Wakacje z dreszczykiem emocji, czyli Rumunia i Bułgaria
artykuł czytany
34631
razy
Dodam jeszcze, że opłaca się wymieniać w Sibiu euro i dolary. Warto się udać do banku w pobliżu Piaţa Mică, Piaţa Mare lub Piaţa Huet (najlepszy kurs, jaki widziałem podczas całego naszego pobytu w Rumunii). W kantorach całodobowych mamy mało korzystny kurs i często jest pobierana prowizja (zwróćmy uwagę na napis COMISSION 0%). Najlepiej zapytać o to bezpośrednio w okienku.
Teraz kilka słów o naszych planach na kolejny dzień. Chcieliśmy dojechać do Bukaresztu, ale nie tak, jak normalnie jeźdzo większość - przez Piteşti, tylko jadąc Trasą Transfogarską (wspina się na 2043 m!). Pomimo, iż dalej padało, niebo się przejaśniało. Warto dodać, iż trasa ta otwierana jest dopiero w połowie czerwca, z uwagi na ogromne ilości śniegu. Z Sibiu wyjechaliśmy drogą E-81, a w miejscowości Cisnădie skręciliśmy na drogę nr E-68 w stronę Braszowa (Braşov). Po ok. 30 km skręciliśmy w prawo na drogę 7C, która także prowadzi do Piteşti. Widoki zapierają dech w piersiach. Widać, że towarzysz Ceauşescu wpompował w to olbrzymie pieniądze. Jakość drogi jest wątpliwa, czyli uważajmy na półmetrowe dziury. Na szczęście po jakichś 10 minutach nawierzchnia trochę się poprawia i można wreszcie jechać z cywilizowaną prędkością. Po 15 minutach zauważyliśmy przy drodze hotel, dolną stację kolejki linowej i kilka sklepów z pamiątkami. Zatrzymaliśmy się tam. Mama oczywiście spędziła pół godziny przy samych straganach, ja z tatą udałem się obejrzeć hotel i kolejkę linową. Jedna doba to wydatek ok.120 lei (czyli tyle, co w Sibiu). Przejazd kolejką kosztuje 10 lei, za dziecko troszkę mniej. Istnieje możliwość przejazdu jeżeli chętnych jest min.10 osób - wtedy nikt nie miał ochoty na przejazd, a korytarz stacji świecił pustkami...
Ja z tatą odpoczęliśmy, mama była zadowolona ze swoich zakupów (jakieś tam dzieła sztuki ludowej), więc mogliśmy ruszyć w dalszą drogę. Jakieś 20 minut wspinaczki prawdziwie górską drogą naprawdę robiło wrażenie. Przyznam, że niektóre alpejskie przełęcze nie wyglądają tak, jak Trasa Transfogarska. Serpentyny, jakich dawno nie widziałem. Zdjęcie, które znajduje się na następnym slajdzie, to jedno z najlepszych podczas całej bułgarsko-rumuńskiej wyprawy. Kiedy już dojechaliśmy do punktu kulminacyjnego całej Trasy (2043 m.n.p.m) naszą uwagę zwróciło bardzo ładne schronisko. Postanowiliśmy się na chwilę tam zatrzymać i coś przekąsić. Rodzice wzięli jakieś mięsiwo, za to ja, jako wielbiciel zup pod każdą postacią, zamówiłem sobie czorbę z kurczaka, czyli prawdopodobnie rosół; nawet dobre i jak na schronisko - niedrogie.
Jeszcze chwilka odpoczynku i ruszylismy w dalszą drogę. Niewątpliwą atrakcją jest przejazd tunelem na wysokości 2030 m.n.p.m. i to w Rumunii! Tutaj bardzo ważna uwaga - NIE POLECAMY kontynuowania przejazdu Trasą Transfogaraską na dół (za tunelem), w stronę Bukaresztu i Piteşti. Droga jest bardzo zniszczona. Jest to spowodowane głównie ostatnimi powodziami - w niektórych miejscach woda porwała asfalt i mamy drogę z jednym pasem ruchu… Z kolei gdzie indziej jest nagromadzona glina oraz piasek spływający ze zboczy. Nie było to też błogosławieństwo dla naszego auta. Jak już ktoś bardzo chce, to ewentualnie można kawałek za tunelem przejechać i zobaczyć, jak wyglądają Fogarasze od południa. Polecam w tym wypadku po prostu zawrócić w kierunku Sibiu i tam skręcić w lewo do Piteşti (tą samą droga, która prowadzi od Satu Mare - E-81). My jednak nie wiedzieliśmy o takich utrudnieniach, więc ruszyliśmy na dół. Od tego momentu do Piteşti mamy ponad 100 km. No nic, jedziemy... Po jakiś 40 km pojawia się wielkie sztuczne jezioro Vidraru, długość objazdu ok. 25-30 km, czasowo zabiera to aż godzinę! Troszkę odpoczynku po serpentynach zaplanowaliśmy na zaporze. Dla pozorów bezpieczeństwa czuwał tam żołnierz z karabinem.
Dalsza droga przebiegała już przez prawdziwą rumuńską wieś. Krowy, osły i inne zwierzaki - same lub z właścicielem - szły sobie spokojnie drogą. Na zdjęciu mamy właśnie jedno takie stado w miejscowości Curtea de Argeş. Co ciekawe, właśnie w tym miejscu widzieliśmy fabrykę Dr Oetkera - tamtejsi mieszkańcy mają przynajmniej gdzie pracować. Całkiem niedawno przez prawie całe terytorium Rumunii przetoczyły się straszliwe ulewy, których efektem były równie straszliwe powodzie. Także tutaj. Wszystko pogorszył fakt, iż wały na rzece Argeş po prostu nie istniały, więc woda płynęła, gdzie tylko mogła. Podwórka przed domami były zatopione! Podobnie, jak na Trasie Transfogarskiej, na drodze było pełno gliny i piasku.
Piteşti - teraz dopiero pojawiła się rumuńska droga, jaką wyobrażaliśmy sobie przed wakacjami. Na obwodnicy zabrakło asfaltu. Także ciągi tirów i samochodów poruszały się dosłownie po glinie, gdzieniegdzie na płytach betonowych. Takich dziur jeszcze nigdzie wcześniej, ale też później nie widziałem… Niestety - nie da się tego ominąć - przejazd jest nieunikniony. Tutaj też spotkaliśmy pierwszą polską ciężarówkę - z Poznania. Jedyną wątpliwą atrakcją miasta Piteşti jest rafineria oraz spora ilość szybów i pól naftowych.
Po przebrnięciu przez to dziwne miasto zatankowaliśmy i ruszyliśmy autostradą A1 w stronę Bukaresztu. Pomimo zapewnień sprzedawcy w Satu Mare, obawialiśmy się, że autostrady będą płatne. Tutaj spotkało nas miłe zaskoczenie. Jeśli chodzi o jakość dróg, to zasada jest taka: im bliżej stolicy, tym gorsza droga. Podczas naszej podróży do Bukaresztu zauważyliśmy chyba z 10 zepsutych Dacii, kilka nieoświetlonych tirów oraz dwie furmanki (oficjalny zakaz ruchu takich pojazdów na autostradach). Przejazd do Bukaresztu zajął nam około godziny. UWAGA! W żadnym wypadku nie radzimy jechać obwodnicą Bukaresztu! To naprawdę droga przez mękę dla nas i naszego samochodu. Najlepiej przejechać przez centrum stolicy Rumunii. Uważam, że warto tak zaplanować trasę, aby być w Bukareszcie w nocy. Wtedy widać przepiękny Pałac Republiki, oczywiście równie cudnie oświetlony. Robi naprawdę niesamowite wrażenie! Co ważne, oświetlenie jest wyłączane po północy w celach oszczędnościowych. Interesujące zjawisko zauważyliśmy pod tą wielką budowlą - widać ogrom i przepych Pałacu na tle starej Dacii… Oto właśnie Rumunia - kraj kontrastów. Co ciekawe - droga znajdująca się naprzeciwko Pałacu - Bulevardul Unirii - to Ceauşescu postarał się o wygląd stolicy kraju.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż