Maciej Brożyna, Maciej Śliż, Łukasz Godek, Jarosław Herbert
Ekspedycja Elbrus 2010
artykuł czytany
1285
razy
IV. POWRÓT
Powrót zaczął się również od negocjacji cen z taksówkarzami za przewiezienie nas do Mineralnych Wód. Z Azau nie podlegająca negocjacjom cena wynosiła 3000 rubli. Ale powiedziano nam również, że z Terskola, oddalonego o 5 km od Azau, przez który i tak trzeba przejechać, można pojechać za 2000 rubli. Kurs do Terskola 150 rubli za wszystkich. Nie rozumieliśmy tego, ale dzięki temu zaoszczędziliśmy 850 rubli. Tak, oszczędzając staje się „Krezusem”, poznając nieco niepoznawalną „duszę rosyjską”. Tym razem jechaliśmy samochodem o nazwie Gazela (taki odpowiednik naszej dawnej Nysy lub Volkswagena transportera). Kierowca okazał się bardzo miły, ale nie daliśmy się zwieść i mieliśmy rację, gdyż próbował wyłudzić od nas „górką” 500 rubli. Jednak twardo obstawaliśmy przy swoim i dojechaliśmy za wcześniej umówioną cenę. Dotarliśmy na dworzec w Mineralnych Wodach w godzinach popołudniowych. Chcąc wymienić resztę dolarów na ruble szukaliśmy kantoru, którego nigdzie w tym mieście nie mogliśmy odnaleźć, może nawet tam go po prostu nie ma. Banki natomiast czynne są tylko do godziny 1700 więc – aby kupić bilety – musieliśmy ponownie korzystać z bankomatu. Jako, że musieliśmy czekać na pociąg do godziny 1400 w następnym dniu, czekała nas noc na dworcu w poczekalni.
W poczekalni może i nie było zbyt wygodnie, ale nie wychodząc z niej uniknęliśmy kontroli osobistej, przeprowadzanej przez milicjantów, najczęściej na zagranicznych turystach. Cel owych kontroli był już nam znany, z wcześniejszych doświadczeń. Po upływie kilku godzin w naszej przytulnej poczekalni musieliśmy ukradkiem opuścić nasze bezpieczne miejsce, by móc coś zjeść. Dzięki zorganizowanej akcji udało nam się uniknąć kontroli i przedostać do całodobowego miejsca, noszącego nazwę „baru”, choć niezupełnie go przypominał. Koczowaliśmy tam grając w karty i jedząc smażone na tłuszczu placki z mięsem pod nazwą czeburieki (najtańsze ze wszystkich dań). O świcie, gdy tylko otworzyły się pierwsze stragany, wyszliśmy z naszej bezpiecznej norki i kręcąc się po peronie, oczekiwaliśmy z niecierpliwością na nasz pociąg. W końcu odjeżdżamy!!!
Ponad 25. godzinna podróż zaowocowała poznaniem wielu ciekawych ludzi. Wszyscy byli uprzejmi, pomocni i bardzo chętnie rozmawiali. Dzięki temu mogliśmy zaznajomić się z róż-nymi kulturami, zwyczajami i zachowaniami ludzi, gdyż wracając z granicy Europy i Azji spotyka się osoby, które reprezentują odmienne wyznania, narodowości oraz różny bagaż doświadczeń, włączając w to również przeżycia wojenne w niedalekiej Czeczenii. Powrót nie był już tak emocjonujący i zaskakujący. W Kijowie zakupiliśmy bilety do Lwowa, gdzie dojechaliśmy bez problemów. We Lwowie wsiedliśmy w „marszrutę” i za 15 hrywien dojechaliśmy do granicy w Medyce. Kilku „taryfiarzy” próbowało nam wmówić, że busy nie jeżdżą na granicę, co – jak doskonale wiedzieliśmy z poprzednich wyjazdów na Ukrainę – było oczywiście oczywistą nieprawdą i za „jedyne” 200 hrywien proponowało nam, że zawiozą nas na miejsce – byliśmy jednak już na tyle doświadczeni, że nie daliśmy się oszukać. Na granicy, którą przekroczyliśmy pieszo też nie było żadnych problemów, a nawet celnicy widząc turystów z plecakami wpuścili nas przed cały kordon „mrówek” i dzięki temu zaoszczędziliśmy około 2 godziny czasu stania w kolejce. Po polskiej stronie wsiedliśmy w pociąg do Przemyśla, a stamtąd pełni wrażeń, zmęczeni ale bogatsi o nowe doświadczenia i szczęśliwi wróciliśmy do domu.
V. NIEZBĘDNE DOKUMENTY POTRZEBNE W WYPRAWIE NA ELBRUS
Wyprawa na najwyższy szczyt Rosji (oraz Europy – niektórzy mogą się tu nie zgodzić, o czym pisaliśmy już na początku) – Elbrus, wiązała się z bardzo dokładnym przygotowaniem oraz omówieniem wyjazdu przez członków ekspedycji, nie zapominając o najdrobniejszych szczegółach (co jednak – jak już wspomnieliśmy wyżej – nie ochroniło nas od wpadek i nieprzewidzianych sytuacji, z którymi musieliśmy sobie radzić „improwizując”, zmieniając plan po drodze i zdając się na pomoc „bratnich słowiańskich” dusz, których spotkaliśmy więcej, niż potencjalnych naciągaczy). Podstawowym elementem przygotowania jest oczywiście trening i utrzymanie na wysokim poziomie sprawności fizycznej, jak również skompletowanie specjalistycznego sprzętu, potrzebnego w górach. Jednak – oprócz kompletowania indywidualnego sprzętu, należało załatwić również szereg spraw organizacyjnych, związanych z zakupem biletów (który dla nas możliwy był tylko w trakcie wyjazdu), załatwieniem wiz, wymianą waluty, uzyskaniem odpowiednich zezwoleń, potwierdzeń, tzw. voucherów, związanych z koniecznością zameldowania na terenie Rosji. Poza tym dużo pracy włożone zostało w odpowiednie nagłośnienie medialne oraz znalezienie sponsorów. Patronami medialnymi naszego wyjazdu została TVP Rzeszów, Radio Rzeszów, geozeta.pl, natomiast naszym głównym sponsorem po pozytywnej decyzji prof. dra hab. Aleksandra Bobko, Prorektora ds. nauki i współpracy z zagranicą został Uniwersytet Rzeszowski, który wspomógł nasz wyjazd na Kaukaz. Za co serdecznie dziękujemy!!!
Dokumenty niezbędne w wyprawie na Elbrus należało przygotować już na kilka miesięcy przez planowanym wyjazdem. W porównaniu z poprzednimi latami wykaz wymaganych dokumentów nie zmienił się, doszła jedynie opłata za przebywanie w Parku Narodowym – do zapłacenia na miejscu. Niezbędne dokumenty potrzebne do wyjazdu na Elbrus to:
1) Wiza i ubezpieczenie oraz voucher – istnieją wyspecjalizowane biura turystyczne lub biura podróży, które załatwiają oba w/w dokumenty (wizę można także załatwić w serwisie
www.geoblog.pl/wizy/rosja. Korzystając z usług krakowskiego biura podróży „Czajka” ubiegaliśmy się o 14-dniową wizę do Rosji (21 VII 2010–04 VIII 2010) wraz z ubezpieczeniem (57 zł). Podstawą do wydania wizy jest voucher, będący rodzajem zaproszenia, wystawianego na nasze nazwisko przez podmiot rosyjski (np. hotel, osobę prywatną, uczelnię wyższą). Biuro, które nie wysyła nam vouchera, należy poprosić o jego kserokopię (fax), która jest pomocna w trakcie kontroli na granicy ukraińsko-rosyjskiej. Całą operację można przeprowadzić bez osobistej wizyty w biurze, wyłącznie za pomocą poczty, telefonu, emaila oraz konta internetowego. W naszym przypadku odebraliśmy wizy w biurze w Krakowie ze względu na naglący nas czas.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż