podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Azja » Indie i Nepal
reklama
Andrzej i Edyta Juda
zmień font:
Indie i Nepal
artykuł czytany 3361 razy

15.07.2008

Z hotelu wyszliśmy dopiero po południu. Na dworcu mieliśmy problemy ze znalezieniem autobusu do klasztoru w Szej. Znalezienie właściwego autobusu to niezła łamigłówka. Nie ma żadnych oznaczeń, gdzie dany autobus się zatrzymuje. Miejscowi robią to na wyczucie, ale i oni mieli problemy by nam pomóc. W Szej spędziliśmy godzinę poczym jednym machnięciem ręki złapaliśmy stopa w kierunku Stoku. Młody kierowca nie chciał od nas żadnych pieniędzy. W Ladakhu miało to stać się regułą. Wysiedliśmy przy skrzyżowaniu dróg skąd odchodzą autobusy do Stoku. Natychmiast przesiedliśmy się na autobus, który okazał się nie do końca właściwy. Wysiedliśmy w wiosce Stok, a do pałacu trzeba dostać się innym autobusem. Jakaś kobieta wskazała nam kierunek przez pola. Nie było tam żadnej konkretnej ścieżki, więc szliśmy na wyczucie. W końcu zobaczyliśmy trzech mnichów, którzy widząc, że nie wiemy którędy iść zaczęli machać do nas by podążyć za nimi. Znali tylko kilka słów po angielsku, ale zrozumieliśmy, że myśleli, że chcemy iść do ich świątyni. Na szczęście wskazali nam właściwą drogę do pałacu. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Nie mieliśmy za wiele czasu, więc zrobiliśmy jedynie zdjęcia klasztoru z zewnątrz. Wracając udało nam się złapać na stopa pierwszy przejeżdżający samochód. Tym razem była to ciężarówka. Fajnym przeżyciem jest jechanie na pace podziwiając wspaniałe widoki. Wysiedliśmy na tej samej krzyżówce, co poprzednio, przesiadając się od razu na autobus do Lech. Po Ladakhu warto jeździć stopem, bo chętnie zabierają turystów i robią to darmowo. Za to w autobusach trzeba się mieć na baczności, bo często wydają resztę pomniejszając ją o np. 10 rupii. Warto zawsze spytać współpasażerów o koszty biletu. Mieliśmy z tym związaną zabawną sytuację. Chciałem poprosić chłopaka, który pobierał opłatę za przejazd, by wysadził mnie w określonym miejscu. Nie rozumiejąc, o co pytam dostałem w zamian 10 rupii. Okazało się, że chłopak myślał, że domagam się reszty za bilet. Wieczorem, w sklepiku w pobliżu naszego hotelu, zamówiłem koszulkę z wyszywanym napisem za 220 rupii. Umówiłem się z właścicielem, że dostarczy ją do hotelu, gdy skończy wyszywać napis. Przyniósł ją dopiero po 22.

16.07.2008

Rano wstaliśmy bardzo wcześnie, bo już o 4 godzinie. Skrótem dotarliśmy na dworzec i zaraz po 5 wyruszyliśmy w trasę. Autobus kosztował około 1200 rupii za dwie osoby (najtańszy bilet). Niestety autobus nadawał się do tras po mieście, a nie na drogi bez asfaltu. Wydawało się, że pozbawiony jest całkowicie resorów i nawet na asfalcie cały czas podskakiwał. Przez ten autobus był to najcięższy odcinek w całej naszej podróży. Droga w dużej części prowadziła nad przepaściami. W połowie trasy był jeden nocleg. Zatrzymaliśmy się tam około 18. W miarę dobry hotel znaleźliśmy kilkaset metrów od dworca za 300 rupii za pokój. Pokoje czyste, z tv, łazienką. Te noclegi, które oferowano nam przy dworcu były poza cywilizowaną kategorią. Na dworcu poznaliśmy parę fajnych Czechów, nauczycieli z Ostrawy.

17.07.2008

W dalszą podróż wyjechaliśmy o 6 rano i do Manali dotarliśmy o 13. Przez całą podróż źle się czułem. Teraz ja byłem przeziębiony i brałem lekarstwa. W trakcie podróży poznajemy bardzo fajne dziewczyny z Gdańska, tj. Alę i Olę. W Manali znaleźliśmy blisko dworca, razem z dziewczynami, dobry hotel (300 rupii za dwie osoby). Pokój był czysty, z tv i łazienką. W sezonie właściciel bierze podobno za ten pokój 600 rupii.

18.07.2008

Cały dzień czuję się źle i biorę tabletki. Dlatego odpoczywamy w pokoju, oglądamy filmy i wychodzimy tylko na posiłki z dziewczynami z Gdańska. Kupujemy bilety na dalszą podróż.

19.07.2008

Przed 12 godziną opuszczamy hotel zostawiając w recepcji bagaże. Włóczymy się po mieście. Manali jest bardzo brzydkie i lepiej nie tracić czasu na przebywanie tutaj. Jeżeli już musimy to warto jak najszybciej stąd wyjechać. Dziewczyny z Gdańska rano pojechały do Dharamsali. My natomiast o 17 wyruszamy do Delhi. Autobus super delux kosztował 700 rupii za osobę. Autobus był czysty, nowy i wygodny. Mankamentem była całonocna głośna muzyka.

20.07.2008

Do Delhi przyjechaliśmy o 9 rano. W autobusie zostawiam przez nieuwagę kolejny kupiony w Lech za 220 rupii świetny dżinsowy kapelusz. Nieodżałowana strata. W Delhi jest gorąco i duszno. Po chwili człowiek się cały lepi. Na dworcu od razu tłum rikszarzy. Idę do naszego kierowcy spytać o orientacyjną cenę motorikszy na dworzec kolejowy. Za moimi plecami rikszarze krzyczą by kierowca ze mną nie rozmawiał i że oni mi wszystko wytłumaczą. Kierowca na szczęście powiedział nam, że 5 minut dalej jest wejście do metra. Przy metrze jest McDonald, ale bez toalety. Metro jest klimatyzowane, czyste, przestronne i niezatłoczone. Ceny przejazdów są uzależnione od liczby stacji. Dlatego kupując bilet trzeba powiedzieć gdzie chce się jechać. Na dworzec kolejowy jedzie się 3 stacje i bilet kosztuje 7 rupii. Na dworcu idziemy na pierwsze piętro gdzie jest klimatyzowane biuro rezerwacji biletów dla turystów. Kupujemy bilet do Waranasi za około 1200 rupii za dwie osoby. W środku jest dużo białych, którzy nie bardzo chcą się stamtąd ruszyć powodując zdenerwowanie kierownika biura rezerwacji. Trudno się zmusić na wyście z klimatyzowanego pomieszczenia do piekiełka na zewnątrz. Korzystając z klimy, staramy się przebywać tam jak najdłużej, chodząc na zmianę do łazienek w upper class położonych na parterze. Niestety łazienki w upper class w Delhi są beznadziejne. Nie można wziąć prysznicu. W kabinach są tylko kraniki z zimną wodą. Zostawiamy bagaże w przechowalni (20 rupii jeden bagaż za cały dzień). Widzimy jak w środku przechowalni biegają szczury po bagażach. Plecaki trzeba samemu zanieść na półki. Kasę wymieniamy na Pahargandżu ze względu na najwyższy kurs. Dolary wymieniamy po 42.70 rupii. Przy wymianie, jak później się okazało, zarobiliśmy dodatkowo 500 rupii. Nie było już jak naprawić pomyłki. Następnie pojechaliśmy do polskiej ambasady. Najpierw należy jechać na stację Central Secretary skąd motorikszą za 50/60 rupii do samej ambasady. Niestety ze względu na niedzielę, ambasador przebywał na wycieczce w Agrze. Pozostawiony na dyżurze nowy pracownik nie potrafił nam pomóc. Chcieliśmy uzyskać informacje na temat Polaków osiedlonych w Indiach w czasie II wojny światowej.
Następnie pojechaliśmy do Czerwonego Fortu, a później do największego w Delhi meczetu. Do meczetu wchodzi się za darmo, ale robienie zdjęć kosztuje 200 rupii. Obiad jedliśmy w naszej ulubionej, bo klimatyzowanej knajpie na Pahargandżu. Idąc główną ulicą dzielnicy, w połowie drogi od dworca jest duże skrzyżowanie z niezabudowanym placem. Tam na jednej z kamienic, na ostatnich dwóch piętrach są restauracje, z których dolna jest klimatyzowana.. Podróż do Waranasi upłynęła spokojnie. Jechaliśmy z dwoma Francuzkami i niesamowicie oczytanym Bengalczykiem.
Strona:  « poprzednia  1  2  3  [4]  5  6  7  8  następna »

górapowrót
podobne artykułyPrzeczytaj podobne artykuły
»  Ballada o przekraczaniu granicy
»  Biali przegrywają... czyli kilka refleksji z Kalkuty
»  Indyjski Tybet od "A" do "Z"
»  Varanasi - najświętsze miasto Indii
»  Za mapą po Indiach, czyli nieco o indyjskiej kartografii
»  Wygnani z grobowca
»  Gastronomiczne wtajemniczenia
»  Natręci niezbyt natarczywi
»  Pondicherry - czyli niech żyje odmienność
»  Arunczal Pradesz – Świat kultury plemiennej
»  Khumbu Himal Trek
»  Słuchając mowy kamieni
»  Nepal, nie tylko Himalaje
»  Namaste Gvaliyar!
»  Bollywood dance - czyli indyjski taniec filmowy na topie!
»  Miyar Himalaya Expedition 2006
»  U stóp himalajskich ośmiotysięczników
»  Wyprawa w Himalaje
»  Wzdłuż świętej rzeki Indus
fotoreportażfotoreportaż
» Indie - Beata Bilińska
» Indie, Nepal - Piotr Kotkowski
» India 2005 - The South - Keral - Maciej Dakowicz
wyróżniona galeria
» Twarze Indii - Katarzyna Leśniak
» Nepal - ludzie - Robert Remisz
» Nepal - góry - Robert Remisz
» Poranne obrzędy w Kathmandu - Radosław Kucharski
» Himalaje Nepalu - Radek Kozłowski
górapowrót
kursy walutkursy walut
[Źródło: aktualny kurs NBP]