Ukraińska Besarabia - lipiec 2005
artykuł czytany
5901
razy
Po krótkim odpoczynku i naradzie, co dalej decydujemy się na odjazd do Berezina. Objeżdżamy jeszcze ostatni raz wioskę taksówką, robię z niej ostatnie zdjęcia i udajemy się w drogę powrotną. Jura wiezie nas na pociąg do Berezina.
III etap. Berezino - Odessa.
Taksówką przyjechaliśmy do Bereziny przed godziną 19.00. Rozliczyliśmy się z Jurą, cena 160 hrywien nie wydała się nam wygórowana za kilka godzin postoju i przejechanie ponad 50 kilometrów w obie strony. Pożegnaliśmy się chyba obustronnie zadowoleni. Teraz czekamy na pociąg, który zawiezie nas do Odessy. Dworzec w Berezinie to obraz nieciekawy. Trwa tu remont, wszystko jest w rozsypce poczynając od budynków a kończąc na peronach. Budynek wydaje się całkowicie opuszczony. Lecz to tylko pozory. Po dwóch godzinach przychodzi starsza pani - dyżurna ruchu. Wcześniej jej obecność jest tu zbędna, gdyż na dworcu nic się nie dzieje. Jedyny pociąg osobowy przyjeżdża tu przed 22.00, odjeżdża przed 23.00. Ruch towarowy też raczej odbywa się tu bardzo rzadko.
W pobliskim sklepie zabijamy czas przy stoliku, przy piwie i oranżadzie do 20.00, gdyż potem sklep jest zamykany. Ale w tym czasie dyżurna otwiera poczekalnię, gdzie mimo remontu są krzesła dla podróżnych. Bo na dworze mocno już tną komary. A na peronie i torach wokół pełno młodych żab, chwilami wydaje się, ze peron faluje, gdy zaczynają skakać. Mamy nadzieję, że może tu, w Berezinie uda nam się kupić bilety i przede wszystkim miejscówki z Odessy do Lwowa. Bo tych jeszcze nie mamy, nie wiedzieliśmy, kiedy uda nam się wrócić. A wiemy, że są kłopoty z ich nabyciem, szczególnie na dany dzień. W przedsprzedaży łatwiej o nie. Ale niestety, płonne nadzieje. Na dwie godziny przed odjazdem pociągu przychodzi kasjerka. Niestety, tutaj miejscówek na pociągi z Odessy nie sprzedają. Jesteśmy jednak mocno zdziwieni ceną biletu z Bereziny do Odessy. Za 210 kilometrów jazdy pociągiem, za bilet normalny wraz z miejscem siedzącym zapłaciliśmy po 7 hrywien od osoby. To jest prawie darmowy przejazd.
Wieczorem, im bliżej czasu odjazdu tym więcej przybywa chętnych do jazdy. Ludzie przeważnie odświętnie ubrani (jest sobota wieczór), są ci, co pojadą, są również odprowadzający. Są młodzi i starsi. Młodzież wyjątkowo spokojna. Chyba taka tu norma. A my myśleliśmy, że z tej malutkiej miejscowości tylko my pojedziemy do Odessy. Pozory mylą.
Na godzinę przed odjazdem pociągu przypomniałem sobie, że mógłbym tu naładować akumulator do aparatu, bo może mi paść przed Lwowem. Dobrze, że sobie o tym przypomniałem, źle, ze tak późno. Podładowałem go w pomieszczeniu dyżurnej. Sama się śmiała, że tak późno sobie o tym przypomniałem. Źle, że nie pomyślałem o swojej komórce. Była nam potem, we Lwowie potrzebna, a wcześniej padła. I mi i Dance. Złośliwość przedmiotów martwych.
Kilka minut po 22-giej przyjeżdża nasz pociąg. Przybył tu z Odessy jeden wagon, jeden też jedzie do Arcyza, gdzie dołączają ich więcej, z Izmaiła. Do Odessy przyjeżdża już kilka wagonów. Miejsca w wagonie są tylko siedzące. Nie śpię prawie wcale, na siedząco nie zawsze mogę spać w pociągu. Jest niewygodnie i krzywo. Widocznie nie jestem jeszcze na tyle zmęczony, aby zmrużyć oczy. Odczuję to następnego dnia w Odessie, będę marzył o tym, aby choć chwilę odpocząć. Rano, gdy wstaje słońce, robię parę zdjęć z okien pociągu, nie są jednak najwyższej jakości. Żałuję, że przegapiłem most na Dniestrze, mogłem go też sfotografować. Może jeszcze będę miał w życiu taką okazję? Oby.
Rano planowo o 6.39 wjeżdżamy do Odessy. Pociąg jechał raczej wolno, dużo stał na stacjach postoju, ale przyjechał planowo. Na pewno lepsze to niż szybka jazda i opóźnienie.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż