyspie Mageroy. Tam znajdował się Nordkapp - główny cel naszej wyprawy. Już po godzinie zalśniły w słońcu pastelowymi barwami domy przycupnięte nad zatoczką u stóp góry.
Miejscowość Honningsvag byłaby najdalej na północ położonym miastem na świecie, gdyby nie to, że nie ma praw miejskich. Na przeciwległym krańcu wyspy Mageroy znajduje się Nordkapp. Nazwa Mageroy pochodzi prawdopodobnie od słowa meagre, czyli "chude". Jest to odpowiednie określenie dla tej krainy. Ląd jest rzeczywiście ubogi, gdyż nie rosną żadne drzewa ani krzewy. W lecie dojrzewa malina moroszka, borówka czernica a między skałami wyrastają trawy i mchy stanowiące pokarm dla reniferów, których liczbę ocenia się na 5 tys. Spotkać też można inne zwierzęta północne tj.: norki, wydry, zające bieliki, pardwy i inne.
Klimat wyspy jest stosunkowo łagodny. Miejscowe porty nie zamarzają nawet podczas srogich zim za sprawą Prądu Zatokowego.
Po opuszczeniu Honningsvag w ciągu godziny znaleźliśmy się na klifowym wybrzeżu, które wznosi się 307 m nad poziom Morza Barentsa. Jest to Nordkapp leżący dokładnie na 71. stopniu 10. minucie 21. sekundzie szerokości geogr. N. To nic, że w odległości 5 km w kierunku zachodnim znajduje się mały cypel, który wystaje o 1500 m dalej na N niż Nordkapp. Jego wygląd jest niepozorny, Przylądek Północny zaś przyciągał oczy żeglarzy i tutystów swym kształtem, on więc został uznany za północny kraniec Europy.
Kiedy stanęliśmy na stromym urwisku i spojrzeliśmy na wzburzone morze, wydawało nam się, że znajdujemy się "na krawędzi świata", a przed sobą mamy tylko bezkresny ocean.
Jest coś ekscytującego w tym niegościnnym, owianym wiatrami cyplu, co rozbudza zmysły. Powtórzmy za XIX - wiecznym podróżnikiem R. Acerbim słowa, którymi dał wyraz swojemu zauroczeniu: "Słońce pełzające o północy wzdłuż horyzontu i bezmierny ocean w wyraźnym kontakcie z niebem tworzą wspaniałe zarysy majestatycznego obrazu powstającego przed oczami zdumionego widza."
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż