Maroko 2006
artykuł czytany
11883
razy
Wyprawa do Antyatlasu (Agadir -Tafraoute – Agard Oudad- Tiznit – Aglu – Agadir) to kolejny dzień pełen wrażeń z największym upałem i kolejnym bagażem malowniczych wspomnień :))))
Tafraoute to malownicza wioska ukryta w górach Antyatalsu. Po drodze mnóstwo wrażen, starych kazb, małych wioseczek z górującymi nad nimi minaretami, jeziorka lub sztuczne zbiorniki z palmami po środku – cudo i jeszcze raz cudo – niestety przez przypadek straciliśmy stąd duzą część zdjęć – ale co tam, jest powód by tam wrócić :) Polecamy zwiedzenie po drodze kazby TIZERGANE połozonej na samotnym wzgórzu w pobliżu drogi do Ida-ou-Gnidif. Polecane w przewodniku – rzeźba Gazeli i Kapelusz Napoleona utworzony z formacji skalnych – widzieliśmy, jednak cel nie zrekompensował nam trudu dotarcia tam. Za to dużo większe wrażenie zrobiły na nas wioski (przede wszystkim Agard Oudad), z których wyrusza sie do tych pomników przyrody oraz gaj palmowy prowadzący do rzeźby gazeli. Krzyś ze Stasiem przynajmniej powspinali sie na palmy i jedliśmy daktyle prosto z drzewa – były słodziutkie i smaczniutkie. Na zwiedzanie Tiznitu nie mieliśmy już czasu, za to plaża Aglu oddalona tylko o kilkanaście kilometrów od Tiznitu pozostanie na długo w naszych wspomnieniach. Piękna, czysta, spokojna, jakby trochę uspiona z pieknymi widokami i “piaskowymi rafami” - bardzo romantyczne popołudnie.
Drugi tydzień
Agadir – Diabat - Essaouira – El Jadida – Casablanca – Rabat – Meknes – Mulaj Idris – Volubilis – Fez – Ifran – Azrou - Bin el Widan – Kaskady Ouzoud – Marrakesz – Dolina Uriki – Oukaimeden - Przełęcz Tizi n Test – Taroudant – Agadir
Najbardziej martwiliśmy sie oczywiście o warunki noclegowe. Uratowała nas sieć hoteli IBIS (dobry marketing) i nie musieliśmy martwić się brakiem prysznica, ciepłej wody, pchłami czy innymi “dobrodziejstwami” opisywanymi w przewodniku :)))
O malowniczych krajobrazach nie będę sie juz rozpisywała – bo miejsca nie starczy, a gwarantuję, że na powyższej trasie ich nie brakuje.
Diabat – pierwszy punkt postoju – mała wioseczka około 10 km od Essaouiry słynąca z pięknych piaszczystych wydm, ale przede wszystkim z pobytu tu, w latach 60-tych, Jimmego Hendrixa i ogromnej rzeszy “dzieci kwiatów”. Rzeczywiście klimat sprzyjający słodkiemu leniuchowaniu niekoniecznie przy pomocy wspomagaczy, których w Maroku niestety nie brakuje i problemów z zakupem nie ma żadnych. Ale to już inny temat i wybór każdego co do sposobu na życie :))
Essaouira – piękny port, spokojna, mała medyna, cudowna skalista plaża, ogromne mewy nad nią – romantyzm do kwadratu. Po prostu można tu przyjechać, ale niekoniecznie trzeba stąd kiedykolwiek wyjeżdżać. Myslimy nad tym :)))) Wiatr ogromny, więc warunki dla surfingowców gwarantowane, plażowicze moga poczuć sie troche zawiedzeni. Miasteczko niezwykle tajemnicze, przez co, 100 razy bardziej ciekawe, niż na przykład Marrakesz. W czerwcu odbywa się tu festiwal muzyczny (również jazz). Film Piano Bar – choć krótko, to bardzo trafnie oddaje klimat miasteczka.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż