Maroko 2006
artykuł czytany
11883
razy
Droga z Fezu do Marrakeszu
Ifran – miasteczko zimowe, ładne, spokojne ale trochę snobistyczne: z uniwersytetem, w którym wykładają profesorowie z Ameryki, językiem obowiązującym jest angielski – Uniwerek ufundował król Arabii Saudyjskiej, itp., itd. Tu trafiliśmy na pierwszy śnieg w Maroku
Bin el Widan – elektrownia wodna, która dostarcza 25% energii elektrycznej w Maroku (niezła technika, jeszcze lepsze widoki przed i za zaporą).
Gaje pomarańczowe – przyznaję ukradłam 2 pomarańcze w myśl zasady kradzione nie tuczy (a nieźle przytyliśmy już na marokańskiej kuchni w pierwszym tygodniu) i groźnie by sie to dla nas skończyło, ale mój kochany mąż sprawę załatwił od ręki, a słodki smak pomarańczy pamietam do dziś – tak wogóle polecamy marokańskie pomarańcze sa chyba najlepsze na świecie.
Kaskady Ouzoud – tego sie nie da opisać, to trzeba zobaczyć, woda spada z wysokości 110 m, nie ma żadnych zabezpieczeń, można wszędzie podejść, zmoknąć przy okazji i tylko podziwiać. To czego do konca życia nie zapomnimy to, to, że po raz pierwszy w życiu właśnie tam pośród drzew otaczających wodospad natknęliśmy sie na dzikie małpy – makaki – potem to juz tylko musieliśmy dokupowywać karty do naszych aparatów...
Marrakesz – na zwiedzanie Marrakeszu również bardzo czekaliśmy. W dwóch słowach – podobnie jak Casablanką - czujemy się troche zawiedzeni, ale z innych względów. Miasto piękne, Plac Dżemaa el Fna przereklamowany, sprzedawcy stamtąd i uliczni artyści mają białych turystów chyba trochę za upośledzonych (to oczywiście tylko nasza subiektywna ocena). Jednak chyba zaliczymy sie do grona tych 94% turystów, którzy po pierwszej wizycie w Marrakeszu mówią, że nigdy juz do tego miasta nie wrócą. A to za sprawą miejscowych przewodników, sprzedawców i artsystów, którzy w bardzo prosty sposób oszukują i naciągają. No cóż każdy orze jak może...
Zabytki za to super – Meczet Kutubijja przepiekny, Muzeum Przyjacół Marrakeszu i Kubbę warto zwiedzić, no i obowiązkowo przejść sie uliczkami medyny, zwłaszca na suk dla miejscowych, gdzie można tanio kupić świetne rzeczy, których brak w “ofercie dla turystów”.
Oukaimeden – co tu duzo pisać, Krzyś- zapalony narciarz, jeździł na nartach w Afryce, pośrod narciarzy w galabijach – to kolejne niezapomniane przeżycie i przyznaje miałam co podziwiać. Oukaimeden ma najwyższy wyciąg w Afryce Płn na 3 250 m npm i prawie z takiej wysokości zjeżdżał mój mężul i to nie utartym stokiem, skądże trzeba było przetrzeć nowe nartostrady :))))
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż