W stronę pustyni... czyli zapiski z wyprawy do Maroka
Geozeta nr 7
artykuł czytany
8676
razy
31.08.99 - Ostatni dzień sierpnia, a nasz przedostatni w Maroku
Chcemy dostać się do starożytnych rzymskich ruin Lixusu. Podjeżdża miejski autobus bez numeru i zebrani na asfalcie wsiadają. Ruszamy, zataczamy pętlę dokoła miasta nie zatrzymując się ani razu po drodze, po czym wracamy w miejsce (chyba zajezdnię) z którego zaczynaliśmy podróż i następnie jedziemy we właściwym kierunku – do Lixusu.
1.09.99 - Tanger, w oczekiwaniu na prom do Europy...
Bez trudu znajdujemy wolne pokoje w medinie. Okna wychodzą na hałaśliwą uliczkę, na której koczują żebracy, sprzedawcy owoców opuncji oraz przypadkowi ludzie traktujący brudny krawężnik jako najlepsze miejsce do popołudniowych pogaduszek... w samo południe życie w medinie zamiera. Przechodnie, którzy nie zdążyli uciec do chłodnych wnętrz domowych szukają kawałka cienia, a następnie zastygają w swych skulonych pozach i nie „istnieją” - wydają się nie oddychać, nie mrugać powiekami, nie ruszać się, po prostu zamierają na parę godzin a postronny widz zastanawia się co się z nimi dzieje.
Zwiedzamy portowe miasto. Nowoczesne centrum straszy wyglądem europejskiej metropolii oraz równie wysokimi zachodnimi cenami. Trafiamy w okolice jedynego kościoła katolickiego jakie przyszło nam podczas wyprawy zobaczyć. Otoczony jest przepięknym i osłoniętym od gwarnego targu ogrodem, w którym znajdują się zadbane groby... Po marmurach pną się gałęzie winogron i bluszczu, ławki otulają krzewy chińskich róż mieniące się w słońcu najdziwniejszymi kolorami, wśród opadłych jesiennych liści śpią żółwie, między wypielęgnowanymi trawnikami biegają psy, a nad wszystkim górują szumiące palmy - prawdziwa oaza Tangeru. Każdy powinien ją odwiedzić. Mieszkańcy miasta nie zaglądają tu zbyt często. Jedynie dla nas, obcych przybyszów miejsce to stanowi atrakcję. Jest namiastką kultury i religii chrześcijańskiej na wysuszonej ziemi muzułmańskiej.
Wracamy - szkoda opuszczać kraj tysiąca „paranoi”, ale też stęskniliśmy się za domem. Miesiąc pełen niezapomnianych wrażeń skończył się.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż