Norwegia autostopem
Geozeta nr 4
artykuł czytany
7591
razy
System znakowania szlaków w Norwegii odbiega od tego do czego przyzwyczaiłem się w Polsce. Są one pod opieką Norweskiego Towarzystwa Turystycznego. Wszystkie oznakowane są identycznie - czerwona litera T na skale lub kamieniu, dodatkowo niewielkie kopczyki, lub raczej piramidki z kamieni. To często niedostateczne oznakowanie sprawia, że na rzadziej uczęszczanych szlakach nietrudno się zgubić. Ponadto nie ma żadnej informacji o trudności. Z czasem zrozumiałem tajemnicę czasów przejść podanych na mapie. Okazało się, że mój problem tkwi nie tyle w zbyt ciężkim plecaku lecz w braku norweskiej kondycji. Idąc bez bagażu na Galdhopiggen nie mogłem dogonić najstarszych nawet Norwegów!
Kolejny dzień powitał mnie typowo norweską pogodą - deszczem! Na szczęście rozpogodzenie pozwoliło mi na złożenie namiotu. Tego dnia udało mi się w końcu opuścić rozpoczęty dwa dni wcześniej szlak i skręcić ku północy, w dolinę Russdalen.
Kolejny biwak był chyba najpiękniejszym w Jotunheimen. Przepiękna pusta dolina, jezioro, potężny wodospad, cztery godziny do najbliższego schroniska i całkowity brak ludzi. Nie spotkałem nikogo do południa następnego dnia. W takich miejscach czuć prawdziwą bliskość przyrody. Samotność pozwala na wewnętrzne wyciszenie, uspokojenie, daje czas na refleksje... Na dodatek w nocy, która jest tu w lipcu dość jasna, Słońce złocistymi barwami oświetla okoliczne szczyty. Bajka!
Dwa kolejne dni zabrało mi przemieszczenie się na zachód, do podnóża Galdhopiggen. Dość monotonna droga prowadziła po płaskich, rozległych, kamienistych obszarach piętra subniwalnego, które rozpoczyna się w Jotunheimen już na wysokości 1500-1600 m n.p.m.
Wyżej już tylko nagie skały, piargi, lodowce, strumienie i wodospady. Tych ostatnich jest w Jotunheimen wyjątkowo dużo. Dzięki nim, podczas samotnej wędrówki, nie bałem się ciszy. W najdzikszym nawet zakątku gór dobiegał mnie zawsze choćby szum drobnego strumienia.
Galdhopiggen
Najwyższy szczyt Jotunheimen - Galdhopiggen (2469 m n.p.m.) - nie jest trudną górą. Prowadzą na nią dwa szlaki. Pierwszy biegnie przez środek lodowca Styggebreen. Jeśli wybierzemy tę drogę powinniśmy wynająć przewodnika. Drugi szlak rozpoczyna się przy schronisku Spiterstulen, na wysokości ok. 1100 m n.p.m. Na początku czeka nas dość wyczerpująca wspinaczka na płaskowyż, dalej droga prowadzi przez kilka pośrednich szczytów po płatach śniegu i górnych partiach lodowców.
Wybrałem drugi wariant. Zostawiłem w dolinie namiot i bagaż i wyruszyłem. Po czterech godzinach byłem na szczycie. Wokół przepiękne widoki - gdzie okiem sięgnąć szczyty i lodowce. Na szczęście pogoda dopisała.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż