podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Azja » Indie i Nepal
reklama
Andrzej i Edyta Juda
zmień font:
Indie i Nepal
artykuł czytany 3361 razy

21.07.2008

Do Waranasi dotarliśmy o 9 rano. Z dworca rikszą za 50 rupii mieliśmy dotrzeć do hoteli nad Gangesem, ale ze względu na trwające święto, część ulic była zamknięta i musieliśmy wysiąść dużo wcześniej. Edyta została przy plecakach a ja poszedłem szukać hotelu. Po chwili znalazł się „przyjaciel”, który oczywiście chciał mi bardzo pomóc. Chcąc zaoszczędzić trochę czasu zgodziłem się żeby zaprowadził mnie do dobrych i tanich hoteli. Zaprowadził mnie do hotelu Alka, gdzie było pełno białych i wszystkie pokoje były zajęte. Poszliśmy, więc do hotelu Puja przy Lalita Ghat. Najpierw zaproponowano mi pokój za 950 rupii. Nic specjalnego. Zwykły pokój tyle, że z tv i widokiem na Ganges. Później pokazano mi norę za 300 rupii. Gdy powiedziałem, że mam upatrzony pokój za 200 rupii, który jest większy od tego i czystszy, zaprowadził mnie do jeszcze jednego pokoju za 200 rupii, ale czystego, z łazienką i wiatrakiem nad łóżkiem. Zostaliśmy. Na samej górze 6 piętrowego hotelu jest restauracja z fantastycznym widokiem na Waranasi i Ganges. Do końca dnia odpoczywaliśmy w pokoju.

22.07.2008

Wstaliśmy o 5 rano chcąc zobaczyć poranne modlitwy nad Gangesem przy Dasaswamedh Ghat najważniejszym w Waranasi, gdzie pielgrzymi dokonują porannych ablucji. Modlitwy trwają tam przez cały dzień, ale najliczniejsze grono Hindusów modli się rano i wieczorem. Śniadanie jedliśmy na tarasie hotelu Alka, gdzie poznaliśmy Kasię z Wrocławia, która pierwszy raz wybrała się do Azji i to sama. W zderzeniu z panującą tu rzeczywistością doznała małego szoku. Odprowadziliśmy ją na dworzec, bo właśnie wyjeżdżała na Goa. Tam w klimatyzowanej poczekalni dla turystów poznaliśmy Koreankę, która bardzo dobrze znała język polski. Studiowała rok w Poznaniu, a wcześniej uczyła się języka polskiego w Korei. Bardzo fajna dziewczyna. Tego dnia powłóczyliśmy się po starym mieście. Byliśmy również na Manikarnika Ghat, gdzie pali się ciała zmarłych. Nie można tam robić zdjęć chyba, że się uzyska zgodę i zapłaci. Oczywiście zaraz zjawili się pomocnicy, którzy chcieli nam wszystko załatwić. Zaraz za Manikarnika Ghat, widzieliśmy psa, który wyciągnął z wody pokaźny kawał ludzkiego mięsa. Podobno dużo turystów ginie tu bez śladu. Trudno się temu dziwić skoro można szybko kogoś spalić, a resztki wrzucić do wody. Lepiej wieczorami nie chodzić po zaułkach. O 19 godzinie, na Dasaswamedh Ghat uczestniczyliśmy w godzinnej mszy poświęconej bogini Gangesu. Ciekawe przedstawienie. Podobno uroczystości odbywają się codziennie przez miesiąc. Pogoda jak na porę deszczową była całkiem znośna. Jedynie w nocy padał deszcz.

23.07.2008

Dobra pogoda się szybko skończyła. Mieliśmy jechać do Sarmat, ale deszcz padał do godziny 13. Dzień spędziliśmy głównie w naszej restauracji podziwiając widoki rzeki i Waranasi. W tym czasie wyrobiliśmy zdjęcia do wizy za 80 rupii dla 2 osób i kupiliśmy 4 szale z bawełny za 450 rupii. Chcieliśmy w ten sposób podziękować chłopakowi, który pomógł znaleźć nam fotografa. Czas oczekiwania na dworcu autobusowym zszedł nam na pogaduszkach z poznanymi Nepalczykami. Zwykły autobus, którym mieliśmy jechać był przepełniony (bilet 180 rupii). W środku nie było, czym oddychać. Na samą myśl o spędzeniu nocy w takich warunkach robiło się nam niedobrze. Na szczęście okazało się, że za godzinę mamy droższy, ale klimatyzowany autobus do Sonauli (280 rupii), do którego przesiedliśmy się z ulgą. Autobus był na tyle pusty, że można było rozłożyć się na kilku siedzeniach. Z białych oprócz nas jechała parka spod Paryża, starszy Belg i Francuz mieszkający w Los Angeles. Poznali się w Radżastanie i teraz razem podróżowali.

24.07.2008

O 7 rano dotarliśmy do granicy, do której idzie się z dworca kilka minut. Po indyjskiej stronie wypełniamy formularze, za które musimy zapłacić po 50 rupii od osoby. Zacząłem się trochę burzyć i okazało się, że jeśli jestem z ich usług niezadowolony to mogę nie płacić. Dałem mu te 100 rupii, bo Edyta chciała się stamtąd jak najszybciej wydostać. Po stronie nepalskiej za 14 dniową wizę zapłaciliśmy po 25 $ od osoby (trzeba załączyć po 1 zdjęciu). Belg nie miał zdjęcia. Na granicy oświadczył, że przekraczając granicę 20 lat temu zdjęcie nie było wymagane. Celnik na to, że nie ma problemu tylko musi zapłacić 100 rupii. Po przekroczeniu granicy okazało się, że z powodu strajku kierowców od dwóch dni nie ma żadnego autobusu do Katmandu. Zaczęliśmy się zastanawiać, co robić dalej. Francuzi postanowili jechać taksówką. Chcieli zapłacić po 200 rupii od głowy, bo tak pisało w ich przewodniku. Poszli do agencji a gość im zaśpiewał 6000 rupii. Zabawne było oglądać ich miny. Później dowiedzieli się, że 4 km dalej jest dworzec skąd odchodzą autobusy do Katmandu. Już siedzieli wszyscy w rikszach, kiedy spytałem ich czy są pewni tych informacji. Zapytali, więc jeszcze raz rikszarza czy jest pewien, że dzisiaj odjeżdżają autobusy do Katmandu. Ten się roześmiał i zaczął kręcić, więc wszyscy wysiedli. W końcu załapaliśmy się na dżipa do Pokhary za 400 rupii od osoby. Po drodze utknęliśmy na godzinę w jakiejś mieścinie z powodu demonstrujących studentów w ramach solidarności z protestującymi studentami z Pokhary.
Trasa z granicy do Pokhary jest bardzo malownicza. Ładna sceneria za każdym zakrętem. Głównie dzięki malowniczym tarasom ryżowym. Na drodze jest mniejszy ruch samochodowy i ogólnie jest bardziej spokojnie. Nepal od razu podbił nasze serca. O ile Sonauli jest okropne to dalej było już tylko lepiej. W Pokharze zostaliśmy podrzuceni pod fajny hotel (Dharma Inn), w którym dostaliśmy pokój z tv i łazienką za 250 rupii indyjskich (stargowaliśmy z 400). Sielanka skończyła się dość szybko, gdy zobaczyłem pierwszego karalucha. Zanim obudziłem Edytę zabiłem kolejne dwa. Później przez pół nocy czuwałem zabijając łącznie 10 następnych. Okazało się pechowo, że karaluchy są tylko w naszym pokoju. Według zapewnień właściciela wcześniej mieszkali tu przez dłuższy czas Azjaci, którzy bardzo śmiecili.

25.07.2008

Rano zmieniliśmy hotel. Teraz wybierając pokój w pierwszej kolejności dokładnie go oglądamy. Podnosimy łóżka zaglądając we wszystkie zakamarki, odsuwamy meble itd. Wtedy mamy pewność, że ich nie ma. Przenieśliśmy się kilka kroków dalej do godnego polecenia Kiwi Guest House. Czyściutki pokój za 300 rupii nepalskich z tv i łazienką (stargowaliśmy z 400 rupii). Przy naszej ulicy jest kilkanaście hoteli. Nie jest to sezon, więc wszędzie są pustki i można się targować. Zostawiliśmy bagaże i za 200 rupii pojechaliśmy taksówką do skrzyżowania dróg do Sarangkot, fajnej wioski na wzgórzu, skąd roztacza się widok na Pokharę i w sezonie na Annapurnę. Teraz niestety wszystkie góry spowite są chmurami. Idzie się cały czas drogą pod górę. Po drodze zrobiliśmy mieszkańcom sporo ciekawych zdjęć. Ze znalezieniem noclegu nie było najmniejszego problemu. Nocowaliśmy za 300 rupii (bardzo skromny, ale czysty pokój), choć są też prawdziwe nory za 100 rupii. Minusem jest niestety brak ciepłej wody, czego początkowo nie zauważyliśmy. Zaraz za naszym był hotel z gorącą wodą przez całą dobę. Jest sporo sklepików z pamiątkami. Kupiliśmy 4 lepsze szale za 1000 rupii i mniejszy za 250 oraz różne inne pamiątki. Kupując słonie za 320 rupii i Buddę za 180 próbowali nas nabrać, że to wszystko zrobione jest z kości jaka.
Do jeziora zeszliśmy inną drogą. Po drodze trochę się kluczy nim znajdzie się właściwą ścieżkę. Na początku wstąpiliśmy do jedynego tradycyjnego domu w okolicy, który jest wypatrzyliśmy oglądając z góry Pokharę. Właścicielka pozwoliła nam zajrzeć do środka. Dom leży w odosobnieniu pośród pól kukurydzy. Warto go obejrzeć. Następnie szukając właściwej drogi w stronę jeziora przechodziliśmy koło malowniczych tarasów ryżowych i wiosek gdzie zrobiliśmy sporo ciekawych zdjęć. W końcu miejscowi skierowali nas na ścieżkę, która stromo opada w dół. Szliśmy długo po kamiennych schodach pośród zarośli. Było bardzo gorąco. Zmęczeni po 3 godzinach od wyjścia z Sarangkot dotarliśmy do jeziora. Tam przy głównej drodze do Pokhary wstąpiliśmy do fajnej knajpki, przez którą płynie rzeczka. Są tam porobione mostki, wysepki, na których porozstawiano stoliki. Po zjedzeniu lazani i pieroszków mono poszliśmy dalej główną drogą wzdłuż jeziora. Po 15 minutach byliśmy w mieście. Tam w pierwszym napotkanym sklepie przepłaciliśmy za ręcznik szybkoschnący (660 rupii za duży ręcznik) oraz kiepskiej jakości ochraniacz na plecak za 180. Taki sam ręcznik w Katmandu kupimy później za 450. W Pokharze jest mnóstwo sklepów ze sprzętem sportowym i tanimi płytami, ale zakupy sprzętu sportowego lepiej zostawić na Katmandu. Tam jest większy wybór. Wieczorem wymieniłem kasę. Za 1 $ płacili po 66,5 rupii. Pokhara jest bardzo spokojnym miastem. W sezonie jest niewielu turystów i można tu odpocząć. Pełno knajp i sklepów nie pozwala się nudzić.
Strona:  « poprzednia  1  2  3  4  [5]  6  7  8  następna »

górapowrót
podobne artykułyPrzeczytaj podobne artykuły
»  Ballada o przekraczaniu granicy
»  Biali przegrywają... czyli kilka refleksji z Kalkuty
»  Indyjski Tybet od "A" do "Z"
»  Varanasi - najświętsze miasto Indii
»  Za mapą po Indiach, czyli nieco o indyjskiej kartografii
»  Wygnani z grobowca
»  Gastronomiczne wtajemniczenia
»  Natręci niezbyt natarczywi
»  Pondicherry - czyli niech żyje odmienność
»  Arunczal Pradesz – Świat kultury plemiennej
»  Khumbu Himal Trek
»  Słuchając mowy kamieni
»  Nepal, nie tylko Himalaje
»  Namaste Gvaliyar!
»  Bollywood dance - czyli indyjski taniec filmowy na topie!
»  Miyar Himalaya Expedition 2006
»  U stóp himalajskich ośmiotysięczników
»  Wyprawa w Himalaje
»  Wzdłuż świętej rzeki Indus
fotoreportażfotoreportaż
» Indie - Beata Bilińska
» Indie, Nepal - Piotr Kotkowski
» India 2005 - The South - Keral - Maciej Dakowicz
wyróżniona galeria
» Twarze Indii - Katarzyna Leśniak
» Nepal - ludzie - Robert Remisz
» Nepal - góry - Robert Remisz
» Poranne obrzędy w Kathmandu - Radosław Kucharski
» Himalaje Nepalu - Radek Kozłowski
górapowrót
kursy walutkursy walut
[Źródło: aktualny kurs NBP]