Kocioł Bałkański 2006-2007
artykuł czytany
3990
razy
Pora na wyjaśnienia dot. autostrad greckich - chociaż z wielu map wynika, iż dystans z Salonik aż do Aten pokonuje się autostrada, nie jest to prawdą. Droga o faktycznych parametrach autostrady obejmuje następujące odcinki: Saloniki-Tembi (okolice rzeki Piniós), Larisa-Ráhes (20 km przed Lamíą). Właśnie w Lamíi prowadzone są prace dopiero mające na celu wybudowanie autostrady. 9 km za Lamíą skręcamy w prawo (droga E65) w stronę miejscowości Amfissa. Prowadzi tędy bardzo dobra droga, która na podjazdach w zdecydowanej większości jest dwupasmowa. Dalej kierujemy się przez miejscowość Náfpaktos do Pátry. Tutaj uwaga. W ostatnich latach został wybudowany ogromnym kosztem równie ogromny most łączący przeciwne brzegi Zatoki Korynckiej. Jest on płatny i kosztuje 10,90 euro za przejazd. Alternatywą są kursujące tutaj promy, aczkolwiek ich ceny nie są mi znane..
Naszym ostatnim lądowym celem jest port Killinis, znajdujący się ok. 70 km na południe od Pátry. Prowadzi tam niezła droga ekspresowa. Aby dotrzeć do portu, na wysokości miejscowości Lehena skręcamy w prawo i podążając za znakami (które są niestety małe, zniszczone i napisane w alfabecie greckim) kierujemy się na zachód i po 14 kilometrach jesteśmy na miejscu. Niestety przyjechaliśmy o 19, a prom odpłynął pół godziny wcześniej, także byliśmy zmuszeni zaczekać do 20.30. Koszty transportu na Zakynthos są podobne jak na Korfu, tj. ok. 50 euro za trzy osoby i samochód. Podróż promem trwa ok. 1h 15 minut.
Po dotarciu do stolicy wyspy - Zakynthosu - udaliśmy się do miejsca, w którym spędzimy najbliższy tydzień. Keri Lake to malutka miejscowości położona na południowym zachodzie wyspy. Aby tam się dostać po wyjeździe z portu skręcamy w lewo i po chwili dotrzemy do świateł. Na nich skręcamy w prawo i po kilku minutach, cały czas uważnie śledząc znaki, kierujemy się w lewo. Niestety Grecja nie ma zbyt dobrego oznaczenia - nazwy nie dosyć, że występują często w alfabecie greckim, to jeszcze są umieszczone po prostu w krzakach.
Po 30 minutach docieramy do celu. Nasze oczekiwania pokryły się z tym, co zastaliśmy. Miła kwatera z dwoma pokojami, kuchnią, łazienką i dużym tarasem.
Teraz pora na kilka informacji Zakynthosie. Należy ona do grupy Wysp Jońskich, jest o wiele mniejsza od sąsiedniej Keffalonii oraz Korfu (Kerkyry). Największą atrakcją wyspy są żółwie morskie Careta Careta. To własnie na Zakynthosie żółwie morskie składają największą ilość jaj. Niestety istnienie gatunku Careta Careta jest zagrożone z powodu zwiększającej się ilości turystów, a co za tym idzie, zmniejszania się areału plaż, które są naturalnymi lęgowiskami tych zwierząt. Naturalnie żółwie są atrakcją wyspy, dlatego też większość pamiątek właśnie do nich nawiązuje. Niestety nie było nam dane zobaczyć jakiegokolwiek żółwia w swoim naturalnym środowisku.
Plaże - uprzedzam, że spora ilość plaż jest objęta ochroną gatunkową, także przebywać na nich można tylko w określonych godzinach (do zachodu słońca).
Mimo tych niedogodności, ich ilość zadowoli najbardziej wybrednych. Chociaż piasek oczywiście nie ma takiej barwy jak bałtycki, a same plaże do szerokich nie należą, to jednak na wyspie jest sporo zatoczek, gdzie nie musimy obawiać się tłumów rozwrzeszczanych Anglików. Godną polecenia plażą (żwirowa) jest położona na północno-wschodnim wybrzeżu Makris Gialos Beach (okolice miejscowości Kokkinou). Bardzo miła z uwagi na sporą ilość drzewek zapewniających cień jest również plaża miejska właśnie w Keri Lake. Z kolei jeśli chodzi o piasek to można wybrać się w okolice Laganas, a dokładnie do Kalamaki. Od drogi głównej odchodzi wiele dróżek, także znajdziemy odosobnione miejsce bez hałaśliwych tłumów. Powróćmy jeszcze do mieszkańców Wysp Brytyjskich. Jest sobie na Zakynthosie przed chwilą przeze mnie wspomniane miasteczko o nazwie Laganas. To właśnie tam istnieje raj dla młodych, żądnych przygód ludzi. Chociaż nam, Polakom, raczej taki tryb życia, jaki jest tam prezentowany przez Anglików, nie odpowiada, na pewno warto się tam wybrać, choćby na jeden wieczór. Panuje tam naprawdę ciekawa atmosfera głośnych barów, fast-foodów oraz innych, sprzedających różne trucizny, punktów gastronomicznych. Obowiązuje zasada - kto ma lepszy i głośniejszy sprzęt grający oraz wielki telebim z telewizją Sky dla spragnionych brytyjskiej piłki kibiców, ten jest najlepszy. Trudno to opisać, gdyż w Polsce po prostu brak odpowiedników. To trzeba zobaczyć. Oczywiście w Laganas jedyne piwo jakiego możemy się napić, to ledwie przeciętny Heineken, Stella Artois, kilka brytyjskich draughtów oraz jedna, na szczęście dobra, grecka marka - Mythos. Spróbujmy również popularnej greckiej Metaxy, która występuje tutaj w niedostępnych gdzie indziej wersjach -15-letniej kamionce oraz najstarszej 30-letniej Private Reserve.
Gastronomia - krótki opis greckich potraw pojawił się już w części poświęconej Korfu, jednak oprócz bakławy czy tsipury, bardzo dobrą przekąską jest wieprzowe lub mieszane souvlaki, czyli po prostu polski szaszłyk. Chociaż niektórzy mogą to uznać za zniewagę Grecji, polecam też spróbować tutejszej pizzy. Niczym nie ustępuje włoskiej. Co do samych knajpek, to polecić możemy dwie z nich. W miejscowości Keri nad samym urwiskiem (obok olbrzymiej greckiej flagi, która jest ponoć największa na świecie) oraz w malutkiej miejscowości Porto Kukla, niczym nie wyróżniająca się przydrożna knajpka o nazwie Taverna Vardiola. Warto również wspomnieć o pewnej knajpie, którą powinniśmy omijać szerokim łukiem. W miejscowości Argasi (kilka kilometrów na południe od Zakynthosu) znajduje się, rzekomo jedna z najlepszych na wyspie (!), tawerna o nazwie "U trzech braci" - Three Brothers. Niestety nie pamiętam nazwy greckiej, ale wszyscy powinni wiedzieć, o co nam chodzi. W skrócie - wysokie ceny i niska jakość. W Grecji trzeba kierować się zapachami i tym, co najważniejsze - tzw. pierwszym wrażeniem. Ono chyba nigdy nie kłamie… Dajmy sobie natomiast spokój z rekomendacjami. One są po prostu przesadzone!
Owoce - tutaj lekkiej diety również się rozczarują. Oprócz pomarańczy…z RPA wybór był słabiutki, a same owoce po prostu niesmaczne! Kilogram winogron za 4 euro, a ich jakość u nas odpowiadałaby gatunkowi po przecenie za symboliczną złotówkę! Podobnie z brzoskwiniami - taki słodki "kartofel" za 3 euro kilogram…
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż