podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Azja » Pociągiem z Polski do Chin przez Rosję i Mongolię
reklama
Zbyszek Stelmach
zmień font:
Pociągiem z Polski do Chin przez Rosję i Mongolię
artykuł czytany 10044 razy
Tymczasem sprawdzamy przydworcowy hotel, który reklamuje się wielkim afiszem. Niestety, jest zamknięty. Po co więc te reklamy, dla kogo on jest? Nie wyjaśnimy tego już do końca pobytu tutaj. Odnajdujemy kantor wymiany walut, jest też sklep spożywczy, jest piwo. Nie jest źle.
Wraca pod dworzec samochodem kolega Daszy - Hurne, ten, z którym Dasza pojechał. Dobrze, że jest to dosyć pojemne auto, mieścimy się tu wszyscy, razem z naszymi bagażami. Jedziemy do miasta, chociaż rozmowa nie bardzo się klei. Hurne zna oprócz mongolskiego również słowacki. Przebywał dosyć długo w tym kraju. Andrzej również tam kiedyś pracował, jakoś się dogadują. Dojeżdżamy do miejsca, gdzie czeka na nas Dasza. Pierwsza rzecz - idziemy coś zjeść i posiedzieć. Co robimy dalej? Dziewczyny jak zawsze zostają, my z Andrzejem i Daszą idziemy szukać noclegu. Dasza wspomina, że znajomi jego mogą odnająć nam pokój za niezbyt wygórowaną cenę. Nie bardzo jest to nam na rękę, nie chcemy być skrępowani, wolimy hotel.
W Ułan Bator życie płynie spokojnie i powoli. Czy dlatego, że to niedziela, czy też jest tu tak zawsze? Tego na razie nie wiemy. Wiemy za to, że Dasza też zbytnio się nie spieszy, ma na wszystko czas. Powoli, bez pośpiechu, mówi, i jak zawsze się śmieje. Tymczasem odnaleźliśmy hotel z dworcowej ulotki. Jest to mieszkanie w bloku przerobione dla turystów takich jak my - niezbyt zamożnych. Cena 8 dolarów za osobę. Przedpokój pełen ludzi, jedni siedzą, inni palą, masa plecaków, pośpiech. Jedna, wspólna łazienka z ubikacją. Chcemy zobaczyć pokój, musimy zdjąć buty (takie w Mongolii są wszędzie zwyczaje, do pokoju nie wchodzi się w butach). Po obu stronach piętrowe prycze, ciasno, mebli praktycznie brak. Typowa spalnia za niezbyt wygórowaną cenę, chociaż za te warunki to i tak za drogo. Obiecujemy, że się zastanowimy i jak się zdecydujemy - wrócimy. Wychodzimy w nastrojach niezbyt optymistycznych. Dasza dalej namawia nas na pokój u znajomych. Idziemy zobaczyć co to jest. Mieszkają niedaleko, ale się nie spieszymy, wszak w Ułan Bator to norma. Okazuje się, że znajomi Daszy, którzy chcą wynająć nam pokój, to Hurne ze swoją żoną. Mieszkanie jednopokojowe i my mielibyśmy zająć ten jedyny pokój. Widzimy, że gospodarzom na tym zależy, wszak bieda u nich widoczna jest gołym okiem. Ustalamy cenę i warunki wynajmu - 100 dolarów za cztery doby. Gospodarze na ten czas wyprowadzają się, my mamy do dyspozycji całe mieszkanie. Chyba wszyscy jesteśmy zadowoleni z tej transakcji. Krótki odpoczynek, coś przekąszamy i idziemy w miasto. Dasza zabiera nas na tutejszy bazar, gdzie Andrzej ma zamiar dokonać zakupu tabakiery.
Ułan Bator to biedne i niedoinwestowane miasto. Brak tu nie tylko trawników czy zieleni (wiadomo - deficyt wody), brak tu również chodników, porządnych ulic, skwerków, ławek. Jest za to masa samochodów, i to w większości drogich, japońskich, terenowych. Ale tylko takie wozy zdają tu egzamin ( pustynie, stepy, brak dróg). Inna sprawa to kultura jazdy kierowców, a właściwie jej brak. Zawsze myślałem, że Rosja czy Ukraina pod tym względem nikogo nie przebiją. Myliłem się. Mongolia (zresztą Chiny również) jest w tym wyścigu lepsza. Samochód za samochodem jedzie na odległość żyletki. Nikt nikogo nie chce wpuścić, przepuścić, wszystkie manewry trzeba wymuszać. Pieszy na jezdni jest intruzem, ofiarą do odstrzału. Ileż to trzeba się tu nagimnastykować, aby nie trafić do szpitala. Miejscowi są już w tym wyćwiczeni, my się dopiero uczymy. Ale chyba jesteśmy dosyć pojętnymi uczniami, bo te cztery dni jakoś udało nam się tu przeżyć, w tych ciężkich, bojowych warunkach. Każdy samochód ma swoją historię wypisaną na karoserii, każdy jest poobijany, powgniatany, porysowany. Ulice w mieście, może poza samym centrum, nie są zatłoczone, jeździ się tu szybko i luźno. Bazar mieści się na obrzeżach miasta, a dojeżdżamy tam nie taksówką, a przygodnym samochodem. Komunikacja miejska w Ułan Bator nie jest zbytnio rozbudowana, jest za to droga. Tańsze, i to znacznie, są taksówki i inne samochody. Niemal wszyscy wszystkich podwożą za drobną opłatą. Jadąc przez pół miasta w 5 osób plus kierowca (tutaj prawie zawsze jeździliśmy w ten sposób) zapłaciliśmy 500 tugrików (1 złoty to prawie 350 tugrików). Jak na nasze warunki to niemal za darmo.
Na miejscowym bazarze można kupić niemal wszystko. Jest to ogromny teren częściowo pod dachem, częściowo pod gołym niebem. Dla nas jest to egzotyka. Starsi ludzie często w ludowych, mongolskich strojach, sprzedają rzeczy, które my znamy tylko z telewizji. Dasza dużo nam pomaga, pokazuje. Andrzej nie może dostać tabakiery o jakiej marzył, jaką sobie wymarzył. Kupuje coś podobnego, ale jest niezbyt zadowolony. Dasza pomógł mi wybrać płytę z tradycyjną muzyką mongolską, bo wracając z tego kraju chciałbym taką mieć. W Chinach postaram się kupić płytę chińską. Poza tym niewiele kupujemy nie znając ani cen, ani towaru w innych miejscach. Jeszcze tu chyba wrócimy, wszak pociąg do Pekinu mamy dopiero w czwartek rano. Ceny na bazarze są znośne, wiele rzeczy, w tym skóry czy ubrania, bluzki, spodnie są nawet tanie. Ale przecież my jedziemy do Chin, tam dopiero będzie taniocha. Tak nam się wydaje. Zobaczymy. Tymczasem rozejrzymy się po sklepach w mieście, a tu wrócimy we wtorek lub środę.
Na bazarze trzeba uważać na złodziei. Policjant spacerujący po bazarze i pilnujący porządku ostrzegł mnie, abym torbę przewiesił przez szyję, jeśli nie chcę jej stracić. Posłuchałem go. Po chwili zobaczyłem dwóch młodzieńców goniących złodzieja. Ależ ten uciekający miał strach w oczach. Zostawił po drodze koszulę, aby trudniej go było złapać. Umknął goniącym go. Może jest prawdą to, co usłyszałem gdzieś o mongolskich złodziejach? Podobno kiedyś w pociągu złapano amatora cudzej własności. Nie patyczkowano się z nim tylko od razu w czasie jazdy podniesiono klapy łączące wagony i wrzucono go tam. Na czyjąś uwagę, że zginie odpowiedziano "ale nigdy już nic nikomu nie ukradnie". Prawda. Może u nas przydałyby się takie metody, jeśli państwo nie może sobie poradzić z tym problemem? Do domu wróciliśmy taksówką, kolacja, odpoczynek i spać po trudach całego dnia. Na rano znowu jesteśmy umówieni z Daszą.
W nocy załamała się w Ułan Bator pogoda. Zrobiło się zimno, spadł śnieg. Dobrze, że wziąłem ze sobą polar, że mamy kurtki przeciwdeszczowe. Od rana chodzimy po urzędach kolejowych starając się załatwić miejscówki do Pekinu. Metoda jest podobna jak u nas - wysyłanie do następnego biura, do następnego urzędnika. Dopiero, gdy w pewnym momencie wspominamy, że dalej tą sprawą zajmie się nasza ambasada, coś się rusza. Staje na tym, że musimy wykupić bilety 50 procentowe i do tego miejscówki. Nie chcąc dłużej walczyć, mając już tego wszystkiego dosyć, godzimy się na to. Cena i tak nie jest wygórowana, tym niemniej nie zmienia to faktu, że do bezpłatnego biletu kupujemy bilet 50-cio procentowy plus miejscówkę. Jest to chore, ale nie mamy wyjścia. I tak dobrze, że jest Dasza i służy nam za przewodnika i za tłumacza. Gdyby jego nie było, nie wiemy jakby zakończyła się ta część naszej podróży.
Strona:  « poprzednia  1  2  3  4  5  [6]  7  8  9  10  11  12  13  14  15  następna »

górapowrót
podobne artykułyPrzeczytaj podobne artykuły
»  Mała Antarktyda o tysiącu nazwach
»  Kapitalizm po ujgursku
»  Bliżej niż myślisz... Kaukaz - najwyższe góry Europy
»  Śladami dawnych Mongołów
»  Moskwa
»  Samochodem po bezdrożach Rosji
»  TIR-em do domu, cz. I
»  TIR-em do domu, cz. II
»  Kuryle - Jak daleko na koniec świata
»  Sankt Petersburg
»  Rosja - Mongolia
»  Ural Polarny
»  Elbrus 2004 - studencka wyprawa turystyczno-naukowa
»  Gdzie Słońce nie zachodzi...
»  Za górami, za lasami...
»  Kaukaz oczami wspinacza
»  Oczami "turistów-alpinistów"
»  Syberia
»  Koleją Transsyberyjską na wschód
»  Lądem z Rzeszowa do Bangkoku
»  W kraju przyczajonego tygrysa
»  Cinquecento do Kazachstanu przez Ukrainę i Rosję 2004
»  Chibiny - przez kopalnię na szczyt
»  Bal w Carskim Siole - współczesna rekonstrucja i słów kilka o Bursztynowej Komnacie
»  Muzyka w Buddyzmie
»  Wielki Mur Chiński
»  [Recenzja] Tybet, Tybet - Patrick French
»  Z wizytą u tuwińskiej szamanki
»  Wyprawa do Korei Południowej
»  [Recenzja] Xue Xinran "Dobre kobiety z Chin"
»  Expedycja III Sey Kraków-Pekin
»  Rosja Polarna 2008
»  Rosja – Daleki Wschód i Kamczatka
»  Wyprawa Silk Road'2009
»  Ekspedycja Elbrus 2010
»  W dzikie serce Azji - AŁTAJ 2010
fotoreportażfotoreportaż
» Expedycja Morze Czarne 2004 - Tomasz Kempa
wyróżniona galeria
» Hong Kong 2003/2004 - Maciej Dakowicz
wyróżniona galeria
» Tybet - Tomasz Chojnacki
wyróżniona galeria
» Expedycja Sey Kraków – Pekin - Agata Krzemień i Witold Rybski
» Mongolia - Katarzyna Zegan
górapowrót
kursy walutkursy walut
Rosja (rubel) 1 RUB =  5 groszy
[Źródło: aktualny kurs NBP]