Maroko 2006
artykuł czytany
11874
razy
Było świetnie – w ciągu dwóch tygodni opalać sie w prawie 30 stopniach, zmoknąc w deszczu zaledwie w 10 i jeździć na nartach po prawdziwym śniegu w minusowej temperaturze – tego jeszcze nie było :))))
Przełęcz Tizi n Test – tu chyba można tylko wspomnieć, że źle wymierzyliśmy czas i niedoczytaliśmy w przewodniku o emocjach, które nas czekają. No cóż przełęcz w najwyższym miejscu ma prawie 2 100 m npm, o tej porze bywa tam slisko i śnieg, przewodnik Pascala trasy nie poleca turystom o słabym nerwach – więc tego nie wiedzieliśmy, a wjechaliśmy tam prawie w nocy (było juz bardzo ciemno) z jednym red bullem (miał dodać nam skrzydeł w razie czego) i przez 50 km staraliśmy sie pocieszać nie patrząc na boki. Adrenalina straszna i tam chyba nie wrócimy, czasami zastanawiamy się, że może jednak fajnie, że była noc i nie widzieliśmy dna tych przepaści dookoła. zdjęc brak – nawet o tym nie mysleliśmy, za to radość po zjechaniu z gór była niesamowita.
Powrót do Agadiru przez Taroudant – tu było juz bardzo późno i oprócz murów medyny nic nie widzieliśmy.
Podczas tej wyprawy przejechaliśmy prawie 2000 km, mimo dużego zmęczenia fizycznego byliśmy szczęśliwi, że zobaczyliśmy tak wiele i nie do końca w japońskim stylu (czyli pstrykając zdjęcia przez otwartą szybę jadącego samochodu). Musimy tam wrócić bo wiemy jak wielu cennych rzeczy nie widzieliśmy, nie zwiedziliśmy i mimo pobytu w kilku afrykańskich Państwach, wiemy, że własnie tam chcemy wrócić na dlużej.
Oczywiście nie opisaliśmy wszystkiego, bo dla czytelnika może to być nudne i tak powyższe mogło Was znudzić, nam będzie jednak zawsze przypominało najszczęśliwsze chwile życia.
Z rad praktycznych proponujemy wybierając sie na wyprawy w głab lądu zabrać ze sobą trochę więcej słodyczy dla dzieciaków, które żebrzą o jedzenie i nie dawać im oczywiście pieniędzy. Wdzięczność ich jest naprawdę szczera.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż