Byli też ciemnoocy o ochrypłych głosach...
artykuł czytany
764
razy
Poznając kulturę i historię Hiszpanii, znalazłem kolejną rzecz, która mnie zafascynowała. Zdałem sobie sprawę, że to nie jest jeden kraj, ale wiele, oddzielnych, dumnych państewek, z których każde czuje swoją odrębność i wyjątkowość i w pełni wierzy w wyższość swojego regionu nad resztą całego świata. Ta duma jest jednak tak niezachwiana, że jak pisze Laurie Lee, nie ma w niej wrogości wobec inności, a jedynie przyjazne docenienie i ciekawość. Mam osobiste doświadczenie, że wszędzie, jeśli tylko okażesz szacunek, nie mówiąc już o podziwie i sympatii wobec prowincji, w której akurat jesteś, czy w ogóle wobec Hiszpanii, a do tego pokażesz, że zadałeś sobie trochę trudu, żeby poznać ich język (choć kilka słów), ludzie przyjmą cię z otwartymi ramionami i będą traktować jak swojego.
Byłem jeszcze w drodze, ale już nie mogłem doczekać się powrotu. Myślałem o tym, że następnym razem chciałbym poznać zachodnią część Andaluzji z Sevillą, Cadizem i Jerez de la Frontiera.
Na razie jednak wracałem do domu i z tego cieszyłem się najbardziej. Czym byłaby podróż, bez swojskiego miejsca i czekającej tam na nas bliskiej osoby?
Za oknem widać już było tylko błękitne morze, a gdzieś z przodu czekały na mnie mokre, zielone brzegi Anglii. Adios.
Przeczytaj podobne artykuły