Samochodem po bezdrożach Rosji
Geozeta nr 9
artykuł czytany
17331
razy
Rzeka dzieli wieś na dwa światy. Zachodni brzeg to pochylone drewniane chaty, upadły leśny sowchoz i wielu bezrobotnych. Drugi brzeg to teren zapowiednika, czyli rezerwatu przyrody, który daje zatrudnienie i pieniądze mieszkańcom wschodniego brzegu. Przyjeżdżający tu naukowcy z USA i Kanady zostawiają cenne dewizy. Dostatek ludności łatwo poznać po zadbanych drewnianych domach, obok których stoją małe chatki. Jak się okazuje, mieszczą się w nich sauny. Bania - bo tak właśnie nazywana jest sauna - to swoista instytucja na Północy. Zastępuje kino czy klub. W bani omawia się wydarzenia, plotkuje lub nawet urządza uroczystości.
W czasie spotkania z dyrektorem rezerwatu rozmawiamy o możliwości przejechania przez Ural. Wieści są niepokojące. Trasa widniejąca na naszych mapach nie istnieje od 20 lat !!!. Dyrektor proponuje byśmy dotarli do Priural'skij - wsi położonej 200 kilometrów dalej, ale i tam nie wróży nam powodzenia. Twierdzi, że sam dojazd do podnóża gór wiedzie przez liczne zimniki, czyli drogi nadające się do jazdy wyłącznie zimą. Latem, kiedy na głębokości kilkunastu metrów wytapia się lód, szlaki zamieniają się w nieprzejezdne grzęzawiska. Nie radzą sobie z nimi nawet amfibie. Na zimnikach można budować trakt, lecz jego utrzymanie wymaga ciągłych prac: zasypywania powstałych rozpadlin, umacniania szlaku zwalonymi pniami. Teraz, kiedy aktywność gospodarcza na północy Rosji została znacznie ograniczona i nie funkcjonują już leśne sowchozy, upadło wiele zakładów przemysłowych. Nikt nie troszczy się o utrzymanie lokalnych przejazdów.
Ruszamy do Priural'skij. Droga jest niezwykle ciekawa i emocjonująca: piaski, pozrywane mosty, wyręby - słowem wyborny "off road". Wokół tylko "morze" lasu. Błądzimy między ścieżkami prowadzącymi na wyręby. Nie sposób kogokolwiek zapytać o właściwy kierunek. Priural'skij dzieli od najbliższej osady ponad 120 kilometrów. Na postoju Peter odnajduje świeże ślady niedźwiedzicy z młodymi. Wjeżdżamy w krainę dzikiej przyrody.
W Priural'skij okazuje się, że pokonana przez nas droga jeszcze do niedawna była nieprzejezdna. Przez trzy miesiące wieś była odcięta od świata. Mieszkańcy własnym sumptem doprowadzili trakt do takiego stanu, że daje się nim dotrzeć do cywilizacji. Tu również okazuje się, że dalsza podróż w kierunku gór jest niemożliwa.
Pozostaje nam ostatnia szansa - przejechać przez Ural najdalej na północy.
Jedziemy mniej lub bardziej utrzymanymi drogami, standardowo zamiast mostów istnieją przeprawy promowe. Żaden most nie wytrzyma bowiem naporu kry na tych rzekach. Docieramy do miasta Vuktyl. Na komisariacie milicji dowiadujemy się, że być może przejazd będzie możliwy, ale w tej sprawie musimy zwrócić się do Naczelnika Gazpromu. Uprzedzają nas, że sprawa nie będzie łatwa, gdyż po pierwsze szlak wiedzie wzdłuż gazociągu, po drugie traktowany jest jako obiekt strategiczny, a po trzecie długi odcinek poprowadzony jest przez park narodowy. Okazuje się także, że kupienie benzyny za Uralem może być utrudnione. W Vuktyle dostępna jest tylko benzyna 76 oktanowa.
W biurowcu Gaspromu dobrą chwilę trwa, zanim Naczelnik skłonny jest potraktować nas poważnie. Wreszcie na stole pojawia się herbata i tort. Naczelnik wydzwania do swoich szefów i diabli wiedzą gdzie jeszcze. Trwa to wieki, jedne rozmowy są pomyślne, inne wyraźnie nie. W końcu mamy zgodę na podróż i zakaz fotografowania wszystkiego, co wiąże się z gazociągiem.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż