Kto jeździ latem do Laponii?
artykuł czytany
8500
razy
Potem do Hossa, a właściwie do miejsca, z którego można zrobić 8km pętlę. Mniej więcej w jej połowie - największa atrakcja: kolejne malowidła skalne. Droga do nich prowadzi wysoką na kilkadziesiąt metrów skarpą, z której widać dość spokojny nurt rzeki i przeciwległy, raz wysoki, raz niski brzeg. Nawet kiedy ścieżka oddala się od wody i prowadzi dziewiczym lasem (wreszcie można zrozumić, co to znaczy) wszystko wygląda jak hollywoodzka scenografia do filmu o traperach. To też efekt bezwietrznej ciszy, głazów rozrzuconych po lesie i nieba ozdobionego rzadkimi chmurkami. A co do malowideł: pierwsze wrażenie - ktoś z nas kpi; mając pędzel na dostatecznie długim kiju - malowidła ogląda się z pomostu oddalonego o 2 m od skalnej ściany, w dole śmigają małe rybki - możnaby samemu domalować coś równie bezsensownego. Ale po chwili ochrowe kreski nabierają życia. I to nie tylko ludziki o trójkątnych twarzach ale i zwierzyna a nawet symbole, które z niczym się nie kojarzą. Dziwne. Czy to ma rzeczywiście 4000 lat? Czarowani w ten sposób przez praludzi i przyrodę możemy nawet nie zauważyć, że opuściliśmy Laponię. Ale to słowo, które przed wyjazdem nic nie znaczyło mimo, że stanowiło znajomy zlepek liter, w trakcie podróży nabrało ciała a chyba nawet i ducha. Nocleg w Sotkamo. Jutro już kraina 1000 jezior i chwila zasłużonego odpoczynku.
Wiecej wody niż lądu
Z kamiennych wzgórz Koli, wzorem wielu fińskich malarzy i poetów, należy rzucić okiem na jezioro Pielinen. Bezchmurne niebo. Na dole nie ma wiatru - tafla jeziora jest jak lustro. I jak w lustrze, wyraźnie i ostro odbijają się w niej drzewa wysp. Wszystkie wyspy mają bardzo wydłużone kształty; niektóre wyglądają jak wynurzające się okręty podwodne.
Już wczesnym popołudniem, by zrealizować ideę odpoczynku, należy udać się do schroniska młodzieżowego w Paukkaja. Z szosy trzeba skręcić w las i jechać szutrem prawie kilometr. Zupełne odludzie. Wszystko dla nas. Można popłynąć łódką na pierwszą w życiu (a zaraz potem drugą) bezludną wyspę na ogromnej rzece. Potem skorzystać z sauny... Czyż nie tego było trzeba znużonemu turyście?
Savonlinna - znane centrum turystyczne położone w samym środku krainy 1000 jezior. Na małej skalnej wyspie Olavinlinna stoi Olofsborg - forteca z XV w. Na wyspę przerzucony jest most. Forteca widziana z zewnątrz pobudza wyobraźnię. Jakżeby inaczej, skoro wieńczy skałę stromo schodzącą do wody? W środku zamek, ogołocony przez Rosjan i pożary, nie robi większego wrażenia. W krainie 1000 jezior nawet w miastach wody jest więcej niż lądu. Z Olavinlinny do centrum - rzut beretem (dla mistrza świata w rzucaniu beretem). Można się tu przejść po urokliwym rynku. Czy to jest Finlandia? Nie chodzi o pogodę (choć właściwie to też) tylko odpust w parnej atmosferze poburzowego upału na nabrzeżu otoczonym statkami wycieczkowymi. To mogłoby być południe Europy.
W pobliżu miejscowości Punkaharju jest skręt na drogę prowadzącą szczytem moreny czołowej osadzonej tu w erze lodowcowej. To Harjualue. Siedmiokilometrowej długości grań, miejscami szerokości drogi, ciągnie się między jeziorami Pihlajavesi i Puruvesi na wysokości dochodzącej do 30 m. Co kilkaset metrów, jeśli szerokość grani pozwala, są niewielkie zatoczki, w których można zatrzymać samochód. Warto zrobić ten niewielki objazd. Noc w Parikkala. Jutro Hamina i Porvoo.
Hamina jest lekko przereklamowana. Za to Porvoo - fantastyczne. XIV-wieczne miasto spłonęło w 1760 r. Odbudowano je pod koniec XVIII w. z zachowaniem wąskich uliczek z naturalnego, kamiennego podłoża. Jest tu też basen jachtowy i ciuchcia. Nie chce się jechać do Helsinek. Tym bardziej, że za Imatrą robi się na szosie straszny ruch. Chcąc spędzić jeszcze jedną noc na odludziu nad rzeką trzeba cofnąć się ok. 35 km w kierunku Kouvola.
Helsinki mogą się kojarzyć z... Barceloną. Esplanadi przypomina La Ramblę a niektóre budynki Saarinena, Aalto i Lindqvista - Gaudiego; wprawdzie nieco spokojniejszego i jakby lekko zawstydzonego, ale nie mniej wspaniałego.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż