Relacja z wyprawy na Mont Blanc - Siła Wspólnych Marzeń
artykuł czytany
3120
razy
Czas na śniadanie, bo w żołądku burczy. Mariusz z Jędrkiem przenoszą namiot w pobliże naszego, bo na śniegu chłodno, no i daleko do nas:) Jędrek nie jest w pełni zadowolony z namiotu, podłoga ma słabą izolację. Mariusz wyjmuje flagę, którą przygotował na ten nasz wyjazd spełnionych wspólnych marzeń. Flaga jest biało czerwona z napisami: Siła Wspólnych Marzeń na białym tle, oraz Mont Blanc 2006 na czerwonym tle. Zamocowana na kijku łopoce na wietrze i ładnie kontrastuje z bielą śniegu. Z zaciekawieniem spoglądają nań przechodzący, niektórzy próbują czytać napisy; karkołomnie to wychodzi i zabawnie zarazem.
Śniadanie dzisiaj trochę lżejsze, bo dzień mniej wysiłkowy; kaszka manna, kanapki z ostatnich kromek chleba z żółtym wędzonym serem oraz z pasztetem sojowym. Siedzimy na skałach wokół naszej kuchni wyprawowej i niespiesznie delektujemy się chwilą. Przyglądamy się uważnie poczynaniom wychodzących, zwracamy uwagę na sposób ich przygotowań do dalszej drogi, śledzimy ich kroki, aż do linii skał po drugiej stronie kuluaru. Zdarza się, że niektóre grupy wracają niebawem - możemy domniemywać, że rzeczywistość przerosła ich możliwości. Czyli nie jest tak łatwo, jak się wydaje na pierwszy rzut oka. To, że w kierunku "białej góry" zmierza mnóstwo ludzi, nie znaczy, że łatwo pozwala do siebie dotrzeć. Jak widać, nie wszystkim się to udaje, nawet za duże pieniądze.
Zabieramy się za porządkowanie namiotów, przeglądamy wszystko to, co każdy z nas ma w swoim bagażu. Na górę zabierzemy tyle, by wystarczyło na 3 dni plus 1 dzień zapasu. Pozostałe rzeczy segregujemy w workach i zanosimy do schroniska do depozytu.
Adam dzwoni do Goutera. Hurra!!! Odwołano rezerwacje z powodu trudnej pogody i mamy "zaklepane" 5 miejsc w schronisku, ze środy na czwartek. Na drugi nocleg nie mamy co liczyć, ale tym faktem nie martwimy się, gdyż wierzymy, że w sytuacji awaryjnej ze schroniska nas nie wyrzucą. Namioty zostawimy tak, jak stoją, ponieważ pytanie o możliwość rozbicia się w okolicach schroniska Goutera jest kwitowane krótkim: nie, a poza tym trudno byłoby je rozbić w tak wietrzną pogodę. Ponadto zależy nam, by bagaż każdego z nas ważył jak najmniej. Nocka w schronisku z rabatem na legitymacje OEAV kosztuje 12.50 euro, wiec możemy pozwolić sobie na ten luksus. Prognoza pogody? Dziś wieje mocno i będzie nadal wiało i na pewno będzie burza, najpóźniej nocą, ale od jutra ma być lepiej, podobno na dłużej. Ciekawe, czy za każdym razem sprawdzają się słowa:…a po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój… wiele razy jeszcze będę zadawać sobie to pytanie, i wierzyć nieustannie, mimo wszystko, że tak się właśnie dzieje.
W międzyczasie przewija się przez "nasze terytorium" ekipa z Polski, z Łodzi, dwie dziewczyny i trzech chłopaków. Rozbijają się trochę niżej od nas, na skałach. Wymieniamy się wzajem uwagami, spostrzeżeniami i oczekiwaniami. Planują odpocząć, odetchnąć i startować dzień po nas. Dwukrotnie lądował granatowy helikopter, z prowiantem do schroniska i z ludziskami, którzy rozbili 6 granatowych namiotów na śniegu, i okopali się wysokim śnieżnym murem. Wyglądali na przygotowujących się do jakichś zawodów - czyżby Tour Du Mont Blanc?
Ogarnąwszy całość naszego dobytku, upichciliśmy obiad. U chłopaków dojrzewał kuskus z dodatkami, my zdecydowaliśmy się na gorące kubki, rosół z makaronem, zupę ogórkową, do tego plastry sera wędzonego i resztki chleba.
I nadszedł czas na rozruch, czyli na spacer do Rolling Stonesów: będziemy dzisiaj razem liczyć spadające kamienie. Stuptuty, raki, poza tym lekko odziani, ale w kurtkach, w rękawiczkach i czapkach wydeptaną ścieżką na lodowcu weszliśmy na górę; usiedliśmy z boku przy linie asekuracyjnej i ocenialiśmy stopień zagrożenia przy przejściu na drugą stronę. Kamienie latały na wszystkie strony. W dali kłębiły się chmury. Zeszliśmy z uczuciem ulgi, że rozpoznane miejsce nie wygląda z bliska tak groźnie, jak z daleka.