Kocioł Bałkański 2006-2007
artykuł czytany
3990
razy
Po ok. 30 minutach dojeżdżamy do Bórmio. Miejscowość ta co roku jest organizatorem biegu zjazdowego. Wiele osób ponadto przyjeżdża tu na wakacje zimowe. Naszym celem jest jednak Livigno, do którego z Bórmio jedzie się ok. godziny. Po drodze mijamy bardzo ładną miejscowość Isoláccia (kojarzy mi się z grecką Floriną).
Kilka słów o Livigno. Jest to miejscowość wypoczynkowa położona we Włoszech. Popularności dodaje jej fakt, iż jest tutaj strefa bezcłowa, gdzie zakupimy tani alkohol, elektronikę oraz średnio o 20% tańsze paliwo. Po krótkich poszukiwaniach noclegu udało się znaleźć pokój dla trzech osób za 71 euro ze śniadaniem. Wieczorem udaliśmy się do pobliskiej knajpki na pizzę i tym miłym akcentem zakończyliśmy aktywnie spędzony dzień.
W dniu następnym o poranku udaliśmy się do jednego ze sklepów, aby porównać ceny. Okazuje się, że wszystko jest o wiele tańsze niż w Polsce. Różnica na korzyść Livigno wynosi czasem nawet 50% ceny. Przykładowo - 1 litr wódki Wyborowej to wydatek 5,50 euro, czyli 20,90 zł. Ciekawostką było również 40 letnie Hennessy za bagatela…1700 euro (6460 zł).
Pobyt w Livigno dobiega końca. Naprawdę, warto tutaj przyjechać na narty.
Z uwagi, iż nasza trasa do domu przebiegać będzie przez Innsbruck i Monachium, z Livigno trzeba wydostać się od strony północnej. W tym celu wybudowano 4 kilometrowy tunel łączący ten znany kurort ze Szwajcarią. Opłata za przejazd 10 euro. Uwaga! Tunel nie jest otwarty całą dobę, a ruch odbywa się wahadłowo (otwarta jest tylko jedna nitka)! Dokładne godziny otwarcia można sprawdzić w Internecie lub pisząc maila do informacji turystycznej w Livigno.
Nasza dalsza droga prowadzi przez Zernez, Susch, Ramosch i Martinę do położonego już Austrii Pfunds. Stamtąd, dla chętnych, można udać się do kolejnej strefy bezcłowej w Samnaun. Bardzo ciekawe miejsce, posiadające swój własny, niepowtarzalny klimat. Samnaun to również ośrodek narciarski połączony z położonym po przeciwnej stronie góry austriackim Ischglem.
Od tego miejsca kierujemy się do Innsbrucka. Pamiętajmy, aby przed wjazdem do tunelu omijającego Landeck zakupić winietkę, gdyż bezpośrednio po wyjeździe znajdujemy się na autostradzie. Koszt winietki to 7,70 euro za 10 dni. Obowiązuje w całej Austrii.
W ten sposób, jadąc przez Innsbruck, Kufstein oraz niemieckie Monachium (München), Ratyzbonę (Regensburg) dojeżdżamy do przejścia granicznego z Czechami w Rozvadovie. Od tego miejsca aż do miejscowości Hradec Králové jedziemy autostradą. Uwaga! Jak powszechnie wiadomo, oznaczenia dróg i drogowskazy w Czechach są okropne, dojeżdżając do Pragi zwróćmy szczególną uwagę na niestety tylko raz powtórzony napis OSTATNI TRANZIT. Podążając ostatnim tranzitem ominiemy stolicę Czech i nie będziemy bezcelowo wjeżdżali do centrum. W Hradcu Královym znaki prowadzą do przejścia w Nachodzie-Kudowie Zdroju. Od czasu do czasu jesteśmy informowani, że jedziemy do Wrocławia (ale żeby było jasne - wg braci Czechów w Polsce leży nie tylko Wrocław, ale również Wróclav, Wroclaw itp. :).
Tym sposobem po prawie trzech tygodniach nieobecności znowu jesteśmy w Polsce. Do Chorzowa przyjechaliśmy przed 2 w nocy. W tym czasie zrobiliśmy prawie 7 tys. kilometrów, zaś sama trasa Zakynthos-Chorzów zakończyła się wynikiem 3555 km :)
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż