Syberia
artykuł czytany
9797
razy
Podczas pobytu w Irkucku chcieliśmy załatwić sobie rejestrację, wymaganą przy pobycie w jednym miejscu dłużej niż trzy dni. Znaleźliśmy miejsce, w którym dokonywane są związane z tym formalności, szkopuł w tym, że było ono zamknięte na trzy spusty. Z kartki wywieszonej na drzwiach wynikało, że biuro rejestracji otwarte jest trzy dni w tygodniu, za każdym razem przez ok. godzinę. Nie planowaliśmy spędzać kilku nocy w Irkucku ani wracać tu specjalnie po wymagane dokumenty, dlatego zdecydowaliśmy się zrezygnować z rejestracji. W przypadku ewentualnej kontroli zawsze spróbować można będzie papierowych środków perswazji z wizerunkami amerykańskich prezydentów.
Powłóczyliśmy się trochę po centrum Irkucka, wymieniliśmy kolejną część pieniędzy, zrobiliśmy zakupy i ruszyliśmy z powrotem na dworzec kolejowy. Około 17:00 wyruszyliśmy w 2,5- godzinną podróż do Sljudanki – miejscowości nad Bajkałem, która była naszym punktem wypadowym przez kilka kolejnych dni.
W Sludjance znaleźliśmy nocleg w muzeum minearologicznym Zjuganowa znajdującym się na skraju miasta. Miejsce to znają chyba wszyscy mieszkańcy, pierwsza napotkana osoba bez problemu powiedziała nam, jak się tam dostać (marszrutką z centrum miasta, po drugiej stronie torów kolejowych, cena biletu 6 RUB)
Niedziela, 10 sierpnia. Sljudanka - Arszan
Na następne dwa dni zaplanowaliśmy krótki wypad do Arszanu – miejscowości uzdrowiskowej leżącej jakieś 150 km od Bajkału. Większość bagaży pozostawiliśmy w muzeum, wzięliśmy ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyliśmy do centrum miasta, skąd chcieliśmy znaleźć jakiś transport do Doliny Tunkińskiej.
Ze Sljudanki do Arszanu jeździ co prawda bezpośredni autobus, jednak odjeżdża o dość niechrześcijańskiej godzinie (5:00 rano!), co w połączeniu z nieprzespaną poprzednią nocą było ponad nasze siły. My zdecydowaliśmy się nadrobić brak snu, tak więc w centrum Sljudanki zjawiliśmy się około 11 przed południem. W okolicy dworca kolejowego dość szybko znaleźliśmy człowieka, który chętnie zawiózłby nas taksówką do Arszanu, jednak chciał za to 200RUB za osobę. Po kilkunastu minutach targowania cena zeszła do 125RUB (praktyka z Bliskiego Wschodu czasami się przydaje;-)), co było sumą do zaakceptowania przez nas. Podczas jazdy zetknęliśmy się po raz pierwszy z szamanizmem – nasz kierowca co jakiś czas wyrzucał za okno kopiejki, żeby obłaskawić bóstwa zamieszkujące okolice. Chyba mu się to udało, bo pomimo dosyć niebezpiecznego stylu jazdy dwie godziny później znaleźliśmy się w Arszanie.
Znalezienie jakiegokolwiek noclegu nie stanowi tu najmniejszego problemu, pod warunkiem, że przyjeżdża się do Arszanu na dłużej. My od razu po przyjeździe otoczeni zostaliśmy osobami, które wynajmowały kwatery turystom, większość z nich nastawiona była jednak na turystów długoterminowych i niespecjalnie zainteresowana była wynajęciem kwatery na krótko. Dopiero po jakimś czasie udało się nam znaleźć panią, która przygarnęła nas na jedną noc. Zostawiliśmy u niej bagaże i ruszyliśmy do znajdujących się niedaleko źródeł mineralnych i wodospadów.
Droga do wodospadów przypomina deptak w kurorcie (w sumie nie dziwne, bo Arszan jest kurortem...). Po obu jej stronach stoją ludzie sprzedający dzwoneczki, zabawki, nasiona, dziwne rośliny, korzenie i mnóstwo innych rzeczy, których przeznaczenia nie znam. Wszędzie widać także drzewa poobwiązywane szmatkami, wstążkami, reklamówkami i Bóg (albo bogowie;-)) wie czym jeszcze. Widocznie to miejsce jest szczególnie święte dla okolicznych mieszkańców.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż